Brzęczek powinien z kadrą pracować dalej

Trwa dyskusja na temat przyszłości selekcjonera. Swoje zdanie na temat wszystkiego ma też Henryk Kasperczak.


Przypomnijmy, kontrakt Jerzego Brzęczka z PZPN kończy się 31 lipca. Prezes Zbigniew Boniek chce, żeby umowa była przedłużona do końca grudnia br. Weryfikacją pracy obecnego selekcjonera miałyby być jesienne mecze w drugiej edycji Ligi Narodów, gdzie w grupie A we wrześniu, październiku i listopadzie przyjdzie się nam mierzyć z Holandią, Bośnią i Hercegowiną oraz Włochami.

Duże oczekiwania

O zdanie na temat wszystkiego prosimy [Henryka Kasperczaka], świetnego reprezentanta Polski, który potem z powodzeniem pracował na Czarnym Lądzie, gdzie z sukcesami prowadził kilka afrykańskich reprezentacji, a potem do kolejnych sukcesów, także w europejskich pucharach, prowadził Wisłę Kraków.

– Powiem tak, jeżeli chodzi o politykę sportowa dotyczącą pracy trenerskiej, to zawsze są duże znaki zapytania. Ze szkoleniowcami są rożne wypadki, zdarzało się przecież, że ten czy inny szkoleniowiec zakwalifikował się z prowadzoną przez siebie drużyną do finałów jakiejś imprezy, w zależności od konfederacji, a potem nagle bywał odsunięty od prowadzenia zespołu – tłumaczy popularny „Henri”.

73-letni Henryk Kasperczak dodaje. – Tutaj powiedziałbym tak, trener podpisując umowę, to wiadomo, zawsze jest w jakiś celu parafowana, chodzi o osiągniecie postawionego celu.

W tej sytuacji z Jerzym Brzęczkiem przy tym całym zamieszaniu, to ta sytuacja nie powinna spowodować, żeby on w tych przełożonych na przyszły rok mistrzostwach Europy nie brał udziału. Jest zawsze niebezpieczeństwo, co się dzieje przed takimi turniejami.


Czytaj jeszcze: Co zwalniało trenerów?


Teraz mówimy o Lidze Narodów, gdzie przyjdzie nam grać z silnymi rywalami. Nie jest to łatwa grupa, gdzie są takie reprezentacje jak Włochy czy Holandia. Znając wymagania prezesa Bońka, to stawia tutaj taką dosyć napiętą sytuację. Występuje z taką myślą presji w stosunku do szkoleniowca, żeby ta prowadzona przez niego drużyna grała lepiej i pokazała się z jak najlepszej strony, jeśli chodzi o wartość i jakość gry, bo tego jeszcze nie zaprezentowała .

Wynik wynikiem, bo bardzo fajnie, że znowu zakwalifikowaliśmy się na ważny turniej, ale tutaj ważne są chyba dla prezesa inne aspekty. Mnie wydaje się, że powinno być trochę przeciwnie, że trener powinien być dodatkowo umotywowany, powinno być jasno powiedziane, drużyna awansowała, ale jednocześnie oczekujemy lepszej gry – mówi doświadczony szkoleniowiec.

Trzeba zaufać trenerowi

Pomysł prezesa Bońka wielu nie przekonuje. – To kwestia zaufania, kwestia moralna, bo nie wiem co się będzie działo w głowie Brzęczka czy piłkarzy, kiedy tak się sprawę stawia, że jak nie wyjdzie jeden czy drugi mecz, to mogą być podjęte różne decyzje.

Ja uważam, że inaczej powinno się podejmować takie decyzje. Chodzi o to, żeby jeszcze bardziej zmobilizować i piłkarzy i trenera, tak, żeby zaufać mu w tym co robi i pozwolić mu być umotywowanym szczególnie w tych przygotowaniach do Euro, bo ta drużyna powinna grać coraz lepiej.

Z drugiej strony, żeby tak było, to potrzebna jest dobra i klarowna sytuacja wokół kadry, wokół samego trenera, a także zawodników – tłumaczy trener Kasperczak.


„Henri” przeżył niejedno

Henryk Kasperczak prowadził w swojej karierze aż pięć reprezentacji, wszystkie na Czarnym Lądzie. Pod tym względem jest jednym z najbardziej doświadczonych szkoleniowców na świecie. Zaczął z Wybrzeżem Kości Słoniowej w 1993 roku. Ze „Słoniami” zdobył trzecie miejsce podczas Pucharu Narodów rok później.

Henryk Kasperczak
Henryk Kasperczak w Senegalu fot: Mor Fall/Stades

Potem było wicemistrzostwo Afryki z narodową jedenastką Tunezji, a także awans do finałów MŚ w 1998 roku. Na francuskim mundialu doszło do nieoczekiwanej sytuacji. Po dwóch grupowych porażkach z Anglią 0:2 i z Kolumbią 0:1, trener Kasperczak został odsunięty od prowadzenia „Orłów Kartaginy”. W ostatnim grupowym spotkaniu z Rumunią drużynę prowadził już jego asystent Ali Selmi.

