Brawa dla Adriana

Zespół wielokrotnie pokazał w tym sezonie, że jest najlepszy właśnie w tych momentach, w których to było potrzebne – podsumował półfinałową rywalizację ze Skrą Nikola Grbić, szkoleniowiec ekipy z Kędzierzyna-Koźla.


Po wygranej Skry z ZAKSĄ w drugim meczu półfinałowym, po decydującej batalii sporo sobie obiecywano. Skończyło się szybkim 3:0 dla kędzierzynian.

– Trzeba przyznać rywalom, że zasłużenie awansowali do finału. Byli zdecydowanie lepsi w całej półfinałowej rywalizacji – szczerze przyznał Michał Mieszko Gogol, trener Skry.

Kędzierzynianie w finale zagrają z Jastrzębskim Węglem. Rywalizacja będzie się toczyć do dwóch wygranych spotkań. Pierwsze z nich odbędzie się już jutro w Kędzierzynie-Koźlu.

Wytrzymał presję

W półfinale siatkarze ZAKSY po raz kolejny musieli sobie radzić bez podstawowego libero, Pawła Zatorskiego. Zastąpił go Adrian Staszewski i spisał się bardzo dobrze. Nie popełniał błędów w przyjęciu, nieźle spisał się w defensywie, podbijając kilka trudnych piłek.

– W Bełchatowie trochę siedział nam w głowie brak „Zatiego”. Nie byliśmy do końca przekonani, jak będzie. Adi udowodnił, że potrafi grać na wszystkich pozycjach z tyłu i bardzo dobrze poradził sobie z presją. Wiedzieliśmy, że nie będzie dziury na boisku w trzecim meczu, więc byliśmy spokojniejsi i mogliśmy skupić się na grze – przyznał Jakub Kochanowski, środkowy ZAKSY.

Cichy bohater

– Cały czas przyjmowaliśmy zagrywkę jedną trójką. Wszyscy byli przyzwyczajeni do obecności Pawła. Jednak trzeba oddać, że Adrian zagrał na sto procent swoich możliwości. Po spotkaniu w Bełchatowie już wiedzieliśmy „jak to się je” i wyszliśmy na boisko jakbyśmy już któryś raz rzędu wystąpili w takim zestawieniu – dodał Kamil Semeniuk, przyjmujący ekipy z Kędzierzyna-Koźla.

Swojego kolegę mocno chwalił też Aleksander Śliwka.

– Nie da się w tydzień wypracować wszystkiego, jeśli chodzi o grę z nowym zawodnikiem na pozycji libero. Na tyle, na ile to było możliwe, próbowaliśmy się dostosować. Wyglądało to nieźle. Też wielkie brawa dla Adriana za to, jak zaprezentował się w tych dwóch ostatnich meczach. To nasz cichy bohater, w niedzielnym spotkaniu wykonywał dużo czarnej roboty. Dzięki temu mieliśmy kontry, dobre przyjęcie. Ogromne brawa dla niego – mówił przyjmujący.

Nie miał dużo czasu

Dla Staszewskiego występ jako libero to nowość. Zwykle gra na pozycji przyjmującego. Poradził sobie nieźle. Miał 44-procent pozytywnego przyjęcia. Odebrał 16 serwisów i popełnił dwa błędy.

– Trudno jest zastąpić Pawła Zatorskiego. Libero to nie moja pozycja, a na dodatek nie miałem dużo czasu, aby potrenować na niej. Aczkolwiek ma ona coś wspólnego z przyjęciem. Musiałem się szybko zaaklimatyzować. Na boisku czułem się dosyć swobodnie. Mieliśmy dobrą atmosferę na boisku. Bez względu na to, co by się nie działo, jeden wspierał drugiego – podkreślił Staszewski.

Szkoleniowiec Skry przyznał, że nie ustawił taktyki specjalnie pod absencję w ZAKSIE Zatorskiego:

– Koncentrowaliśmy się raczej na tym, co jeszcze możemy poprawić. Nie zagrywaliśmy tak dobrze jak w Bełchatowie, a z drugiej strony przeciwnicy momentami bardzo dobrze przyjmowali – podkreślił Gogol.

Wykluczony Sander

Bełchatowianie z Kędzierzyna-Koźla wyjechali nie tylko z bolesną porażką, ale też stracili Taylora Sandera. Amerykanin na początku trzeciego seta doznał kontuzji. Do końca spotkania leżał nieopodal linii bocznej boiska. Po badaniach okazało się, że ma skręconą kostkę i jego występ w starciach o trzecie miejsce z Vervą Warszawa jest praktycznie wykluczony. Początek rywalizacji do dwóch zwycięstw również w środę.


Na zdjęciu: Adrian Staszewski wywiązał się z trudnego zadania zastąpienia Pawła Zatorskiego.

Fot. Pressfocus


Jastrzębski Węgiel. Pole manewru Gardiniego

Jastrzębianie od niedzieli wiedzą już, że w finale zmierzą się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Ich siłą jest wyrównany skład.

– Mamy czternastu graczy gotowych do gry. W tym sezonie pokazaliśmy, że każdy może wejść na boisko i jest pełnowartościowym zawodnikiem. Graliśmy już mecze z młodzieżą, mieliśmy mnóstwo kłopotów, ale poradziliśmy sobie. Dlatego cieszę się, że każdy jest gotowy i mam ogromne pole manewru – podkreślił Andrea Gardini, szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla.

Pomarańczowi mieli też zdecydowanie więcej czasu na przygotowania niż ich rywale. Z Vervą Warszawa rozprawili się w dwóch meczach i do decydującej rozgrywki przystąpi bez porażki w play offie.

– Przedłużająca się rywalizacja ZAKSY ze Skrą była dla nas korzystna. Jedni i drudzy nie myśleli przecież o tym, jak zagrać w finale z nami, tylko jak się do tego finału dostać. ZAKSA przejechała przez fazę zasadniczą jak walec, ale teraz już nie jest takim murowanym faworytem. A my możemy trochę odpocząć i spokojnie przygotować się do decydujących meczów – zauważył Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.