Waldemar Bojarun: Budujemy wielką GieKSę dla kibiców

Rozmowa z Waldemarem Bojarunem, wiceprezydentem Katowic.


„Stop agresji w świecie sportu”. Pod takim hasłem w poniedziałek odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez GKS Katowice. Jako przedstawiciel właściciela spółki dostrzega pan punkt zaczepienia uzasadniający taki pomysł klubu?

Waldemar BOJARUN: – Wydarzyło się kilkanaście tygodni temu podczas meczu z Widzewem. Od tego czasu postawa kibiców nie jest taka, jakiej byśmy chcieli.

Jakiej postawy kibiców chce miasto?

Waldemar BOJARUN: – By potępili zdarzenie, które miało miejsce w kwietniu przy Bukowej, kiedy niszczono własny stadion. Dla nas to jest absolutnie niedopuszczalne. Powiem wprost: nie po to budujemy nowy obiekt, za publiczne pieniądze, stadion miejski, na którym swoje mecze będzie rozgrywał także GKS, by nasi kibice go niszczyli. Bez jasnego i czytelnego przekazu, mówiącego „stop agresji na obiektach sportowych”, idea ta nie będzie zrealizowana tak, jakbyśmy chcieli. Dlatego oczekujemy jasnego, czytelnego potwierdzenia tej idei, odniesienia się przez stowarzyszenie kibiców do zdarzenia z Widzewem, a nie próby unikania. „To nie ja”, „to nie my”, „nie ktoś tam”, „my nie możemy brać odpowiedzialności”. Wszyscy ponosimy odpowiedzialność. Czy bierzemy ją na barki, czy nie – to już sprawa własnego sumienia. My w mieście ponosimy odpowiedzialność za kwoty wydatkowane na sport ligowy. Również piłkę nożną. Czynimy to, zawsze dobrze się zastanawiając – szczególnie teraz, gdy wydatki publiczne są tak trudną kwestią, gdy pojawiły się niedobory w zakresie finansowania wielu elementów. Wszyscy odczuwamy inflację, problemy wynikając z cen energii, to bije nas po kieszeni. Tym bardziej musimy przemyśleć wydanie każdej publicznej złotówki. Skoro miasto przeznacza pieniądze na finansowanie sportu, to oczekujemy, że kibice będzie na wysokim poziomie. Takim choćby, jak na obiektach siatkarskich.

Nie można stwierdzić ani tym bardziej przesądzać, że w zadymie z Widzewem – wyrywaniu krzesełek, paleniu i rzucaniu rac, strzelaniu pirotechniką z rakietnic – brali udział członkowie stowarzyszenia kibiców GieKSy. Trudno, by brali za to odpowiedzialność. Rozumiem, że odcięcie się od tych wydarzeń ma dla miasta wymiar symboliczny?

Waldemar BOJARUN: – Nie chodzi o to, by ktoś do nas przyszedł i powiedział: „Tak, to ja wyrwałem krzesło”. Nikt z naszej strony nie ma takich oczekiwań, choć niszczenie własnego stadionu, wspólnego majątku miasta, to rzecz ewidentnie zła. Odcięcie się od tego faktu jest podstawą do dalszych rozmów. Wspomnę inne zdarzenie – to przecież nikt inny jak kibice GKS-u pojawili się na imprezie dzieci, którym grały też drużyny z innych miast. Dopingujmy swoich, by nasi trójkolorowi wygrali, a nie deprecjonujmy innych.

Ale nie można oczekiwać od stowarzyszenia kibiców, by podpisywało się pod wszystkim, co dzieje się na turnieju w Kostuchnie czy jakiejkolwiek innej dzielnicy?

Waldemar BOJARUN: – Podkreślam raz jeszcze: chodzi o pewne symboliczne odcięcie się, a nie udawanie, że „my nic z tym nie mamy wspólnego”. Nikogo nie oskarżam ani nie oceniam, miejmy jasność. Jedyne oczekiwanie miasta to czytelna deklaracja ze strony stowarzyszenia kibiców, mówiąca o tym, że też potępia takie zachowania.

Jeśli tej deklaracji nie będzie, to nie będzie też rozmów, na czym zależało kibicom, bojkotującym od 3 miesięcy domowe spotkania GKS-u w geście ich niezadowolenia ze sposobu, w jaki prezes Marek Szczerbowski zarządza klubem.

