Bramkarz zmorą Japończyków

Wicemistrzom świata przepustkę do ćwierćfinału mundialu w Katarze zapewnił Dominik Livaković.


Tak zwyczajnie, po ludzku, żal mi Japończyków. Na pewno byli rewelacją mistrzostw świata rozgrywanych w Katarze. W poniedziałkowym spotkaniu z Chorwacją też mogli pokusić się o wygraną i awans do ćwierćfinału, ale ich marzenia rozwiał bramkarz wicemistrzów świata, Dominik Livaković. Występujący na co dzień w Dinamo Zagrzeb 27-letni golkiper rewelacyjnie spisywał się w serii rzutów karnych, doprowadzając rywali do rozpaczy. Tylko raz wyciągał piłkę z siatki po strzale Takumy Asano, w pozostałych trzech przypadkach uderzenia „z wapna” obronił!

W rozgrywkach grupowych reprezentacja Kraju Kwitnącej Wiśni pokazała rywalom, że walka z nią to nie przelewki i że nie uznaje żadnych świętości oraz hierarchii w światowym rankingu. Boleśnie przekonały się o tym dwa czołowe zespoły Starego Kontynentu, czyli Hiszpania i Niemcy. Ci drudzy zapłacili za porażkę z Japończykami wyjątkowo słoną cenę, bo pożegnali się przedwcześnie z turniejem w Katarze. Podopieczni Hajime Moriyasu połamali sobie zęby dopiero na Chorwatach, którzy w Katarze bronią tytułu wicemistrza świata.

Japonia nie miała żadnego respektu walcząc w poniedziałek o awans do ćwierćfinału z zespołem trenera Zlatko Dalicia. Już w 2. minucie spotkania szansę na otwarcie wyniku miał Shogo Taniguchi, ale po jego strzale głową futbolówka minęła cel. Sześć minut później katastrofalny błąd popełnił Tomiharu Tomiyashi i Ivan Periszić pognał na bramkę Japończyków. Bramkarz Shuichi Gonda obronił jednak strzał chorwackiego napastnika z dosyć ostrego kąta.

Końcówka I połowy to okazje piłkarzy z Kraju Wschodzącego Słońca. W 41 minucie Daichi Kamada nieznacznie się pomylił, w dogodnej sytuacji posyłając piłkę nad poprzeczką bramki Chorwatów. Lepiej nastawiony celownik miał dwie minuty później Daizen Maeda, który strzałem z bliska musił do kapitulacji Dominika Livakovicia.

Widząc, że to nie przelewki, Chorwaci po przerwie ruszyli z impetem Wyrównującego gola strzelili już w 55 minucie meczu po dośrodkowaniu Dejana Lovrena i uderzeniu głową najlepszego w ich szeregach Periszicia. Oczywiście do momentu, gdy amerykański sędzia Ismail Elfath nie zarządził serii rzutów karnych. Potem obie drużyny poszły na wymianę ciosów, chociaż nieco lepsze okazje do zdobycia gola wypracowali sobie Chorwaci. Nie potrafili jednak znaleźć sposobu na pokonanie japońskiego bramkarza, albo ich strzałom brakowało należytej precyzji. Ponieważ w regulaminowym czasie żadnej z drużyn nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, zarządzono dogrywkę. Ona również nie wyłoniła zwycięzcy, więc niezbędna była seria „jedenastek”. Tutaj klasę i intuicję wykazał Dominik Livaković, który tym samym wyrósł na bohatera tej potyczki. Zwycięstwo Chorwatów w czwartej serii przypieczętował Mario Pasalić.

Oto przebieg serii rzutów karnych: 0:0 (Minamino), 0:1 (Vlasić), 0:1 (Mitoma), 0:2 (Brozović), 1:2 (Asano), 1:2 (Livaja w słupek), 1:2 (Yoshida), 1:3 (Pasalić).

Japonia – Chorwacja 1:1 (1:1, 1:1, 1:0) karne 1:3.

1:0 -Maeda, 43 min, 1:1 – Periszić, 55 min (głową).

JAPONIA: Gonda – Tomiyasu, Yoshida, Taniguchi – J. Ito, Endo, Morita (106. Tanaka), Nagatomo (64. Mitoma) – Doan (87. Minamino), Maeda (64. Asano), Kamada (75. Sakai). Trener Hajime MORIYASU.

CHORWACJA: Livaković – Juranović, Lovren, Gvardiol, Bariszić – Modrić (98. Majer), Brozović, Kovaczić (99. Vlaszić) – Kramarić (68. Pasalić), Petković (62. Budimir, 106. Livaja), Periszić (106. Orszić). Trener Zlatko DALIĆ.

Sędziował Ismail Elfath (USA). Widzów 42523. Żółte kartki: Kovaczić, Bariszić.

Piłkarz meczu – Dominik LIVAKOVIĆ.


Na zdjęciu: Rewelacyjni Japończycy (z prawej Wataru Endo) pożegnali się z turniejem, odpadając po rzutach karnych z wicemistrzami świata.
Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus