Bundesliga. Echa afery nie cichną

Ostatnie dni w niemieckim futbolu pełne są szczepionkowych kontrowersji. Wczoraj pisaliśmy o zamieszaniu w Bayernie, teraz czas na (byłego) trenera Werderu Brema.


Kilka godzin przed niedawnym meczem z Schalke – a więc hitem 2. Bundesligi, w którym dwaj sensacyjni spadkowicze zremisowali 1:1 – bremeński klub poinformował, że Markus Anfang przestał być trenerem zespołu. Wiadomość była zaskakująca, a skupiła na sobie jeszcze większą uwagę, kiedy poznano jej przyczyny – otóż szkoleniowiec posługiwał się fałszywym paszportem covidowym, za co grozić może mu nawet wyrok w zawieszeniu.

Podejrzliwy urzędnik

47-letni Niemiec został trenerem Werderu w czerwcu. Od samego początku mówił, że nie jest zaszczepiony, co także „przypomniało się” w połowie sierpnia. Zespół leciał wówczas na mecz do Karlsruhe i jak na złość okazało się, że piłkarz, który spóźnił się nieco na samolot i później robił test na obecność wirusa, otrzymał wynik pozytywny. Anfang jako niezaszczepiony musiał więc trafić na kwarantannę, ale po powtórnym sprawdzeniu zawodnika okazało się, że rezultat był fałszywy. Izolacji nie było, sprawa ucichła.

W listopadzie jednak wirusa w Werderze złapał obrońca Marco Friedl. Odpowiednie papiery powędrowały więc do służby zdrowia, a wraz z nim paszport covidowy Anfanga, który potwierdzał, że szkoleniowiec przyjął dwie dawki szczepionki. Pracownik urzędu zdziwił się jednak. Według dokumentów, trener miał przyjąć drugą dawkę w lipcu, więc czemu w sierpniu groziła mu kwarantanna? Zaszczepione osoby nawet w przypadku kontaktu z zakażonym nie muszą się na nią udawać. Sprawa szybko została rozstrzygnięta. Anfang podrobił papiery i posługiwał się fałszywym paszportem. W systemie nie było nic o jego szczepieniu, a rzekoma dawka preparatu, którą miał przyjąć, nie istniała.

Dwa miejsca na raz

Co więcej, według dat widniejących na paszporcie, pierwszą dawkę Niemiec miał przyjąć w Kolonii, choć w ten sam dzień prowadził swój ówczesny klub, Darmstadt, w spotkaniu w Wuerzburgu, ponad 300 km dalej. Jeszcze ciekawiej było przy okazji drugiej dawki, bo tą Anfang miał ją przyjąć, mimo że w tamtym czasie znajdował się na obozie przygotowawczym w… Austrii. Czyli jeszcze dodatkowe kilkaset kilometrów dalej niż być powinien. Na jego niekorzyść działa także fakt, że 11 listopada uczestniczył w imprezie karnawałowej, na którą zgodnie z restrykcjami wpuszczano tylko zgodnie z zasadą 2G – a więc osoby zaszczepione bądź ozdrowieńców. W wejściu pomógł mu prawdopodobnie podrobiony paszport.

Gdy sprawa wyszła na jaw, Werder pożegnał się z Anfangiem i jego asystentem, Florianem Jungiem, który w całym tym zamieszeniu towarzyszył szkoleniowcowi. Wydział zdrowia potraktował już Anfanga grzywną, ale sprawę bada także bremeńska prokuratura – choć przyszły werdykt jest oczywisty, bo dowody nie pozostawiają żadnych wątpliwości. 47-latek zostanie ukarany grzywną i potencjalnym wyrokiem w zawieszeniu, chyba że wcześniej przyzna się do winy i postępowanie zostanie umorzone za opłatą. Logika wskazuje, że w życie wejdzie ta druga opcja.


Fot. werder.de