Waldemar BOJARUN: – My do rozmów jesteśmy zawsze gotowi, ale druga strona musi przyjąć część odpowiedzialności. Bez tego ruchu trudno oczekiwać jakichkolwiek rozmów. Klub wielokrotnie rozmawiał ze stowarzyszeniem kibiców. Ono dziś twardo stoi na swoim stanowisku – a my twardo stoimy na swoim. Budujemy wielką GieKSę dla kibiców. To zobowiązanie dla nas wszystkich; dla każdego, kto w sercu ma odrobinę trójkolorowych barw. Poniedziałkowa konferencja miała wymiar symboliczny. Przyjechali wszyscy szefowie związków, niektórzy musieli pokonać kilkaset kilometrów. To pokazuje, jak wielka jest współpraca ze związkami – nie tylko w zakresie organizacji wielkich imprez. To, że miasto wspiera GKS Katowice tak szeroko, jest żadną tajemnicą, bo trudno, by właściciel nie dbał o swoje dobro. Braku zaangażowania nie można nam odmówić. Oczywiście – można różnie oceniać nasze postawy, ale na pewno nie można stwierdzić, że miasto nie stara się znaleźć wyjścia z każdej sytuacji.

Kibice zaznaczają, że oczekujecie nie tylko odcięcia się od meczu z Widzewem, ale też przeprosin dla prezesa Szczerbowskiego i miasta.

Waldemar BOJARUN: – Znam historię GKS-u. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że śledzę jego sukcesy od wielu lat i na każdej arenie. Zarówno na tych dla nas tradycyjnych, jak piłka nożna czy hokej, jak i nowszych, czyli siatkówka czy szachy. Z punktu widzenia miasta ważne było, by klub przestał generować gigantyczne straty, a to się przez lata działo i potem trzeba było uzupełniać braki w kasie klubu. Po drugie – oczekujemy wyników sportowych, Pierwszy po 52 latach mistrzowski tytuł w hokeju. Całkiem dobra postawa piłkarzy w pierwszej lidze, do której wcześniej awansowali. Supersukces siatkarzy, którzy po raz pierwszy trafili do play-offów PlusLigi. Szachiści wymiatają na każdej arenie – krajowej, międzynarodowej. Jakie mamy mieć oczekiwania wobec prezesów? By nie było finansowych tyłów, by były sukcesy sportowe. Dlaczego mielibyśmy mieć dziś uwagi do pana prezesa? No chyba że komuś zależy na czymś innym niż sukces sportowy oraz stabilnej sytuacji organizacyjnej i finansowej. Dodam, że w szkoleniu dzieci i młodzieży prezes Szczerbowski też działa na miarę swoich możliwości coraz lepiej. Jest wiele do rozszerzenia, wiele do poprawy, ale idzie to w dobrym kierunku. W przedszkolach jest prowadzona szeroka akcja „Serduszko GieKSy”. Mam nadzieję, że rozrośnie się do dużej, ogólnomiejskiej akcji, bo taki cel został postawiony. Prezes Szczerbowski spełnia wszystkie oczekiwania.

Czyli nie rozumie pan powodów bojkotu?

Waldemar BOJARUN: – Dla mnie to jest kompletnie irracjonalne. Niech kibice powiedzą, co nie gra. Prezes Szczerbowski ma postawione konkretne zadania i ze wszystkich się wywiązuje.

Kibice niejednokrotnie wymieniali szereg argumentów i opisywali powody bojkotu. Zwracają uwagę, że najwyższe miejskie dotacje w ligach nie przekładają się na najwyższe budżety, są zastrzeżenia o marketing, promocję i tak dalej.

Waldemar BOJARUN: – Odnośnie marketingu: przyglądam się temu z bliska od kilku ładnych lat, odkąd klub jest miejski. Zawsze marketing stał na najwyższym poziomie, zbierał rewelacyjne recenzje. Ale czy dzięki temu w kasie GieKSy było więcej pieniędzy? Nie? To przepraszam, o co chodzi?

Mawia się, że najlepszym marketingiem – zwłaszcza gdy nie ma się nowego stadionu – jest cel. Nie było wyższej frekwencji przy Bukowej od czasów meczu z Bytovią, po którym GKS spadł do drugiej ligi.

Waldemar BOJARUN: – Chodziłem na GKS, gdy grał w czwartej lidze. Członkowie stowarzyszenia kibiców zapewne pamiętają… Pytałem wtedy wiele osób, również tych nie najmłodszych: „Kurczę, jak to jest – wcześniej na ekstraklasie były pustki, a teraz jest pełno”. W odpowiedzi słyszałem: „Panie, bo teraz to grajo!”. Czy obecnym piłkarzom GKS-u można odmówić walki?

