Bramkarze powinni uważać na… dowcipy

Na poważnie zaczęli rywalizować o miejsce między słupkami naszej drużyny narodowej podczas selekcjonerskiej kadencji Franciszka Smudy, ale mimo że oceniało ich kilka różnych sztabów – żaden tak naprawdę nie może pochwalić się, że wygrał ten wyścig. W sumie Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny uzbierali 84 mecze w kadrze i już wiadomo, że jesienią tego roku pod kierunkiem Jerzego Brzęczka i Andrzeja Woźniaka nadal obaj będą pracować na poprawę statystyk. – Ustaliliśmy, że Łukasz zagra z Włochami w Bolonii i z Portugalią w Polsce. Natomiast Wojtek otrzyma szansę w pozostałych dwóch spotkaniach Ligi Narodów. W meczach towarzyskich będą chciał sprawdzić również Łukasza Skorupskiego – zadeklarował selekcjoner podczas premierowej pomeczowej konferencji prasowej w Bolonii.

http://sportdziennik.pl/fabianski-nr-1-bramkarz-ujawnia-szczegoly/

Nikt nie dostał zatem forów na dzień dobry, Brzęczek z Woźniakiem nie przyszli do kadry z gotową hierarchią na pozycji bramkarza. Chcą dopiero podczas treningów i tegorocznych spotkań z najbliższej odległości przekonać się, komu należy się miejsce między słupkami. Selekcjoner z góry zadeklarował, że kluczowe przy nominacjach na tę pozycję będzie zdanie szkoleniowca golkiperów. Tego, o którego zatrudnienie w PZPN – wbrew nastawieniu opinii publicznej – ostro walczył.

Woźniak-zawodnik ma nie najlepsze wspomnienia jeśli chodzi o rywalizację z Maciejem Szczęsnym, ojcem Wojtka, a jeszcze gorsze z wcześniejszego okresu, gdy starał się zagrażać Józefowi Wandzikowi. Nie dość, że nieustanna niepewność, kto będzie grał, przekładała się na błędy notorycznie popełniane przez naszych reprezentacyjnych golkiperów, to jeszcze niezdrowa rywalizacja była zarzewiem nieprzyjemnych incydentów. Gdy po jednym z meczów biało-czerwonych podczas kadencji Henryka Apostela, Woźniak wchodząc do autokaru pozwolił sobie na żart: – Józek, kibice chcą autograf także od drugiego bramkarza, usłyszał w odpowiedzi: – Sp..aj, sam jesteś drugi. A na tym się nie skończyło, bo podczas wspólnej pomeczowej kawy – jak przypomniał „Sportowi” w Bolonii – dostał od Wandzika nie tylko słowną, ale i… ręczną reprymendę za wspomnianą, z założenia dowcipną, uwagę.

Czy należy zatem zakładać, że po jesiennych spotkaniach w Lidze Narodów i towarzyskich hierarchia w polskiej bramce będzie bardziej klarowna? Woźniak zgadza się co prawda z opinią, że niepewność i walka do ostatnich dni przed wyjazdem na mundial do Rosji nie tylko nie pomogła Szczęsnemu-juniorowi w wypracowaniu formy, ale wręcz zaszkodziła. Dodaje jednak, że gracz Juventusu był wówczas w przededniu powiększenia rodziny, co także – w jego ocenie która okazała się znacznie niższa niż wszyscy oczekiwaliśmy. Nie można się więc spodziewać – mimo negatywnych doświadczeń z zawodniczej kariery – iż były bramkarz między innymi FC Porto na koniec roku publicznie ogłosi, kto jest numerem jeden, a kto numerem dwa. I to nie tylko dlatego, że – przynajmniej na razie – nie przejawia ochoty do oficjalnych rozmów z mediami. Podobnie jak poprzednicy wychodzi bowiem z założenia, że konkurencja – a co za tym idzie spora doza niepewności – jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Bo nie tylko pozytywnie wpływa na motywację do pracy, ale jeśli odbywa się na zdrowych zasadach i w odpowiednim czasie, także w reprezentacji powinna sprzyjać budowaniu wyższej formy. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

Adam Godlewski z Bolonii