Bundesliga. Do jaskini lwa

Patrząc na wyniki, jakie osiąga Eintracht Frankfurt, można pomyśleć, że to jakiś błąd w grafice. „Orły” zdają się bowiem tkwić w stabilnym, ale martwym punkcie.


Zaczęło się źle. Trzecioligowy Waldhof Mannheim wyrzucił Eintracht z Pucharu Niemiec, a potem przyszła inauguracyjna demolka w Bundeslidze – 2:5 z Borussią Dortmund. We Frankfurcie szybko potwierdziły się obawy, że bez trenera Adiego Huettera, dyrektora sportowego Frediego Bobicia i supersnajpera Andre Silvy ligowy żywot może być szalenie trudny.

Remis, remis, remis

Potem jednak Eintracht w dziwny sposób okrzepł. Zremisował bezbramkowo z Augsburgiem, co nie było dobrym prognostykiem z racji tego, że Bawarczycy są jak na razie beznadziejni. Potem natomiast frankfurtczycy… zremisowali wynikiem 1:1 pięć kolejnych spotkań! Nieważne z kim – ważne, że 1:1. Przekonało się o tym także tureckie Fenerbahce, które było jednym z przeciwników „Orłów” w Lidze Europy. Dopiero w czwartek Niemcom udało się przełamać tę stagnację i pokonać w pucharach Royal Antwerp. Dopiero 30 września odniósł więc Eintracht swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, choć nie wlało ono optymizmu w serca kibiców. Jedyny gol padł bowiem z rzutu karnego w 91. minucie i niewiele brakowało, aby zespół zanotował kolejny podział punktów…

Czemu Eintracht jest taki słaby? Zmiany na pewno dotknęły ten klub. Przecież w poprzednim sezonie niewiele brakowało, aby „Orły” załapały się do Ligi Mistrzów. Kuriozalny spadek formy w ostatnich meczach spowodował jednak, że musiały zadowolić się one tylko Ligą Europy, choć doskonale wiadomo, że temu klubowi nawet „puchar pocieszenia” przynosi wielki prestiż. W miejsce Huettera, który poszedł do Gladbach, trafił Oliver Glasner, który do Ligi Mistrzów wprowadził ostatnio Wolfsburg. W teorii więc następca był odpowiedni, ale w praktyce nie potrafi jeszcze zbudować w zespole odpowiednio działających mechanizmów.

Wierzą w siebie

– Czasami niepotrzebnie utrudniamy sobie łatwe rzeczy. Popełniamy zbyt wiele prostych błędów, więc nadal musimy ciężko pracować – mówił Glasner po ostatnim meczu Ligi Europy, podkreślając jednak, że cały zespół poczuł w końcu wyczekiwaną od tygodni ulgę. Terminarz jednak frankfurtczykom nie sprzyja. Może i udałoby się wyprowadzić drużynę z mentalnego dołka, ale teraz „Orły” udadzą się na wyjazd do… Monachium.

Bayern jest w olśniewającej formie, a trener Julian Nagelsmann z każdym kolejnym tygodniem stawia kolejne kroki w rozwoju bawarskiego giganta. Że Bundesliga padnie jego łupem, to tylko formalność, dlatego coraz więcej ekspertów typuje monachijczyków do tryumfu w Lidze Mistrzów! Jak więc Eintracht ma budować swoją pewność siebie, gdy trzeba wkroczyć do jaskini lwa?

– Wierzymy w siebie, bo zawsze trzeba to robić – przekonywał strzelec zwycięskiej bramki z Belgii, Goncalo Paciencia.


Na zdjęciu: Goncalo Paciencia dał Eintrachtowi pierwszą wygraną w tym sezonie.
Fot. PressFocuss