Bundesliga. Filozof na emeryturze

Wszystkich w Niemczech zaskoczyła informacja o tym, że Martin Hinteregger, który we wrześniu skończy dopiero 30 lat, postanowił zakończyć karierę.


– Pierwsze myśli pojawiły się jesienią. Byłem w trudnej sytuacji sportowej, nie szło mi zbyt dobrze. Powodem, dla którego tak bardzo cieszyłem się ze zwycięstwa w Lidze Europy, było to, że wiedziałem, że będzie to moje ostatnie wielkie świętowanie w mieście, które stało się moim drugim domem – powiedział obrońca Eintrachtu Frankfurt i reprezentacji Austrii.

Trudna sytuacja

– Decyzja Martina była dla nas zaskoczeniem, ale wyjaśnił nam swoją perspektywę w imponujący i przekonujący sposób. Dlatego nie było mowy o niespełnieniu tego sportowo bolesnego, ale po ludzku zrozumiałego życzenia – przyznał dyrektor sportowy „Orłów” Markus Kroesche. 67-krotny reprezentant swojego kraju niechcący postawił klub w trudnej sytuacji. Dzięki wygraniu Ligi Europy Eintracht zagra w Lidze Mistrzów, ale najpierw będzie musiał znaleźć jakościowe następstwo. Zespół grywa trzema środkowymi obrońcami, a po odejściu Austriaka zostało ich w kadrze… raptem trzech, w tym 38-letni Makoto Hasebe. – Każdy, kto mnie zna, wie, co będzie dalej. Muszę nabrać dystansu i przeorientować swoje życie – wyjaśnił jeszcze emerytowany już piłkarz.

Delektował się gwizdami

Hinteregger to niezwykle barwna postać. Nie bez powodu przylgnęła do niego ksywka „Heidegger”, nawiązująca do filozofa Martina Heideggera – bo świeży emeryt takim właśnie „filozofem” jest. Krytykował współczesny futbol, nawoływał do jego odnowy, zastanawiał się nad życiem i często dzielił się swoimi przemyśleniami. Sam trenował jedenastolatków, by znów… poczuć radość z gry w piłkę. Wypromował się w Red Bullu Salzburg, ale nie chciał przenieść się do siostrzanego Lipska.

Do niemieckiej Bundesligi wolał trafić na okrętkę, bo jak sam tłumaczył: – Zrobiłem to z szacunku do kibiców Salzburga. Nie powinno nigdy dojść do tego, że inny klub po prostu bierze sobie z Salzburga to, czego potrzebuje. Cieszę się, że trafiłem do Bundesligi bez konieczności przeniesienia się do Lipska. Nawet jeśli RB będzie mistrzem, a Augsburg spadnie, to i tak będę z tego zadowolony – powiedział, co lipscy kibice sobie zapamiętali. Gdy doszło do meczu jego drużyny z RB, fani „Byków” ciągle na niego gwizdali. Hinteregger po meczu przyznał, że celowo dłużej przytrzymywał piłkę, by… delektować się chwilą.

Transfer po pijaku

Krytykował media społecznościowe, a nowoczesny smartfon zamienił na telefon z klapką, który służył mu do dzwonienia, SMS-owania i gry w „Węża”. – Używa się go tylko wtedy, gdy potrzebujesz odebrać rozmowę albo gdzieś zadzwonić, co zdarza się w ciągu dnia dość rzadko. Ma się czas na inne rzeczy. Nie gapi się człowiek w ekran, gdy nie ma co robić, tylko gdy nie ma co robić, po prostu nie robi nic. Co innego, gdy potrzebujesz smartfona do celów zawodowych; to rozumiem. Lecz ja mam to szczęście, że zawodowo tego nie potrzebuję. – wyjaśnił.

Austriak w celu rozładowania piłkarskiego stresu uczył się grać na akordeonie, a sam żałował, że urodził się tak późno i nie był piłkarzem z lat 80. Swój transfer z Augsburga do Eintrachtu wymuszał prowokacjami – na obóz pojechał z torbą frankfurckiego klubu, nie chciał robić sobie zdjęć z kolegami (bo wkrótce go tam przecież nie będzie), zrobił tatuaż sumeryjskiego władcy, choć „dziary” były w Augsburgu zabronione. Bawarczycy trwali jednak twardo w postanowieniu niesprzedawania Hintereggera, więc Austriak… upił się niczym ostatni pijak, co dało pożądany efekt. W Augsburgu stwierdzili, że mają go dość i pozwolili odejść do Frankfurtu.


Na zdjęciu: Martin Hinteregger był jedną barwniejszych postaci niemieckiej Bundesligi.
Fot. PressFocus


Furtka za rok

Christopher Nkunku – autor 35 goli i 19 asyst w poprzednim sezonie – przedłużył swój kontrakt z RB Lipsk do 2026 roku. Dostał ponad dwukrotną podwyżkę (z 3 do 7 mln euro rocznie), ale jednocześnie wysłał w świat sugestię odnośnie swojej przyszłości. Latem 2023 roku w życie ma wejść bowiem klauzula odstępnego, która pozwoli „wyjąć” go z RB za 60 mln euro. Tego lata Lipsk nie chciał go sprzedać za mniej niż 80 mln. Oprócz tego umowę z Bayerem Leverkusen do 2027 roku przedłużył gigantyczny 19-letni talent, Niemiec Florian Wirtz, lecz w jego kontrakcie klauzuli – o dziwo – podobno nie zapisano.