Bundesliga. Głośny powrót

Spekulowany od jakiegoś czasu transfer staje się faktem. Timo Werner ponownie zagra w RB Lipsk.


Przed dwoma laty Werner opuszczał Lipsk na rzecz Chelsea za ok. 55 mln euro. Teraz pokona tę samą drogę, ale w odwrotnym kierunku. „Byki” zdecydowały się ponownie ściągnąć w swoje szeregi szybkonogiego napastnika, a nie będzie to tylko wypożyczenie – jak pierwotnie sugerowano. RasenBallsport odkupi Wernera i zapłaci podobno „tylko” 20 mln euro plus bonusy. To wyraźnie mniej niż udało mu się zarobić i mniej niż donoszono w ostatnich dniach.

Niezastąpiony

Lipsk zrobił się w ostatnim czasie trochę niemrawy, dlatego taka postać jak Werner na pewno mu się przyda. Tym bardziej, że po jego odejściu nie udało się klubowi znaleźć nikogo, kto z równie dużą skutecznością występowałby na szpicy. Owszem, jest w RB fenomenalny Christopher Nkunku, który już w 1. kolejce nowego sezonu wpisał się na listę strzelców. Jednak Francuz nie jest graczem predestynowanym do ustawiania się najbardziej z przodu. Rzecz jasna często to robi, ale dużo większy pożytek jest z niego za plecami napastnika. Jeśli więc w drużynie pojawiłby się Werner, mógłby on stworzyć z Nkunku ciekawy duet.

W Lipsku od razu po odejściu Niemca ściągnięto silnego Alexandra Sorlotha i podobnego charakterystyką do Wernera Hee-chan Hwanga. Obu już w zespole nie ma. Rok temu natomiast przybył do Saksonii ówczesny wicekról strzelców Bundesligi, typowa „dziewiątka” Andre Silva – ale i on nie sprawdza się zbyt dobrze. Nie wiadomo co pokaże Werner w swoim drugim podejściu do RB, jednakże wydaje się, że taki ruch powinien wyjść Lipskowi na dobre. Do tej pory „Byki” działały w tym okienku dość spokojnie. Zarobiły prawie 75 mln euro, oddając zawodników drugiego szeregu, a kupiły tylko dwóch – pomocnika Xaviera Schlagera i niedawno lewego obrońcę lub wahadłowego Davida Rauma (obaj łącznie za 38 mln). Kolejne wzmocnienie jest więc tam mile widziane.

Spięcie z Tuchelem

Co do samego Wernera, to choć zdobył z Chelsea m.in. Ligę Mistrzów, to jego pobyt w Londynie nie był w pełni udany. Rozegrał 89 meczów w dwa lata, strzelił 23 goli i zanotował 21 asyst, ale spadało na niego dużo krytyki. Najczęściej zarzucano mu to, z czego jest doskonale znany – chaotyczność i nieskuteczność. Wielokrotnie też wchodził na boisko tylko jako zmiennik.

Ostatnio zaś Werner miał lekko na pieńku z trenerem Thomasem Tuchelem. Doszło do kilku delikatnych przepychanek medialnych, jak choćby ta, gdy piłkarz powiedział, że może czuć się szczęśliwy także w innym klubie. Na inaugurację Premier League 26-latek nie załapał się do kadry, ale to nie ma już większego znaczenia. Niemieckie media przekonują bowiem, że dzisiaj może nastąpić prezentacja Wernera jako zawodnika RB.

Mógł się zirytować

„Byki” na razie nie błyszczą w nowym sezonie. Już końcówka poprzednich rozgrywek była w ich wykonaniu przeciętna, a teraz doszła do tego porażka w Superpucharze Niemiec z Bayernem (3:5) oraz inauguracyjny remis z przewidywanym do walki o utrzymanie Stuttgartem (1:1). Rezultat tego pierwszego meczu aż tak źle się nie prezentuje, ale przez ponad połowę spotkania Lipsk był kompletnie stłamszony i nie umiał odgryźć się monachijczykom. Ze „Szwabami” z kolei RB całkowicie dominował i wypracował sobie mnóstwo okazji – w sumie na 2,13 bramki (wg statystyki goli oczekiwanych), czyli cztery razy więcej niż VfB. A mimo tego padł remis.

– Tak jak i z Bayernem przespaliśmy pierwszą połowę. Musimy być konsekwentni przez całe 90 minut – komentował obrońca RB Benjamin Henrichs. Świetny występ w bramce Stuttgartu zanotował Florian Mueller, którego David Raum – znajomy z czasów reprezentacji młodzieżowych – pytał po meczu, jakim cudem on to wszystko wybronił?

– Mógł być dzisiaj zirytowany. Daliśmy z siebie wszystko jako zespół, a ja jestem jego częścią. Cieszę się z tego punktu – mówił po spotkaniu Mueller. Czy gdyby na boisku był Werner, Lipsk zdobyłby więcej bramek?


Na zdjęciu: Timo Werner najprawdopodobniej znów będzie biegał w koszulce z czerwonym bykiem na piersi.
Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus.pl