Bundesliga. Czy teraz będzie inaczej?

Mecze Dortmundu z Bayernem zawsze przyciągają uwagę całego świata, choć… monachijczycy rzadko pozwalają Borussii na ugranie czegokolwiek.


Gdy Niemcy zostały zaszokowane przez Borussię Juergena Kloppa, drużyna z Zagłębia Ruhry automatycznie zaczęła być traktowana jako główny kandydat do zdetronizowania Bayernu. Oczywiście 10 lat temu nikt nie przypuszczał, że dominacja Bawarczyków będzie aż tak wielka i że gigant zdobędzie kolejne 9 tytułów mistrzowskich z rzędu. Wierzono bowiem, że Borussia raz na jakiś czas rzuci Bayernowi rękawicę.

Liczby mówią same

No i czasem może tak było, choć koniec końców wszyscy zaczęli przyzwyczajać się do faktu, że BVB ponad drugie miejsce w tabeli nie podskoczy. Zresztą i to bywało już zajmowane przez Lipsk, Wolfsburg i Schalke. Tylko mistrz się nie zmieniał. Co więcej, do spotkań dortmundczyków z monachijczykami przylgnęło miano „Der Klassikera” (choć z perspektywy historii klasyk to żaden), co tylko miało podkreślić wagę tej rywalizacji. Działania PR-owców były może i zgrabne, ale wyniki sportowe mówią same za siebie.

Od sezonu 2012/13, kiedy Bayern przykleił się do tronu, Bawarczycy pokonali BVB 20 razy (licząc pucharowe dogrywki). Przegrali w tym czasie 7 meczów (z dogrywkami), a zremisowali 5 (licząc pucharowe spotkania, o których rozstrzygnięciu decydowały karne). Bilans bramkowy wyraźnie premiuje zespół z Monachium, choć – co jest nadzieją przed dzisiejszym hitem – wszelakie „demolki” najczęściej przytrafiały się Bayernowi na własnym stadionie. Jeśli BVB ma gdzieś stawiać się faworytowi, to na własnym stadionie. Co prawda Signal Iduna Park nie zapełni się po brzegi z powodu covidowych ograniczeń, ale i tak każde gardło będzie stanowić cenne wsparcie dla żółto-czarnych gospodarzy.

Dziury w środku pola

– Ten mecz ma wiele do zaoferowania – mówił trener Bayernu Julian Nagelsmann. Jak co spotkanie tych ekip, każdy łudzi się, że Borussia postawi się monachijczykom i ugra chociaż punkt, mimo że polegała w każdym z poprzednich 6 meczów. Emocje i pierwsze zapowiedzi dotyczące kolejnej odsłony „Klassikera” pojawiały się już podczas ostatniej ligowej kolejki. Po pokonaniu Wolfsburga Emre Can z BVB mówił o wielkiej ekscytacji, do dzisiejszego meczu odnosili się wówczas także obaj trenerzy.

– Każdy wie, co oznacza spotkanie zespołów, które mają 31 i 30 punktów. To świetna rzecz dla ligi, szykuje się niesamowity mecz. Obie ekipy są mocno zmotywowane – zapowiadał Nagelsmann, który z powodu kontuzji wszelakich ma pewne kłopoty z wyborem składu. Nie wiadomo, co z Leonem Goretzką, a jego potencjalny brak w połączeniu z również nieobecnym Joshuą Kimmichem (covid) może oznaczać dla Bayernu katastrofę w środku pola. Nie zagrają też Eric-Maxim Choupo-Moting, Marcel Sabitzer i Josip Stanisić.

Po drugiej stronie zabraknie Youssoufy Moukoko, Thorgana Hazarda i Mateu Moreya. Nie wiadomo, co z Raphaelem Guerreiro i Giovannim Reyną, a największy znak zapytania stoi obok Jude’a Bellinghama. Anglik ma kłopoty z kolanem, a dla Borussii jest absolutnie kluczową postacią środka pola. Na całe szczęście w ostatniej kolejce do gry (od razu z golem) wrócił już Erling Haaland, więc znów będzie można ekscytować się jego pojedynkiem z Robertem Lewandowskim.


Na zdjęciu: Jude Bellingham (z piłką) to kluczowa postać Borussii Dortmund. Bez niego pokonanie Bayernu będzie trudniejsze niż zazwyczaj.
Fot. PressFocus