Bundesliga. Czy Polak dogoni Niemca?

Pościg Roberta Lewandowskiego za słynnym rekordem Gerda Muellera trwa. A do mety sezonu jeszcze 11 kolejek…


Pokonanie walczącej o utrzymanie Kolonii przesadnie trudne nie było. Bayern rozbił „Kozły” 5:1, a zawodnikiem meczu został Leon Goretzka, który zanotował trzy asysty. Dwie bramki zdobył rezerwowy Serge Gnabry, dwa razy na listę strzelców wpisał się również Robert Lewandowski.

Przewaga regularności

Przy pierwszej bramce „Lewy” razem z Goretzką zabawili się z obrońcami. Polak zagrał piętą, Niemiec założył siatkę i wyłożył napastnikowi piłkę, której ten nie mógł zmarnować. Przy drugim trafieniu Lewandowskiego asystował już (tradycyjnie) Thomas Mueller, który chwilę wcześniej zameldował się na boisku po wejściu z ławki, a był to jego pierwszy mecz po przebytym Covidzie.

Dla polskiego snajpera były to ligowe bramki nr 27 i 28, a ich zdobycie dziwić nikogo nie mogło. W ostatnich 13 kolejkach „Lewy” tylko raz nie wpisał się na listę strzelców, w starciu z Herthą Berlin, kiedy – to ironia losu – nie wykorzystał rzutu karnego. Do końca sezonu zostało 11 kolejek, więc chyba zasadne jest prześledzenie, jakie szanse ma 32-latek na pobicie legendarnego rekordu Gerda Muellera, który w rozgrywkach 1971/72 zdobył aż 40 goli. Na tym samym etapie sezonu Niemiec miał wtedy 25 bramek, lecz zaczynał wówczas swoją niesamowitą serię 5 meczów, w których zdobył 11 goli. Między kolejkami 24 i 34 „Bomber” aż trzy razy skompletował hat trick, zaś w kolejce 21. strzelił 5 bramek drużynie RW Oberhausen!

Na tym właśnie polegała siła Muellera – na wybitnych, acz „pojedynczych” występach. Lewandowski częściej strzela po jednym golu, jest bardziej regularny. Warto tylko dodać, że po 9 kolejkach sezonu 1971/72 Niemiec miał na koncie ledwie… trzy bramki. Jedno jest jednak pewne – jego rekord z całą pewnością może zostać pobity, choć „Lewemu” przydałby się „profilaktyczny hat trick”.

Masowe zwolnienia

Nie po raz pierwszy w ostatnim czasie cały bundesligowy weekend został przesłonięty przez ostatnie w tabeli Schalke. Drużyna „Koenigsblauen” wyraźnie zmierza w stronę jednego z najbardziej spektakularnych spadków w historii rozgrywek, a chaos ogarniający klub sprawia, że można się w tym wszystkim pogubić. Przed meczem ze Stuttgartem media obiegła wiadomość o… buncie piłkarzy, którzy zażądali zwolnienia trenera Christiana Grossa. Zawodnicy mieli narzekać na treningi Szwajcara, jego taktyczne podejście oraz… częste przeinaczanie nazwisk graczy S04. Kierownik pionu sportowego Jochen Schneider miał odrzucić możliwość zwolnienia Grossa, jednak w niedzielę rano… sam został zwolniony.

Schalke pozbyło się i Schneidera, i Grossa, i kierownika drużyny Saschy Riethera, i trenera przygotowania fizycznego Wernera Leutharda. Zespół wkrótce obejmie więc… piąty szkoleniowiec w tym sezonie. Jeśli zaś chodzi o Schneidera, to w praktyce on i tak został już zwolniony niespełna dwa tygodnie temu. Schalke poinformowało bowiem, że kierownik odejdzie z klubu po sezonie, a do czerwca będzie odpowiadał jedynie za bieżące funkcjonowanie, kwestie planowania oddając w ręce innych osób. Była to decyzja specyficzna, ale jak widać w miarę szybko została „poprawiona”. Beznadzieja w Gelsenkirchen ciągle się jednak pogłębia.


Na zdjęciu: Leroy Sane (z lewej) i Robert Lewandowski (z prawej) mocno naprzykrzyli się defensywie Kolonii.
Fot. Pressfocus