Raczej nie, skoro są w czołówce pierwszej ligi.

Waldemar BOJARUN: – Ja też im nie odmawiam.

Panie prezydencie, a co z tymi przeprosinami miasta i prezesa? Kibice muszą, byście siedli do rozmów?
Waldemar BOJARUN:
– Miasto w zakresie GKS-u robi swoje, a nawet więcej.

Tak czy nie?

Waldemar BOJARUN: – Mnie zależy przede wszystkim na tym, by potępili zachowania z Widzewem, ale odrobina szacunku dla prezesa, który prowadzi klub w dobrym kierunku, też byłaby na miejscu. Gdyby docenili jego postawę, zaangażowanie, zamiast udostępniać w internecie zdjęcie, którego okoliczności nie znają (przed hokejowym finałem w Oświęcimiu prezes Szczerbowski został sfotografowany, jak śpi; w rzeczywistości zasłabł – dop. red.) byłoby inaczej. Powielanie tego zdjęcia w nieskończoność na różnych forach nie służy GKS-owi, stowarzyszeniu kibiców. Prezes zaprosił stowarzyszenie na poniedziałkową konferencję, przedstawiciel mógł przyjść, zasiąść z nami do stołu.

Mógł, fakt, podobnie jak to, że zaproszenie wpłynęło dość późno i w formie zostawiającej wiele do życzenia.

Waldemar BOJARUN: – Wszystko było późno organizowane. Nie było łatwe znalezienie terminu dostępnego dla wszystkich prezesów poszczególnych związków sportowych. Decyzja zapadła w środę.

Oczekujecie od stowarzyszenia, że odetnie się od Widzewa, ale wizerunkowo cierpią całe Katowice. Na Bukową chodzi po 300 osób, w telewizji wygląda to fatalnie, a światełka w tunelu na porozumienie nie widać.

Waldemar BOJARUN: – Ono jest zawsze zapalone. Klub gra na wysokim poziomie, zaprasza kibiców, a kibice nie chcą przychodzić. Do kogo to pytanie? Do mnie czy stowarzyszenia? Jeśli wspieram GKS i nawet mam żal do prezesa, to nic nie stoi na przeszkodzie, by przyjść na mecz. Myślę, że ta forma protestu jest kompletnie nietrafiona.

Jak długo miasto jako właściciel może tolerować taki stan? Przyszłoroczny budżet będzie dla samorządów trudny. Może pojawić się refleksja: „Zaraz, zaraz. Mamy dać 5 mln zł na sekcję piłkarską GKS-u, podczas gdy na mecze chodzi 300 osób. Po co?”.

Waldemar BOJARUN: – I wtedy zadamy sobie takie pytanie, czy warto. A jeśli miasto wycofałoby się z finansowania, to kto poniesie za to odpowiedzialność? Pokażmy, że te pieniądze warte są zaangażowania. Miasto dotując klub w wysokich kwotach – bo tak jest i to trzeba podkreślić – oczekuje, że kibice będą chóralnie wspierać GKS Katowice. Spójrzmy na okoliczne miasta. Mniejsze, o mniejszym potencjale, mniejszym wsparciu dla klubów z samorządu. A kibiców na trybunach znacznie więcej niż u nas.

Chorzów, by nie szukać daleko.

Waldemar BOJARUN: – To już pański przykład, może nie najszczęśliwszy, ale zgodzę się. Jaka tam jest postawa miasta wobec klubu? Na pewno nie na aż takim poziomie zaangażowania, jak w Katowicach.

Gdyby było takie, jak w Katowicach, to mam wrażenie, że prezydenta na rękach by noszono.

Waldemar BOJARUN: – Cieszę się, że pan to powiedział, bo w mojej wypowiedzi byłoby to niezręczne. Czy nie należy się większa wdzięczność? Pyta pan, czy musimy być przeproszeni. A zapytajmy w drugą stronę: jak uważacie, drodzy kibice, czy miasto wspiera nasze barwy? Czy musi to robić? Czy tylko powinno? A może tylko może to robić? Uważam, że naszym obowiązkiem jest jak najszersze wspieranie szkolenia dzieci i młodzieży. To podstawa, od tego wychodzimy. Drugi element to budowa i utrzymanie obiektów sportowych. To infrastruktura, majątek miasta, warto to robić. Dopiero trzecim elementem jest wspieranie sportu profesjonalnego, klubów ligowych. Robimy to, bo uważamy, że warto. Podkreślamy, że GKS Katowice to sportowa marka miasta. Tak wynika z badań, strategii. Ale jaka to marka, skoro kibice niszczą własny obiekt, mówią, że nic się nie stało, a potem nie przychodzą na mecze? No przepraszam. Jeśli byłby pan właścicielem klubu piłkarskiego GKS Katowice i przyszedłby do pana kibic, który niszczy obiekt, to jaki miałby pan do niego szacunek?

