Bundesliga. Czas walczyć o posady

Feralne mecze Ligi Europy tylko dopełniły obrazu regresu, jaki nastąpił w Hoffenheim i – przede wszystkim – Bayerze Leverkusen. Atmosfera w tych klubach robi się coraz gęstsza.


Sposób, w jaki obie niemieckie ekipy zakończyły swoje przygody w Lidze Europy, można nazwać kuriozalnym. Tyczy się to przede wszystkim Hoffenheim, które mierzyło się ze znacznie słabszym norweskim Molde. W obu meczach TSG dominowało nad rywalem, oddało najwięcej strzałów spośród wszystkich drużyn obecnych na tym etapie turnieju (52!), podczas gdy przeciwnicy strzelali (prawie) najmniej. Mimo tego Niemcy przegrali w dwumeczu… 3:5

Bywało lepiej

– Ze względu na wszystkie niepowodzenia trzeba rzecz jasna mówić o nieudanym sezonie – nie ukrywał trener Hoffenhein Sebastian Hoeness, bratanek legendy Bayernu, Uliego. Młody Hoeness zastąpił na stanowisku zwolnionego pod koniec zeszłego sezonu Alfreda Schreudera, który wcale nie osiągał złych wyników. Szefostwo chciało po prostu… ładniejszej piłki i choć faktycznie Hoffenheim Hoenessa na początku sezonu grało widowiskowo i w imponującym stylu wygrało Ligę Europy, to jednak w Bundeslidze pałęta się obecnie co najwyżej w środku tabeli.

Hoeness w lidze zdobywa średnio 1,18 punktu na spotkanie, podczas gdy Schreuder „wykręcał” 1,43. Hoeness zapewne nie załapie się z zespołem do europejskich pucharów, podczas gdy Schreuderowi się to udało – został co prawda zwolniony na 4 kolejki przed końcem, lecz zostawił drużynę w strefie pucharowej.

Koszmar z czwartej ligi

Jeszcze bardziej dotknięty może się z kolei poczuć Peter Bosz w Leverkusen. Przed Świętami Bożego Narodzenia Bayer zajmował przecież pierwsze miejsce w Bundeslidze i – licząc wszystkie rozgrywki – przegrał tylko jeden mecz, w dodatku w grupie Ligi Europy, gdzie w pozostałych spotkaniach zdobył komplet punktów. Na holenderskiego szkoleniowca spływało mnóstwo pochwał, czego nie zmieniła porażka z Bayernem Monachium na zakończenie 2020 roku, która zrzuciła Leverkusen z fotelu lidera.

Nowy rok to jednak dla Bayeru passa niepowodzeń. Gracze „Die Werkself” okazywali w mediach uzasadnioną pewność siebie i nastawiali się na drugi z rzędu finał Pucharu Niemiec. W końcu z rozgrywek odpadli monachijczycy, a z grona faworytów to właśnie Leverkusen trafiło na najłatwiejszego przeciwnika w 1/8 finału. Czwartoligowe Rot-Weiss Essen okazało się jednak lepsze, a nie była to jedyna kompromitacja 2021 roku.

Zbyt dużo planów

W czwartek Niemcy odpadli bowiem z Ligi Europy, przegrywając w dwumeczu ze szwajcarskim Young Boys Berno 3:6 (swoją drogą jego trener Gerardo Seoane bliski jest transferu do Bundesligi). Bosz po raz kolejny został skrytykowany za coraz częściej powielające się błędy taktyczne, złe zbalansowanie defensywy z ofensywą. Tak jak podczas swojego pobytu w Borussii Dortmund trener nie miał żadnego planu „B”, tak w Leverkusen zdaje się szastać tymi planami aż za bardzo.

Licząc wszystkie 13 meczów 2021 roku „Die Werkself” wygrali tylko 3 razy, 3 razy zremisowali i aż 7 razy przegrali. Niedawno byli liderem Bundesligi, teraz oddalili się od miejsc dających Ligę Mistrzów. Jeśli Bosz w koncertowy sposób zepsuje ten sezon, wątpliwe, aby utrzymał swoje stanowisko.


Na zdjęciu: Peter Bosz musi postarać się, aby zachować stanowisko.

Fot. PressFocus