Potem „Henri” prowadził jeszcze Maroko, a następnie z powodzeniem Mali, które doprowadził do czołowej czwórki PNA w 2002 roku. Za ten sukces otrzymał nawet kawałek ziemi w Bamako! Potem był Senegal i powtórka z tego, co wydarzyło się w pracy z Tunezyjczykami.

Na finały Pucharu Narodów w 2008 roku drużyna z takimi zawodnikami w składzie, jak El Hadji Diouf, Papa Bouba Dioup, Henri Camara czy Tony Sylva jechała z postanowieniem i zadaniem pierwszego triumfu w kontynentalnym czempionacie. Skończyło się źle, bo już po drugim meczu i porażce z Angolą 1:3 trzeba się było żegnać z turniejem.

Po tamtej porażce w Tamale w Ghanie Kasperczak postanowił sam – ze względu na karygodne zachowanie swoich piłkarzy, którzy mieli kłopoty z przestrzeganiem dyscypliny – odejść. W ostatnim grupowym meczu z RPA (1:1) „Lwy Terangi” prowadził już jego asystent Lamine Ndiaye.

W tym samym czasie kibice w Dakarze chcieli puścić z dymem reprezentacyjny stadion w stolicy. Ostatecznie skończyło się na spaleniu siedziby Senegalskiej Federacji Piłkarskiej…


BYLI REPREZENTANCI O SELEKCJONERZE BRZĘCZKU

Janusz Kupcewicz, zdobywca 3 miejsca podczas MŚ w Hiszpanii w 1982 roku

– Dla mnie sprawa nie podlega dyskusji, awansował z reprezentacją Polski do finałów mistrzostw Europy i trzeba mu dać szansę te Euro rozegrać, to chyba nie podlega dyskusji. Nie wiem kto się nad tym zastanawia? Mówię tak, choć sam trenera Brzęczka nie znam. Na moją logikę i myślenie człowieka, który funkcjonuje w piłce od dzieciństwa, to nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.

Co do pomysłu prezesa PZPN, to niech się również Zbyszek Boniek poda do dymisji. O czym my mówimy? Dajcie człowiekowi, który wprowadził reprezentację do finałów Euro popracować i poprowadzić tą drużynę w tym finałowym turnieju.

Wprowadził ją tam i obojętnie jak grała, bo sam też mam mieszane uczucia odnośnie tego jak się prezentowała, to osiągnął sukces i tyle. Ja nie widzę na przykład jakiś przeszkód, żeby kontrakt był przedłużony do grudnia, ale przyszłego roku.

Jeżeli ktoś chciał Brzęczka zmienić, to mógł to zrobić zaraz po eliminacjach, a nie zwalać teraz wszystko na koronawirusa, na to że turniej jest przełożony. Trzeba było zaraz po eliminacjach zadziałać i powiedzieć „do widzenia panie Brzęczek, nie jest pan nam potrzebny”, no i wziąć jakiegoś oryginała.

Jan Tomaszewski, zdobywca 3 miejsca podczas MŚ w RFN w 1974 roku

– Ja podziękowałby Jurkowi z końcem jego kontraktu. Jego praca nie daje żadnych gwarancji. Zresztą „Lewy” kiedyś powiedział, po bodajże przegranym meczu z Włochami na Stadionie Śląskim, „że musimy zacząć grać swoje”. W tej sytuacji trenerowi trzeba podziękować już teraz, bo to wszystko go przerosło.

Ja nie widzę żadnych szans, żeby ta drużyna nabrała automatyzmu przy Brzęczku, który doprowadził do tego, że mając kapitalnych zawodników nic nie gramy i nie mamy swojego stylu. Powiedziałem w odniesieniu do selekcjonera, że wyszedł z klubu, ale klub z niego nie wyszedł. Czym mi się naraził? Niczym.

Moje zdanie na temat jego pracy z kadrą jest takie, że ta drużyna nie ma automatyzmu, a do tego cały czas gramy innym składem. Cały czas gramy dwoma „9”, a były też takie, że na boisku mieliśmy aż trzy „dziewiątki”. Były mecze, że graliśmy trzema defensywnymi pomocnikami.

Ligę Narodów przegraliśmy w sposób kompromitujący, po wspaniałym pierwszym meczu z Włochami na ich terenie, który powinniśmy byli wygrać. Do tego jeszcze jakieś dziwne roszady z bramkarzami, gdzie dochodzi potem do konfliktów. To wszystko sprawia, że nie ma automatyzmów w grze.

Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek i Zbigniew Boniek póki co zdani są na siebie. Tak też będzie w 2021 roku? Fot. Adam Starszyński/Pressfocus.pl