Brożek: W szatni Wisły jest lepsze powietrze

Mateusz MIGA: Czwarty debiut w Wiśle za panem. Jak wrażenia?

Paweł BROŻEK: – Czwarty? Przestałem już liczyć. Ponoć dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, a ja już zrobiłem to kilka razy. Zawsze jest to dla mnie miłe uczucie, jestem związany emocjonalnie z tym klubem. To coś wspaniałego, że mogę tutaj zagrać po raz kolejny.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Jak czuł się pan na boisku?

Paweł BROŻEK: – Nie było źle. I fizycznie i jeśli chodzi o czucie piłki. Za parę tygodni powinno to wyglądać jak należy. Po meczu uzmysłowiłem sobie, że ostatnio tyle minut rozegrałem chyba w grudniu zeszłego roku roku. Ciężko trenowałem przez te 6 tygodni. Zanim dojdę do optymalnej dyspozycji jeszcze trochę to potrwa.

Wygląda na to, że na razie czeka pana rola rezerwowego.

Paweł BROŻEK: – Rozmawiałem z dyrektorem sportowym i z trenerem, więc wiem jaka rola czeka mnie w zespole i zgodziłem się na to. A co się wydarzy w przyszłości, to zobaczymy.

Może pan opisać tę rolę bardziej szczegółowo?

Paweł BROŻEK: – Mam rozśmieszać zespół (śmiech). W tym momencie Zdenek jest poza konkurencją. Gra bardzo dobrze, strzela bramki, ale jeśli będzie okazja pomóc drużynie, będę starał się to robić.

W meczu z Lechią, dopóki Ondraszek był na boisku, graliście razem w ataku. To może być wariant na ligę?

Paweł BROŻEK: – Gdy dojdę do optymalnej dyspozycji fizycznej to może tak być. We wtorek trener chciał wygrać to spotkanie, dlatego zdecydował się na grę dwójką w ataku.

Jako pierwszy podszedł pan do piłki w konkursie rzutów karnych. Pamięta pan kiedy ostatnio strzelał karnego?

Paweł BROŻEK: – Pamiętam, to było w meczu z Koroną. Bramkarz obronił, ale dobiłem ten strzał. Teraz wróciłem do klubu, 35 lat na karku, musiałem wziąć ten ciężar na siebie, nie ma wymówek. Sam się zgłosiłem od pierwszego karnego, gdy trener pytał, kto się najlepiej czuje.

O grze Wisły ostatnio mówiło się w samych superlatywach, ale dwa ostatnie spotkania trochę odmieniły tę opinię.

Paweł BROŻEK: – Wisła będzie miała różne momenty w tym sezonie, zdajemy sobie z tego sprawę. Przyjdą ciężkie chwile, tylko trzeba będzie je przezwyciężyć tak jak w trakcie spotkania ze Śląskiem we Wrocławiu. Jesteśmy gotowi na te problemy, trzeba pracować dalej, na dzisiaj skupiamy się na meczu z Koroną.

Jak przebiegały negocjacje z Arkadiuszem Głowackim w sprawie powrotu?

Paweł BROŻEK: – Troszeczkę do mnie podzwonili. Na początku nie kwapiłem się z powrotem. Po takim pożegnaniu myślałem, że gra dla Wisły to dla mnie zamknięty rozdział. Taka jest potrzeba chwili – Wisła jest w trudnej sytuacji no i po prostu chcę jej pomóc. Z Arkiem o kontrakcie nie rozmawiałem, unikaliśmy takiej sytuacji.

Szatnia Wisły nieco się zmieniła przez ostatnie tygodnie. Czuć tam inne powietrze?

Paweł BROŻEK: – Jest świeższe, trener uczy grać w piłkę a nie jak się przesuwać po boisku. Widać to po wynikach i grze, a i atmosfera jest zupełnie inna. Nie chciałbym wracać do przeszłości, bo to za nami. Ale sami widzicie, że Wisła nagle znów jest w stanie strzelić pięć goli Lechowi czy Lechii, a wiosną było z tym średnio.

Miał pan latem inne oferty?

Paweł BROŻEK: – Było coś ze Stanów Zjednoczonych. Fajny klimat, ale nic z tego nie wyszło. Były dziwne propozycje, jakaś egzotyka, ale mam małe dzieci i nie chciałem teraz ruszać się z Polski.

Trenera Stolarczyka pamięta pan z boiska, bo wspólnie graliście w Wiśle.

Paweł BROŻEK: – Często woził mnie na treningi, bo blisko mieszkaliśmy. Był naszym trochę jakby starszym bratem. Opiekował się nami i pomagał w wejściu do dorosłego futbolu.

Po pańskim odejściu Wisła zastrzegła pański numer, więc tym razem nie było problemów z jego odzyskaniem.

Paweł BROŻEK: – Burdenskiego nie ma w klubie, więc faktycznie było nieco łatwiej.

Dużo mówi się ostatnio o powiązaniach klubu z grupami kibicowskimi. Chce pan to jakoś skomentować?

Paweł BROŻEK: – Już tyle rzeczy powiedziano na ten temat, że mój komentarz jest zbędny. Zespół skupiony jest tylko i wyłącznie na pracy, a to co się dzieje dookoła klubu nie powinno nas interesować.