Bramkowy rekord padł w Rewalu

Wynik 53:0 jest prawdopodobnie najwyższym zwycięstwem w historii polskiej piłki nożnej. Taki eksces miał miejsce w meczu zachodniopomorskiej klasy okręgowej.


Antybohaterem tego wydarzenia była drużyna Pomorzanina Nowogard. Klub, który w poprzednim sezonie walczył o awans do IV ligi, obecnie jest wrakiem samego siebie. Mimo ponad 200-tysięcznej dotacji z miasta czy obecności w składzie znanego z ekstraklasowych występów bramkarza Radosława Janukiewicza, Pomorzanin sypie się w najlepsze.

Najskuteczniejszy na świecie

Dlatego na mecz z Wybrzeżem Rewalskim Rewal pojechało tylko 8 zawodników. Trójka z nich to juniorzy, pozostali zaś zostali zebrani naprędce skąd się tylko dało i zgłoszeni tuż przed spotkaniem – a bynajmniej nie byli to czynni piłkarze, lecz osoby, które nie grały w piłkę po kilka czy kilkanaście lat. Wybrzeże – z szacunku do rywala – postanowiło podejść do meczu na poważnie, czego efektem było zwycięstwo 53:0, co najprawdopodobniej jest najwyższym wynikiem w historii Polski. Poprzedni rekord to najpewniej zeszłoroczny rezultat 46:0 z okręgowego Pucharu Polski w Poznaniu.

Bohaterem spotkania został Jacek Magdziński, postać, która w profesjonalnej piłce dotarła co najwyżej na ekstraklasowe zaplecze, ale jest znana z niezwykle barwnej kariery. 35-letni obecnie napastnik w latach 2015-18 reprezentował bowiem kluby z… Angoli. Teraz Magdziński nie oszczędzał Pomorzanina, wbijając mu aż 22 gole. TVP Sport twierdzi, że rekord świata w liczbie bramek zdobytych w jednym spotkaniu należał do tej pory do Yanicka Djouzi Manzizili, który na 7. szczeblu rozgrywkowym w Szwecji w 2014 roku wpakował rywalom 21 goli. Wychodzi więc na to, że Magdziński okazał się lepszy.

Kłótnie i odejścia

Skąd natomiast w klubie z Nowogardu taki kryzys? Prezes Marcin Skórniewski blisko współpracuje z burmistrzem Robertem Czaplą, przez co polityka w Pomorzaninie ma duże znaczenie. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale potem prezes zwolnił trenera drużyny Kamila Twarzyńskiego (odszedł też kierownik zespołu), sam zajął jego miejsce i – jak nieoficjalnie usłyszeliśmy – pokłócił się z zawodnikami, powodując ich liczne odejścia.

„Dla nich jak się okazało Pomorzanin się nie liczy” – czytamy w klubowym oświadczeniu (pisownia oryginalna) o tych „którzy od jakiegoś czasu działali na szkodę Klubu i chcieli doprowadzić do degradacji I zespołu co oznaczałoby możliwość odejścia za darmo w zimowym oknie transferowym”. Klub był… zadowolony z rozegrania tego spotkania, ponieważ drugi walkower w sezonie mógłby w najbliższej perspektywie przyczynić się do wyrzucenia drużyny z rozgrywek i zdegradowania jej do najniższej ligi.

Kibice mają dość

Błędem byłoby jednak myślenie, że działacze Pomorzanina są w tym wszystkim najbardziej poszkodowani. Wokół klubu pojawia się wiele głosów wskazujących na beznadziejne zarządzanie, na dużą rolę różnych układów i układzików. Kibice z Nowogardu na swoim facebookowym profilu jasno dali do zrozumienia, że mecz został rozegrany, bo zarząd chciał „ratować głównie siebie”, a klub stał się pośmiewiskiem na całą Polskę „przez chore ambicje i zachowania” szefostwa.

„Przekazując 230 tys. można się spodziewać chyba lepszej reklamy Nowogardu (…). Czas schować parasol ochronny i układy, a zacząć działać. Pomorzanin od zawsze był i miejmy nadzieję, że nadal będzie pozytywną wizytówką Nowogardu i niech wygra sport, a nie polityka. Ten „zarząd” nie ma już przyszłości w Nowogardzie, a jeżeli mieliby honor sami podaliby się do dymisji” – to z kolei oryginalne oświadczenie z profilu „Kibicowski Nowogard”.


Na zdjęciu: Pomorzanin był w stanie wystawić tylko 8 nieprzygotowanych zawodników, co poskutkowało wysoką porażką.
Fot. Facebook/Pomorzanin Nowogard