OK – zadyma na meczu z Widzewem nie podlega dyskusji, ale, z drugiej strony, skala zniszczeń nie była duża, a w skali ostatnich 15 lat to zdecydowanie bardziej incydent niż coś cyklicznego.

Waldemar BOJARUN: – To jeśli był to tylko incydent, dlaczego tak trudno stowarzyszeniu się od niego odciąć?

Też zadaję to pytanie.

Waldemar BOJARUN: – Jaki problem mają kibice w tym zakresie? Jednoznacznie odetnijmy się od tego, potępmy też zdarzenie w Kostuchnie, gdzie trwały zawody nawet nie młodzieży, a dzieci. Nie mówię, że dochodziło do incydentów za sprawą członków stowarzyszenia, bo zapewne nie, ale jest to absolutnie niedopuszczalne. Jak mamy szanować nasze ukochane barwy, jeśli ktoś w nich robi takie rzeczy? Miejsce stowarzyszenia kibiców jest przy stole, do którego zostało zaproszone. To, że późno spłynęło… Jeśli ktoś chce przyjść, czuje się odpowiedzialny, to nie będzie miał problemu. Deklaracja podpisana w poniedziałek na konferencji ma charakter ogólny, nikt nikogo w niej nie potępia, a jedynie promuje właściwe zachowania.

Wiceprezydent Katowic Waldemar Bojarun mówi, że bojkot kibiców jest dla niego „kompletnie irracjonalny”.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus

Czy miasto martwi sytuacja na rynku budowlanym i to, że koszty budowy stadionu oraz hali mogą jeszcze pójść w górę?

Waldemar BOJARUN: – Oczywiście, takie ryzyko istnieje. Widzimy, co dzieje się na rynku wszelkiego rodzaju inwestycji. Mamy nadzieję, że nasza będzie się posuwała takim tempem w założonych ramach finansowych. Zakończyły się prace ziemne. Za chwilę ruszą te najbardziej widowiskowe, czyli betonowanie poszczególnych elementów konstrukcyjnych, choć mamy świadomość, że przed nami okres zimowy i trzeba będzie dobrać właściwą technologię prac. Wykonawca jest rzetelny i myślę, że sobie z tym poradzi. Prace się toczą, to dobry prognostyk, że zostaną zakończone w pierwotnie planowanym terminie i dzięki temu zyskamy obiekt na miarę stolicy aglomeracji, którym będziemy się mogli poszczycić. Funkcjonalny, świetnie skomunikowany, dobrze położony. Docelowo mieścić się tam też będzie całe zaplecze treningowe. W pierwszym etapie powstaną dwa boiska, w kolejnym tę bazę poszerzymy. Najistotniejsze elementy to stadion miejski i hala sportowa. Otwierane przez nas w ubiegłych latach pełnowymiarowe hale są pełne. Są kluby, które próbują nawet dobijać się przez miasto, a nie dyrektorów zarządzających MOSiR-u czy szkół, by znaleźć jeszcze w kalendarzu jakieś godziny treningowe. Staramy się spełniać te oczekiwania. Żadna hala nie stoi pusta, to nas cieszy. Rozwija się szkolenie dzieci i młodzieży. Mój podziw budzą koszykarze UKS SP 27, którzy rozwinęli szkolenie na gigantyczną skalę, mają w swoich szeregach ponad 400 młodych ludzi. A dobrze wiemy, że przy takiej skali jest większa szansa na wyłowienie talentu.

Stadion ma powstać w 2024 roku. Czy jako właściciel oczekujecie, że GieKSa wkroczy na niego będąc przedstawicielem ekstraklasy?

Waldemar BOJARUN: – Przede wszystkim oczekujemy powrotu kibiców na obiekty; by nasi zawodnicy ze wszystkich dyscyplin – piłkarze, piłkarki, hokeiści, siatkarze – mieli poczucie, że grają dla pełnej, a nie pustej widowni. Tego oczekuję.


Na zdjęciu: Wiceprezydent Bojarun zaznacza, że piłkarzom GieKSy nie można odmówić walki i oczekuje, że kibice wrócą na trybuny Bukowej, by ich wspierać.
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus