Bundesliga. Gikiewicz wyróżniony

Polski bramkarz zebrał świetne noty za swój bundesligowy występ, dzięki któremu Augsburg osiągnął zaskakujące zwycięstwo.


Może i graczem kolejki wg samej Bundesligi został (po raz drugi) fenomenalny Jamal Musiala z Bayernu Monachium, ale nie tylko Liga wybiera najlepszego piłkarza weekendu. Prestiżowy magazyn „kicker”, którego noty są często uznawane za wyrocznie, mianem tym nagrodził Rafała Gikiewicza.

Podpis Polaka

„Słów mu nigdy nie brakuje, ale na zasłużoną krytykę ostatnich występów lepiej zareagował nie poza boiskiem, a na nim. Zaskakujące zwycięstwo Augsburga 2:1 w Leverkusen nosiło podpis 34-latka, który swoimi interwencjami doprowadzał napastników do rozpaczy” – czytamy w uzasadnieniu wyboru. Faktycznie, nikt nie spodziewał się, że FCA po inauguracyjnej, wysokiej porażce 0:4 z Freiburgiem pokona faworyzowany Bayer. Leverkusen miał mnóstwo sytuacji strzeleckich, ale z 10 strzałów celnych tylko 1 wpadł do bramki „Gikiego”. Polak zresztą nie miał wtedy nic do powiedzenia. Poza tym jednak imponował spokojem, refleksem i ustawieniem, a nie zabrakło też ekwilibrystyki. W 60 minucie Gikiewicz fantastycznie „wyciągnął” strzał Moussy Diaby’ego, który po rykoszecie omal nie wpadł mu za kołnierz.

– Po przegranej z Freiburgiem chcieliśmy pokazać nasze prawdziwe oblicze. Cieszymy się, że odnieśliśmy wspaniałą wygraną. Oczywiście mieliśmy trochę szczęścia, bo Leverkusen miał klarowne sytuacje, ale wykonaliśmy naprawdę dobrą pracę zespołową – mówił po spotkaniu zadowolony Rafał Gikiewicz. 34-latek cały czas marzy o tym, aby zaliczyć swój debiut w reprezentacji Polski. W ostatnich latach golkiper wielokrotnie mówił o tym w wywiadach, często w sposób bardzo pretensjonalny, czym nie przysporzył sobie sympatyków. Przed bieżącym sezonem przyznał jednak, że faktycznie wiele tych słów było niepotrzebnych i że kończy z publicznym rozmawianiem o reprezentacji. Jeśli natomiast nadal będzie bronił tak, jak w Leverkusen, żadne wywiady nie będą mu potrzebne w reklamie.

Fatalny start

Niemieckie środowisko skupia się jednak nie na Gikiewiczu, a na Leverkusen. Bayer przez wielu był – słusznie – uznawany za zespół, który po udanym poprzednim sezonie nadal będzie się rozwijał i „namiesza” w Bundeslidze. Dwie porażki w dwóch kolejkach ostudziły jednak te zapały.

Wiadomo, że nie jest to powód do paniki. „Die Werkself” w obu spotkaniach stworzyli mnóstwo sytuacji, w dodatku w pierwszym meczu grali z silnym Dortmundem. Faktem jednak jest, że nie takiego startu wszyscy oczekiwali, a to, że główny kandydat do korony króla strzelców, czyli Patrik Schick, marnuje kolejne okazje, nie jest dobrym prognostykiem. No i do tego trzeba dołożyć odpadnięcie z Pucharu Niemiec z beniaminkiem III ligi, co w praktyce oznacza, że Leverkusen zaliczyło na inaugurację 3 porażki z rzędu. Nie tak to miało wyglądać.


Na zdjęciu: Piłkarze Bayeru Leverkusen nie potrafili znaleźć sposobu, by pokonać Rafała Gikiewicza po raz drugi.
Fot. Press Focus