Brosz musi jakoś sklecić obronę na nowo

Jeśli chodzi o lewą obronę, to o miejsce w zespole Górnika rywalizuje dwójka zawodników. To Michał Koj, który trafił do Zabrza latem zeszłego roku z Ruchu, a także Adrian Gryszkiewicz, kolejny ze zdolnych wychowanków Gwarka Zabrze, który w pierwszym zespole jest od zimy.

Kontuzja barku

Na początku pewniakiem był Koj. W poprzednim, tak udanym sezonie dla „górniczej” jedenastki, wystąpił w 29 ligowych spotkaniach, w których zdobył trzy bramki. Pod koniec rundy wiosennej trener Marcin Brosz zaczął jednak stawiać na ledwie 18-letniego Gryszkiewicza. Młody, grający bez kompleksów zawodnik, szybko wprowadził się do zespołu. Także obecne rozgrywki zaczął w wyjściowym składzie. Tak było do 6 kolejki i do przegranego meczu z Wisłą w Krakowie 0:3. Po tym meczu szkoleniowcy Górnika zdecydowali się na zmiany na obu bokach obrony. Na prawej w miejsce Kacpra Michalskiego zaczął grać Przemysław Wiśniewski, a na lewą wrócił Koj, który w pierwszych meczach tego sezonu grał też na środku obrony.

Wydawało się, że Koj na dłużej zapewni sobie miejsce na boku defensywy. W pucharowym starciu z Unią Hrubieszów na początku października doznał jednak kontuzji. – Skoczyłem do głowy. Zawodnik drużyny przeciwnej popchnął mnie w biodro i źle upadłem na rękę, tak, że wyskoczył mi bark. Zresztą wyskoczył mi wtedy dwa razy, przy tym feralnym upadku i potem, jak chciałem wyrzucić piłkę z autu. Na szczęście sam wskoczył potem na swoje miejsce – opowiada piłkarz.

Uraz na meczu kadry

Jakby mało było tych kłopotów, to na meczu kadry do lat 20, w spotkaniu turnieju Elite League z Czechami na stadionie Widzewa w zeszłym tygodniu, kontuzji nabawił się też Gryszkiewicz. Młody zawodnik wytrzymał w wygranym 3:0 spotkaniu z rywalem zza południowej granicy pół godziny. Potem na murawie zastąpił go Dominik Steczyk. 18-latek ma poobijaną kostkę, jego występ w poniedziałkowym spotkaniu przeciwko Cracovii stoi także pod bardzo dużym znakiem zapytania. Na razie obaj piłkarze trenują indywidualnie.

Już raz tam grał

Dodajmy, że w ostatnim sparingowym meczu z Wisłoką Dębica przed tygodniem na lewej obronie z konieczności wystąpił nominalny skrzydłowy Adam Ryczkowski.

W rozmowie z Maciejem Ambrosiewiczem zażartowaliśmy, że uniwersalny, młody zawodnik, też mógłby wystąpić na tej pozycji. – Już raz tam grałem. Było to 40 minut w pierwszej lidze w wyjazdowym meczu z Chrobrym. Wolę jednak występować na swojej nominalnej pozycji w środku pomocy – odpowiada „Ambro”. Co w tej sytuacji zrobi trener Brosz?