Bundesliga. Berlin znów będzie jednością

 

Berlin jest bardzo ubogi, jeśli chodzi o piłkarskie sukcesy, na dobrą sprawę nie ma nawet porządnej drużyny piłkarskiej – w obliczu takich marek jak Bayern, obie Borussie czy Schalke trudno zestawiać z nimi Herthę. Mimo tego, że mówimy o stolicy jednego z najpotężniejszych państw świata, w futbolu Berlin nigdy się tak naprawdę nie liczył.

Podzielone miasto

Taki stan rzeczy Berlin zawdzięcza w sporej mierze swojej skomplikowanej historii. XX. wiek to dla miasta okres trudnych przepraw. Po II wojnie światowej zostało ono podzielone na cztery strefy okupacyjne, które szybko przekształciły się w dwa wrogo nastawione do siebie bloki polityczne.

Z jednej strony były to zachodnie (alianckie) strefy: amerykańska, brytyjska, francuska; ze wschodu był Związek Radziecki. Jasne stało się, że kapitalizm i komunizm nie mogą iść ze sobą w parze, a podział miasta stawał się jeszcze bardziej wyraźny. W 1949 roku powstały dwa państwa: zachodnia Republika Federalna Niemiec oraz wschodnia Niemiecka Republika Demokratyczna. Berlin Zachodni stał się enklawą RFN otoczoną zewsząd komunistycznymi terenami.

Gdy zimna wojna stawała się coraz zimniejsza, rząd NRD postanowił wybudować mur, który odciął zachodnią część miasta od świata. Aby się do niej dostać, trzeba było skorzystać z samolotu lub udać się w długą podróż NRD-owskimi autostradami, co z racji nadgorliwości i przebiegłości wschodnich służb wcale nie było przyjemne.

Nie chcieli rocznicy

Pośrodku tego był oczywiście futbol. W 1963 roku wystartowała w Niemczech Zachodnich Bundesliga. W początkowych latach grało tam całkiem sporo ekip z Berlina, będącego obecnie miastem z największą ogólną liczbą klubowych reprezentantów. Tasmania, Blau-Weiss i Tennis Borussia zagrały w niej łącznie ledwie 4 sezony, choć w trakcie nich czterokrotnie przytrafiły się derby Berlina – między Tennis Borussią a Herthą (mającą największy staż w Bundeslidze). Wszystkie te ekipy były jednak zespołami z zachodniej części miasta.

Dzisiejszy mecz będzie więc pierwszymi derbami (obecnej) stolicy, w których zmierzą się zespoły z zachodniej i wschodniej części miasta. Hertha to doświadczony stażysta z Bundesligi, a Union gra dopiero swój pierwszy sezon w najwyższej lidze (pomijając oczywiście kwestie rozgrywek w NRD). Obie drużyny mierzyły się już ze sobą kilka lat temu, lecz w 2. Bundeslidze i nie ma co ukrywać, że starcie pośród elity będzie miało znacznie wyższą rangę. Co ciekawe, wiele ludzi chciało, aby spotkanie to rozegrano za tydzień, ponieważ 9 listopada przypadnie 30. rocznica upadku muru berlińskiego. Hertha była zwolennikiem takiego symbolicznego spotkania, lecz nie spodobało się to władzom Unionu, który nie chciał nadawać „towarzyskiego wydźwięku”. – To derby, rywalizacja! – zapowiadał prezydent beniaminka, Dirk Zingler.

W niedalekiej przeszłości fani obu klubów żyli w przyjaźni, ostatnio te relacje nieco się ochłodziły. Hertha chce być klubem całego Berlina, Union reprezentować klasę robotniczą – mimo tego mecz i tak będzie symbolem jedności.

Na zdjęciu: W tym historycznym wydarzeniu weźmie udział Rafał Gikiewicz, strzegący bramki Unionu.