Bundesliga. Berlinem zatrzęsło

Choć niemiecka stolica nie jest miastem górniczym, to w weekend tąpnęło tam niczym po zawale w kopalni. W Hercie przyszedł czas na kolejne wielkie zmiany.


O setkach milionów euro, które w przeciągu ostatniego 1,5 roku wpompował w klub Lars Windhorst, nie ma się co zbytnio rozpisywać. Inwestor Herthy – który działa zgodnie z zasadą 50+1, nie osiągając większości udziałów w stowarzyszeniu – chce w końcu stworzyć wielki klub w Berlinie. Padło na Herthę, wybór naturalny, ale choć wiele miesięcy tego projektu już minęło, owoców jak na razie nie widać.

Utrzymanie zamiast pucharów

Poprzedni sezon miał być pierwszym, w którym „Stara Dama” odmłodzi się i wespnie nieco w tabeli. Pojawiły się pierwsze duże transfery (tj. oscylujące wokół 20 mln euro), inwestycje w infrastrukturę i… nic to nie dało. Berlińczyków prowadziło w ciągu roku aż czterech trenerów i dopiero ten ostatni, zatrudniony w typowej dla siebie roli strażaka Bruno Labbadia, zaczął osiągać pożądane wyniki, zdając się łapać pewną stabilizację – punkt wyjścia do dalszego rozwoju. Dyrektor ds. zarządzania Michael Preetz – pracujący w klubie od 2009 roku – zostawił szkoleniowca na letnie przygotowania przedsezonowe, dokonał kolejnych transferów… w efekcie czego ani Labbadii, ani Preetza już w Hercie nie ma.

BSC zajmuje 14. miejsce w Bundeslidze, czyli drugie, które daje utrzymanie, ale ma zaledwie dwa punkty przewagi nad Kolonią, znajdującą się w strefie barażowej. Tyle samo punktów co berlińczycy ma słabiutki beniaminek z Bielefeldu, a jako że połówka sezonu ligowego została przekroczona, o europejskich pucharach w niemieckiej stolicy mogą co najwyżej pomarzyć. No chyba… że postara się o nie największa sensacja bieżących rozgrywek, czyli berliński Union, który ostatnio zanotował kilka strat punktowych, ale ogólnie ociera się o Ligę Europy, a nawet Ligę Mistrzów! Dodajmy, że celem Unionu przed tym sezonem było – i nadal jest – utrzymanie…

Stary-nowy impuls

Słaby sezon 2019/2020 miał być dla Herthy ostatnim takim rozczarowaniem. W bieżącej kampanii berlińczycy mieli postawić krok w przód, mający przybliżyć ich do wielkomiejskiej, międzynarodowej chwały, ale zamiast tego cofnęli się. Zwolnienie trenera było naturalną koleją rzeczy, bo Labbadia stracił możliwość wpływu na drużynę, która w żaden sposób nie wygląda jak monolit. Obecnie to zbieranina jednostek, wyjątkowo źle dobranych, nie współpracujących ze sobą. Hertha to zespół, który „wzmacniał się”, ale ściągał graczy nie na te pozycje, które faktycznie wymagały wzmocnienia. A za to nie odpowiadał już trener, ale właśnie dyrektor Preetz.


Czytaj jeszcze: Sytuacja się powtórzyła

Berlińczycy chcą nowego impulsu, ale jeszcze nie wiadomo, kto im go dostarczy. Media sugerują nazwisko Ralfa Rangnicka, który jest osobą niezwykle trudną we współżyciu, zwolennikiem własnej władzy absolutnej, ale który odpowiada za stworzenie udanych projektów w Hoffenheim i Lipsku. Tymczasowo jednak drużyną zaopiekuje się Pal Dardai, czyli szkoleniowiec, który pracował jako pierwszy trener BSC w latach 2015-19. Gdy pojawiła się kasa Windhorsta, Preetz postanowił nie przedłużać umowy Dardaia, chcąc postawić na bardziej ofensywny, rozwojowy futbol i nowego szkoleniowca. Do czego to doprowadziło, wszyscy teraz widzimy…

Co z Piątkiem?

Trzeba też uczciwie przyznać, że jednym z transferowych niewypałów Herthy jest Krzysztof Piątek, który zeszłej zimy kosztował ok. 24 mln euro. Liczby Polaka w Berlinie nie powalają – 34 spotkania, 9 goli (2 z karnych), 3 asysty. Wielokrotnie słyszało się doniesienia o tym, że „Piona” za mało pracuje dla drużyny, że nie najlepiej wygląda u niego defensywny aspekt gry bez piłki i nacisku na rywala, ale tak po prawdzie trzeba też zauważyć, że Piątek nie był jedynym źle funkcjonującym trybem zespołu. Tam mało co działało, jak należy, a cała struktura była taką, do której dość ograniczony i zależny od kolegów „El Pistolero” zbytnio nie pasował. Dopiero okaże się, kto zostanie nowym trenerem Herthy i jaki będzie miał pomysł na berlińczyków, w tym także na samego Polaka. Na razie napastnikiem nr 1 jest tam Jhon Cordoba.


Na zdjęciu: Pal Dardai będzie czwartym trenerem Krzysztofa Piątka (na zdjęciu) w trakcie jego rocznego pobytu w Berlinie. Za niedługo pojawi się jeszcze ktoś piąty.