Brzęczek walczy (z problemami) o pierwszy koszyk

Słowa, nawet odważne, wypowiada się dość łatwi, kłopot w tym, że z czterech meczów rozegranych po mundialu w Rosji, trzy stanowiły selekcję wyłącznie negatywną. Najlepszy występ pod kierunkiem nowego selekcjonera biało-czerwoni zanotowali w jego debiucie, w Bolonii. Zagrali wówczas bardzo rozsądnie, zgodnie z DNA polskich piłkarzy – główny punkt strategii stanowiły solidna defensywa i zabójcze kontrataki.

Z ziemi włoskiej powiało wówczas dużym optymizmem, niestety – wyjazdowy remis z Italią nie okazał się nowym początkiem w funkcjonowaniu drużyny narodowej. Po nim nastał czas eksperymentów wiodących w ślepą uliczkę. Bo biało-czerwoni zwyczajnie nie potrafią się odnaleźć, kiedy na boisku brakuje skrzydłowych.

Czy październik został stracony?

Szybko zatem po nieudanym październikowym dwumeczu na Stadionie Narodowym selekcjoner dał do zrozumienia, że jedyną słuszną koncepcją – także w jego pojęciu – jest powrót do ustawienia 1-4-2-3-1 (lub pokrewnego 1-4-4-2, ale przy słabszej niż w październiku formie Krzysztofa Piątka i Arka Milika należy zakładać, że to zdecydowanie wariant numer 2).

Poza protokołem selekcjoner przekonywał już kilka dni po zakończeniu poprzedniego zgrupowania, że nie był to czas stracony. Był to bowiem okres, w którym kibice mogli się przekonać o ile bardziej – na obecnym etapie budowy drużyny narodowej – Jakub Błaszczykowski potrzebny jest reprezentacji niż na przykład… drugi napastnik w wyjściowym składzie.

Sprawa Kuby wyraźnie bolała

Mimo zastrzeżeń wygłaszanych od początku pracy w PZPN, że obaj z Kubą są przygotowani na wytykanie rodzinnej koligacji przy kolejnych powołaniach, Brzęczka bolało – i to nawet bardzo – że przedstawiciele mediów, a przede wszystkim kibice, kwestionują obecność doświadczonego skrzydłowego VfL Wolfsburg w drużynie narodowej.

Dlatego przed miesiącem selekcjoner – z ulgą, choć nieoficjalnie – wyraził graniczące z pewnością przekonanie, że po porażkach z Portugalią i Włochami postrzeganie tej sytuacji ulegnie zmianie o 180 stopni. Biało-czerwoni o wiele lepiej spisywali się bowiem w obu meczach rozegranych w Chorzowie, gdy na boisku obecny był duet Błaszczykowski – Kamil Grosicki.

Adresatem przekazu Zbigniew Boniek?

Kto wie, być może nieoznaczonym adresatem tego przesłania był prezes PZPN, Zbigniew Boniek, który od dłuższego już czasu nie był – jak wieść niesie – wielkim zwolennikiem dalszej obecności Kuby w kadrze? – Potwierdzam, że wracamy do gry w naszym podstawowym ustawieniu.

W październikowych meczach szukaliśmy innych rozwiązań, ale nie wyglądało to dobrze. Dlatego teraz będziemy skupiali się już na udoskonalaniu systemu, który w ocenie nas wszystkich jest najlepszy dla reprezentacji. Chcemy odnieść zwycięstwo w spotkaniu Czechami, zastosujemy optymalne ustawienie ze skrzydłowymi – obwieścił Brzęczek w Gdańsku.

Błaszczykowski to problem trenera, nie drużyny

Fakt, że z dwoma doświadczonymi skrzydłowymi w składzie reprezentacja Polski spisywała się co najmniej o klasę lepiej niż bez nich, tocząc (w miarę) wyrównaną walkę, a przede wszystkim – stwarzając bramkowe sytuacje, jest bezsporny, Brzęczek nie ucieknie jednak od problemu, jakim jest śladowy czas, który w obecnym sezonie Kuba dostał od trenera Wilków.

Stąd wzięły się zresztą plany powrotu Błaszczykowskiego do Wisły Kraków. Trudno bowiem wyobrazić sobie nawet, żeby w marcu – po de facto ponad półrocznym rozbracie z grą – były kapitan drużyny narodowej nadal miał pretendować choćby do szerokiej kadry.

Aby jednak strategia selekcjonera miała sens, Jakuba nie powinno zabraknąć na boisku w którymkolwiek z listopadowych meczów reprezentacji. I to w maksymalnym wymiarze czasowym, w jakim oczywiście będzie w stanie rywalizować na najwyższych obrotach. Bo to jedyna na długie tygodnie szansa, aby sprawdził się w meczowych warunkach.

Na dziś z pewnością Kuba stanowi duży problem nie tyle kadry – bo kiedy pojawia się na boisku, broni się jakością – co Brzęczka. Uprzywilejowany status gracza Wilków może bowiem rzutować na atmosferę. Na tak niezachwiane zaufanie u selekcjonera nie mogą bowiem liczyć inni kandydaci do kadry. Wspomniany Grosicki, kiedy znalazł się na zakręcie w Hull, wylądował też poza szeroką kadrą podczas wrześniowego zgrupowania.

W listopadzie wśród powołanych zabrakło natomiast Rafała Kurzawy. A pomocna dłoń nie została też wyciągnięta w kierunku Michała Pazdana – etatowego stopera w poprzedniej selekcjonerskiej kadencji. Zatem zarzut o podwójne standardy i nierówne zasady, jeśli sytuacja miałaby się przedłużać, byłby z perspektywy selekcjonera nie do odparcia.

Permanentny wakat na lewej obronie

A na tym kłopoty przebudowywanej reprezentacji, niestety, się nie kończą. Lewa obrona nadal pozostaje piętą Achillesową naszej drużyny narodowej, Pierwszy z kandydatów, mistrz Rosji w barwach Lokomotiwu Moskwa – Maciej Rybus – na co uwagę zwrócił zresztą sam Brzęczek, ma częste problemy zdrowotne.

Faworyt selekcjonera, Arkadiusz Reca, nie dość, że nie przebił się w Atalancie Bergamo i obecnie jest rekonwalescentem, nie potrafi bronić na europejskim poziomie. Stanowi więc melodię raczej bardziej odległej niż najbliższej przyszłości.

Jędrzejczyk wejdzie w buty Wawrzyniaka?

Szansę dostał już Rafał Pietrzak, ale dowodu, czy w destrukcji zapewni wymaganą jakość, także dotąd nie dostarczył. Stąd niespodziewane powołanie dla Huberta Matyni z Pogoni Szczecin, gracza obunożnego i – mimo młodego wieku – już weterana w walce z kontuzjami.

Szczęśliwie, od roku urazy omijają jednak 23-latka, więc pod okiem Kosty Runjaicia zrobił na tyle duże postępy, że w obecnej rundzie – choć nie od razu – wygrał w klubie rywalizację z solidnym w polskich realiach Ricardo Nunesem. I to wystarczyło, aby otrzymać powołanie do kadry…

Cóż, nie można wykluczyć, że Artur Jędrzejczyk, który – z powodzeniem – występuje w Legii na środku obrony może wejść w buty… Jakuba Wawrzyniaka, który mawiał, że jest jedynie dublerem lewego defensora w kadrze.

Tego idealnego, ale nieistniejącego. Tyle że w przeddzień meczu z Czechami doświadczony legionista także nie trenował z powodu lekkiego urazu. – Stan zdrowotny nie jest optymalny, Jędrzejczyk i Damian Szymański mają nadal problemy, decyzje w kwestii ich występu podejmiemy dopiero w dniu meczu – zawyrokował trener Brzęczek.

Czy drużynę można budować w oparciu jedynie o… logikę?

Selekcjoner może być spokojny o formę Roberta Lewandowskiego i stabilną drugą linię, z Grzegorzem Krychowiakiem, Mateuszem Klichem i Piotrem Zielińskim w środku. Listopadowe zestawienie defensywy będzie natomiast jeszcze większym eksperymentem niż gra bez skrzydłowych w październiku.

Jan Bednarek ma przecież na koncie niewiele minut w barwach Southamptonu. Bez rytmu meczowego nie wydaje się kandydatem do pokierowania środkiem defensywy biało-czerwonych. Zaś powołany w trybie awaryjnym Thiago Cionek nie dość, że pewnego pułapu już nie przeskoczy, to jeszcze bywa niefartowny, co zaprezentował na mundialu.

Logika podpowiada, że wreszcie nadszedł – długo przez piłkarza wyczekiwany – czas na rzetelny sprawdzian Marcina Kamińskiego, regularnie występującego w Bundeslidze. Pytanie tylko, czy przy potencjale polskiego futbolu – bez wątpienia niesięgającym czołowej dziesiątki, a może nawet dwudziestki globu – w budowie reprezentacji selekcjoner powinien w pierwszej kolejności kierować się logiką?

Stary i dobry znajomy Brzęczka

Wybory Adama Nawałki, związane z Pazdanem, na pewnym etapie Milikiem, Sławomirem Peszką, czy ważnym epizodem Sebastiana Mili stały przecież w sprzeczności z racjonalnymi przesłankami…

Nie tylko jednak z tego względu dobrze się stało, że Brzęczek zdecydował się na powołanie Adama Buksy. To z jednej strony mocno wyróżniający się napastnik w Lotto Ekstraklasie. Z drugiej natomiast – stary i dobry znajomy Brzęczka z Lechii Gdańsk, z którym musiał przed czterema laty przetrwać najtrudniejsze chwile prowadząc biało-zielonych jako początkujący w najwyższej klasie trener.

Zważywszy że Buksa nadal spełnia kryteria młodzieżowca, sentyment trenera do młodziutkiego wówczas atakującego nie dziwi. A przecież w przypadku zbudowania Milika przez Nawałkę na gracza na miarę transferu do Napoli pierwszoplanową rolę odegrała sympatia szkoleniowca do zawodnika. Dopiero potem zaś pomysł byłego selekcjonera na tego piłkarza, daleki od występów na pozycji numer 9…

 

Prognozowany skład na Czechy:

Skorupski – Bereszyński, Bednarek, Kamiński, Matynia – Krychowiak, Klich – Błaszczykowski, Zieliński, Grosicki – Lewandowski.

 

Mecz towarzyski Polska – Czechy

15 listopada, godz. 18.00

Transmisja:

CT Sport, Polsat Sport, TVP 1, TVP Sport