Samba na cztery takty

Były tańce, piękne akcje, efektowne gole. Canarinhos urządzili sobie 36-minutowy karnawał kosztem ambitnych, ale bezradnych wobec ich siły Koreańczyków.


Gdyby ktoś zapytał, kogo można uznać dziś za faworyta nr 1 mundialu, w odpowiedzi można by włączyć 29 minutę meczu, odbywającego się w poniedziałek j na Ras Abu Aboud Stadium. Po kapitalnej akcji, chyba najlepszej dotąd na turnieju – rozpoczętej przez żonglującego piłkę Richarlisona nad głowami Koreańczyków i przez niego wykończoną – Brazylijczycy odbyli trzeci tego wieczoru taniec wokół strzelca gola, po czym podbiegli do ławki rezerwowych i tam zaprosili do tańca… swojego selekcjonera. Tite też wykonał kilka rytmicznych ruchów, mając wielką satysfakcję z czystej radości, jaką czerpali z gry jego podopieczni.

Świeżość i Neymar

To była samba, którą współreżyserował, umożliwiając zawodnikom złapanie świeżości. Po porażce z Kamerunem tłumaczył rezerwowy skład m.in. przykładem… reprezentacji Polski z meczu z Argentyną. Fizjolog sztabu szkoleniowego Canarinhos zmierzył, że intensywność naszej gry spadła o 40 procent, co miało uzasadniać, czemu warto w trzeciej kolejce dać odpocząć zawodnikom. Na konfrontację z Koreą wystawił zaledwie jednego zawodnika (Militao), który znalazł się też w jedenastce na ostatnie grupowe spotkanie. Nikt nie płakał po Gabrielu Jesusie i Alexie Tellesie, którzy wskutek urazów musieli wrócić do kraju, skoro do składu wrócili Danilo i – przede wszystkim – Neymar, leczący swe kostki sponiewierane w rozpoczynającym turniej meczu z Serbią.

Neymar potrzebował niecałego kwadransa, by wpisać się na listę strzelców. Co prawda do wykonania rzutu karnego przygotowany był już Richarlison, ale oddał piłkę Neymarowi. Ten pocałował ją i posłał bez trudu obok koreańskiego bramkarza.

Oczy się świeciły

Gol nr 7 w 12. występie gwiazdora PSG w finałach MŚ był kontynuacją piłkarskiego karnawału, jaki Canarinhos rozpoczęli za sprawą Viniciusa Juniora, który ze spokojem wykończył szarżę Raphinhi. W niespełna dwa kwadranse Brazylijczycy zdobyli 3 bramki, czyli tyle ile w fazie grupowej, a jeszcze przed końcem I połowy poprawili ten wynik, gdy z finezyjnego dogrania Viniciusa z lewej flanki skorzystał Paqueta. Było czym nacieszyć oczy.

Koreańczycy, którzy szybko zostali odarci ze złudzeń o drugim w dziejach występie w ćwierćfinale MŚ i bronieniu w Katarze honoru Azji, mimo wszystko próbowali się odgryzać. Grali ambitnie, zdyscyplinowani, walczyli o honorowe trafienie. Dlatego Alisson kilkukrotnie musiał się wykazać, a gdy na ostatnie 10 minut ustąpił miejsca między słupkami Wevertonowi, nie czynił tego z czystym kontem. Na kwadrans przed końcem wysiłek Korei został bowiem nagrodzony. Gol Paika Seung-Ho po uderzeniu z dystansu urodą nie ustępował tym strzelanym przez Brazylię.

Ta teraz zagra z Chorwacją – i trudno wyobrazić sobie, by w tej dyspozycji znów miała pakować walizki na etapie ćwierćfinału, jak w trzech z czterech ostatnich mundiali.

Wojciech Chałupczak

Brazylia – Korea Południowa 4:1 (4:0)

1:0 – Vinicius, 7 min, 2:0 – Neymar, 13 min (karny), 3:0 – Richarlison, 29 min, 4:0 – Paqueta, 36 min, 4:1 – Paik, 76 min.

BRAZYLIA: Alisson – Militao (63. Dani Alves), Marquinhos, Thiago Silva, Danilo (72. Bremer) – Paqueta, Casemiro – Raphinha, Neymar (81. Rodrygo), Vinicius (72. Martinelli) – Richarlison. Trener TITE.

KOREA POŁUDNIOWA: Kim Seung-Gyu – Kim Moon-Hwan, Kim Min-Jae, Kim Young-Gwon, Kim Jin-Su (46. Hong) – Hwang Im-Beom (65. Paik), Jung (46. Ho-Yoon Son) – Hwang Hee-Chan, Lee Jae-Sung (74. Lee Kang-In), Heung-Min Son – Cho (80. Ui-Jo Hwang). Trener Paulo BENTO.

Sędziował Clement Turpin (Francja). Widzów 43847.
Żółte kartki: Jung
Piłkarz meczu – RICHARLISON.


Na zdjęciu: W grze Brazylii czuć było wczoraj podwórkowy wręcz entuzjazm.
For. facebook.com/fifaworldcup