Brąz nie dla Górnika. Azoty lepsze w Zabrzu

Piłkarze ręczni Azotów Puławy wygrali z Górnikeim Zabrze 28:22 i wywalczyli brązowy medal PGNiG Superligi.


Brązu sprzed roku nie obronił tym samym zespół Marcina Lijewskiego, który musiał w sobotnie popołudnie pokonać Michał Jureckiego i spółkę. Około pół tysiąca fanów szczypiorniaka w Zabrzu, którzy w hali przy Wolności mogli po raz pierwszy – i zarazem ostani – kibicować swojej drużynie przeżyło zawód.

Stawka spotkania sprawiła, że zawodnicy obu drużyn „pieścili” piłkę w ataku, byle tylko jej nie stracić, rozgrywając ją niemal do wskazania czasu przez sędziów. W pierwszych minutach nieco bardziej skuteczni byli w tym zabrzanie, zwłaszcza że za plecami mieli Martina Galię.

Po drugiej stronie Mateusz Zembrzycki nie potrafił wyczuć intencji gospodarzy, którzy po kwadransie i dwóch trafieniach Iso Sluijtersa wypracowali sobie 3-bramkowy zapas (7:4).

Goście jednak nie pozwolili na więcej, choć Michał Jurecki nie ukrywał frustracji nieudanymi zagraniami kolegów. Puławianie – „nakręcani” przez Bartosza Kowalczyka – dopięli jednak swego na minutę przed końcem pierwszej połowy i po trafieniu Wojciecha Gumińskiego wyrównali na po 12.

Ale ostatnie słowo przed przerwą należało znowu do gospodarzy, którzy zarobili rzut karny – po raz trzeci na linii 7 metrów nie pomylił się Bartłomiej Tomczak, a gdy goście też stanęli przed podobną szansą pojedynek z Andrijem Akimienką wygrał Galia.

Jednobramkowe prowadzenie po 30 minutach oczywiście nie rozstrzygało, było dla gospodarzy nagrodą za rozważną i skuteczną grę. Drugą połowę jednak od dwóch trafień dla Azotów zaczął Kowalczyk i trzeciego – z karnego – Łukasz Rogulski i teraz to gospodarze musieli odrabiać straty. Zaczęli też mylić się pod bramką Wadima Bogdanowa.

W dusznej zabrzańskiej hali pełne ręce roboty mieli chłopcy od ścierania potu z parkietu.

Górnikowi starał się pomagać Łukasz Gogola, którego trzy indywidualne akcje podtrzymywały nadzieje gospodarzy.

Ale z minuty na minutę rysowała się przewaga silniejszych fizycznie Azotów, którzy dwukrotnie wykorzystali grę osłabionego Górnika z pustą bramką i wrócili na 2 gole zapasu. Górnik pękł, mnożył się festiwal pomyłek w ataku. Na 7 minut przed końcem spotkania straty do gości urosły do 6 bramek (19:25) i medal zaczął się zabrzanom wymykać.

W ostatnich minutach cudu już nie było – było za to nieprzyjemne starcie Tomczaka z Dawidem Dawydzikiem, po którym kapitan zabrzan padł na parkiet jak rażony piorunem. „Koparze” nic się jednak nie stało, za to z czerwoną kartką za faul mecz zakończył defensor Górnika Michał Adamuszek, a Górnik będzie miał po sezonie sportowego kaca.

Tytuł mistrza Polski – 10. z rzędu – już w środę zapewniła sobie Łomża Vive Kielce, a srebro po raz kolejny dla Orlen Wisły Płock. Obie drużyny zmierzą się jeszcze ze sobą w niedzielę „o honor”.

Górnik Zabrze – Azoty Puławy 22:28 (13:12)

GÓRNIK: Galia, Skrzyniarz – Bondzior, Daćko 5, Bis, Tomczak 4/3, Łyżwa 1, Sluijters 4, Czuwara 2, Buszkow 1, Gliński, Gogola 4, Kondratiuk, Dudkowski 1, Krawczyk, Adamuszek (CZK 60.). Kary 8 min. Trener Marcin LIJEWSKI.

AZOTY: Bogdanow, Zambrzycki, Borucki – Akimienko 4/1, Łangowski 3, Podsiadło, Przybylski 2, Jurecki 2, Szyba, Rogulski 6, Kowalczyk 6, Dawydzik 3, Gumiński 1, Seroka, Baranowski, Jarosiewicz 1. Kary 8 min. Trener Robert LIS.

Sędziowali: Filip Fahner i Łukasz Kubis (Głogów).


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus