Budujcie jak najszybciej!

Musimy patrzeć władzy na ręce, dążyć do tego, by projekt jak najszybciej był gotowy. Nie wiemy, jak wkrótce będzie wyglądała scena polityczna, dlatego nie ma co czekać – mówi Szymon Michałek o nowym stadionie przy Cichej...


Jeśli nowy stadion w Chorzowie faktycznie powstanie, to mimo takiego nagromadzenia legend składających się na piękną ponad 100-letnią historię Ruchu, należałoby rozważyć, czy przynajmniej jeden rząd wybranego z sektorów – najlepiej rodzinnego, którego jest gospodarzem – powinien zostać nazwany imieniem Szymona Michałka. Były kandydat na prezesa klubu czy członek komisji przetargowej obradującej przed laty w temacie budowy nowego obiektu zabiega o niego od lat, uświadamia społeczność kibiców, współorganizuje manifestacje, jest obecny w mediach. W ostatnim czasie, wykorzystując czas kampanii, wydeptywał ścieżki do czołowych polityków, rozmawiał z Donaldem Tuskiem, a w kancelarii prezesa rady ministrów przyjęli go na kilkudziesięciominutowe spotkanie Mateusz Morawiecki oraz Kamil Bortniczuk. To po spotkaniu z premierem i ministrem sportu i turystyki popularny „Simon” ogłosił, że rząd wspólnie z MSiT jest w stanie wyłożyć 50 procent środków potrzebnych na nowy stadion przy Cichej, czyli około 100-120 mln zł. Ciąg dalszy tej historii napisał się w środę, gdy w biurze poselskim Morawieckiego w centrum Katowic doszło do spotkania premiera z włodarzami Chorzowa oraz Ruchu, na którym deklaracje te podtrzymano. Prezes Seweryn Siemianowski przytaknął, że perspektywa nowego stadionu dla klubu, który obecnie jest bezdomny i musi grać w Gliwicach, a do wniosku licencyjnego na ekstraklasę wpisywać 50-tysięczny Śląski, jest tak bliska, jak chyba nigdy wcześniej.

Czas pilnowania

– Dla mnie nie jest to zdziwieniem. Wielu wątpiło w walkę o stadion, ale kibice, w tym ja, głęboko wierzyliśmy, że może się powieść – mówi nam Szymon Michałek.

– Na początku tej drogi nikt nie zdawał sobie sprawy, którędy będzie przebiegała, ale mieliśmy przed sobą jasno postawiony cel, czyli nowy stadion i konsekwentnie do niego dążyliśmy. Tego wynikiem są teraz rozmowy na szczeblu władzy miejskiej i rządowej – dodaje „Simon”, oczywiście na każdym kroku spotykający się z argumentami, że to tylko puste obietnice i kiełbasa wyborcza wyciągana przez rząd Prawa i Sprawiedliwości w stronę kibiców Ruchu.

– Przez lata nauczyliśmy się patrzeć władzy na ręce, szczególnie tej chorzowskiej. Wielokrotnie obiecywała nam pewne kwestie, nie spełniała ich, grała na zwłokę. Chyba każdy zna te historie czy słowa, które padały z ust prezydenta Kotali na manifestacjach, dlatego nie ma już sensu uch przypominać. Teraz jest czas przypilnowania, by ta inwestycja miała swoje szczęśliwe zakończenie – przyznaje Michałek.
Władze Chorzowa – prezydent Andrzej Kotala, wiceprezydent Marcin Michalik – póki co nie szukają publicznie tłumaczeń. Z wypowiedzi płynie przekaz, że jeśli rządowa dotacja na stadion znajdzie potwierdzenie w rzeczywistości, w latach 2024 czy 2025 miasto też będzie miało możliwość przeznaczenia środków – około 100 mln zł – na ten cel.

40 milionów „podatkowego bonusu”?

– W beczce miodu jest oczywiście szczypta dziegciu – zaznacza Michałek.

– Od dawna udawało mi się przewidywać kolejne ruchy Kotali, bo wraz z ludźmi ze swojego otoczenia wysyła pewne sygnały. Zaraz zacznie się festiwal grania na emocjach mieszkańców, że przez tę inwestycję wiele rzeczy w mieście nie zostanie zrealizowanych. Że czekają nas chude lata. To polityka na zniechęcenie ludzi do stadionu. Nie wiem, po co jest robiona. Jeśli jest się odpowiedzialnym gospodarzem, to tak działać się nie powinno. Zgoda, podchodzić ostrożnie, oszczędnie, ale nie straszyć ludzi – podkreśla gospodarz sektora rodzinnego na meczach Ruchu.

I przypomina, zdradzając ważną informację: – Skądinąd to prezydent Kotala obiecywał, że coroczny podatek wpływający do budżetu miasta ze Stadionu Śląskiego miałby być przeznaczony na budowę stadionu przy Cichej. Wróbelki ćwierkają, że miasto właśnie wygrało sprawę ze Stadionem, mowa ma być o około 40 milionach złotych z odsetkami. Również dzięki tym pieniądzom, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami prezydenta, powinien powstać stadion. To komfortowa sytuacja. Moje rozmowy w Warszawie dały deklarację rządowego wsparcia, a z drugiej strony mamy wygraną sprawę podatku. Liczę, że ta inwestycja jest w stanie być zrealizowana bez wielkiego uszczerbku dla innych pozostających w planach Chorzowa – mówi Szymon Michałek.

Wyborów nie odpuszczą

Kibice Ruchu ani myślą oczywiście ściągać ręki z pulsu. – Skoro był taki marazm, nic się nie dało zrobić, a prezydent na jednej z manifestacji prosił nas o przyprowadzenie pieniędzy do Chorzowa, to rękami prezesa rady ministrów otrzymaliśmy zapewnienie na 120 milionów złotych. To największy konkret, jaki został wykonany w tej sprawie. Bo my nie gadamy, ale działamy i to działanie przynosi realne korzyści. Boję się tylko, że teraz w nieskończoność możemy bawić się w poprawianie projektu, a tu trzeba kuć, póki gorące. Trochę żal, że projekt ten zdążył się zestarzeć, ale trzeba patrzeć władzy na ręce, dążyć do tego, by jak najszybciej był gotowy i mogła ruszyć budowa. Nie wiemy, jak za rok, dwa czy trzy będzie wyglądała scena polityczna, dlatego nie ma co czekać, trzeba budować. A my jako kibice i chorzowska społeczność kwestii przyszłorocznych wyborów samorządowych nie odpuszczamy. Pokazaliśmy, że jesteśmy skuteczni w działaniu i tak skutecznie chcemy działać nie tylko dla Ruchu, ale całego miasta. Wierzymy, że ta największa w historii Chorzowa inwestycja zostanie zrealizowana w 100 procentach i będzie tylko jedną z wielu kolejnych – zdradza „Simon”.


Na zdjęciu: Szymon Michałek jest jednym z tych, który najmocniej wydeptuje Ruchowi ścieżki w krętej drodze po nowy stadion.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus