Brede ma zastąpić Noconia w Podbeskidziu

Adam Nocoń nie poprowadzi Podbeskidzia w przyszłym sezonie. Wygasająca z końcem czerwca umowa nie została przedłużona – taka informacja pojawiła się w środowy wieczór na oficjalnej stronie internetowej klubu. Potwierdziło się zatem to, o czym informowaliśmy już kilka razy. Takim rozwojem wypadków nie był zaskoczony sam zainteresowany. – Mówiło się o tym już od jakiegoś czasu, więc byłem na to przygotowany. Szkoda jedynie, że dowiedziałem się o ostatecznej decyzji w… swoje urodziny – powiedział nam wczoraj Adam Nocoń, były już szkoleniowiec „górali”.

Trzeba ryzykować

Szkoleniowiec, który poprowadził Podbeskidzie w 31 ligowych meczach poprzedniego sezonu, ani nie był specjalnie załamany, ani też zły na decyzję klubu spod Klimczoka. – Nie mam żalu do klubu. Kontrakt został podpisany do końca sezonu, a w takiej sytuacji umową można albo przedłużyć, albo nie. Rozstaliśmy się z Podbeskidziem w zgodzie. Nie mam do nikogo żadnych pretensji – zaznaczył Adam Nocoń. Postanowiliśmy zatem zasięgnąć przyczyn podjętej decyzji u [Tomasza Mikołajki], prezesa Podbeskidzia. – To była bardzo trudna decyzja i przed jej podjęciem zastanawialiśmy się długo, co z tym sztabem szkoleniowym mamy zrobić. Wizja trenera Adama Noconia nie przypadła nam do gustu. Chcemy zmienić system gry. Chcemy, aby Podbeskidzie grało bardziej ofensywnie i dominowało na boisku. Tego nam zabrakło w minionym sezonie – powiedział nam sternik bielskiego klubu. – Na pewno trener obejmował zespół w bardzo trudnej sytuacji i wyciągnął go na prostą. Jesienią ustabilizował grę w defensywie, ale aby bić się o najwyższe cele, trzeba ryzykować. Oczywiście, wtedy można przegrać, ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa – dodał Tomasz Mikołajko.

Będzie trener, będą konkrety

Najważniejszym pytaniem, które teraz zadają sobie kibice Podbeskidzie jest to, kto poprowadzi Podbeskidzie w kolejnym sezonie? Przypomnijmy, że już od jakiegoś czasu spekulowano na ten temat, a teraz wszystko wskazuje na to, że nowym szkoleniowcem „górali” zostanie były trener Chojniczanki, Krzysztof Brede, który do klubu przyjdzie wraz ze swoim asystentem, Hubertem Kościukiewiczem, bo Adrian Pajączkowski opuszcza Podbeskidzie wraz z Adamem Noconiem. – W poniedziałek ogłosimy nazwisko nowego trenera. Tyle mogę na tę chwilę powiedzieć – prezes Mikołajko nie potwierdził wczoraj nazwiska nowego opiekuna zespołu. – W poniedziałek również ogłosimy plan przygotowań, chociaż jest on już gotowy. W momencie, kiedy nazwisko nowego szkoleniowca będzie już znane, będziemy wspólnie podejmować decyzje, co do personaliów. Razem ustalimy, kto odejdzie z klubu, a kto zostanie. Generalnie rewolucji kadrowej nie chcemy. Będziemy rozmawiać na temat czterech zawodników: Kamila Wiktorskiego, Damiana Chmiela, Dymityra Ilijewa i Łukasza Hanzela. Tym piłkarzom kończą się 30 czerwca kontrakty – przybliżył sternik Podbeskidzia.

Czekają na przelew

Tymczasem wczoraj, na stronie internetowej szczecińskiej Pogoni, pojawiło się oświadczenie o… trudnych negocjacjach w sprawie transferu Mariusza Malca z Podbeskidzia. Przypomnijmy, że przed niespełna dwoma tygodniami piłkarz przeszedł testy medyczne i wydawało się, że lada chwila podpisze kontrakt z „Portowcami”, którego szczegóły są już ustalone. Szczecinianie piszą, że Podbeskidzie kilkukrotnie zmieniało warunki umowy między klubami. – 1 lipca obrońca zostanie zawodnikiem Pogoni. W przypadku braku chęci współpracy, Pogoń wpłaci na konto Podbeskidzia kwotę odstępnego. Niestety poszkodowany będzie zawodnik, który dołączy do drużyny dopiero podczas obozu przygotowawczego we Wronkach – oto fragment wspomnianego oświadczenia. Chodzi właśnie o stosowny przelew. – Sprawa transferu Mariusza Malca do Pogoni jest jasna. Szczecinianie mogą aktywować klauzulę odstępnego. Podbeskidzie czeka na przelew stosownej kwoty. Jeżeli trafi on na klubowe konto, zawodnik będzie mógł rozpocząć treningi z nowym zespołem – wyjaśnia prezes Mikołajko. Jak doskonale wiadomo sytuacja finansowa Podbeskidzia nie jest łatwa i klub z niecierpliwością oczekuje na pieniądze ze sprzedaży Mariusza Malca. Nie znamy konkretnej kwoty, ale dla bielszczan to spory zastrzyk gotówki.