Bundesliga jest gotowa na wznowienie

Teraz zależy to już tylko od decyzji polityków. Niemców bardzo boli fakt, że spotkania będą musiały odbywać się przy pustych trybunach.

Koncepcja jest gotowa, plan zachowania bezpieczeństwa i higieny również jest przez kluby znany. W czwartek spotkają się ze sobą ministrowie sportu poszczególnych landów, którzy będą rozmawiać także na temat tego, kiedy futbol będzie mógł wrócić do gry. Już od dłuższego czasu wiadomo, że mecze będą odbywać się przy pustych trybunach, co nadal wywołuje pewne sprzeciwy.

Ryzyko protestów

W ostatnich dniach w całych Niemczech pojawiło się mnóstwo transparentów wywieszanych przez różne grupy kibicowskie: „Mecze duchów są nieodpowiedzialne!”, „Biznes to choroba, piłka nożna dla kibiców!”, „Futbol bez kibiców nie istnieje”, „Nawet pandemia nie zatrzyma waszej chciwości!” – to tylko niektóre z nich.

Niemieccy kibice są bardzo mocno przywiązani do swoich klubów, tradycja odgrywa tam bardzo ważną rolę, a sama historia kraju, wraz z jego systemem politycznym, wyraźnie podkreślają jego regionalne różnice.

Frekwencja na stadionach Bundesligi jest najlepsza w Europie, a oczekiwanie na karnet w niektórych przypadkach wynosi po kilka lat. Tamtejsi fani są przeciwni komercjalizacji piłki nożnej i chęć dogrania sezonu przy pustych trybunach odbierają jako skok działaczy na kasę.


Czytaj jeszcze: 31 warunków powrotu


Działacze muszą obawiać się reakcji kibiców. Nie jest bowiem wykluczone, że ci będą zakłócać w jakiś sposób rozgrywane mecze, chociażby gromadząc się w dużych grupach pod stadionami. Rzecznik jednej z organizacji reprezentującej ultrasów, Thomas Kessen z „Unsere Kurve”, nie wyklucza różnych protestów, choć nie sądzi, aby zakłócały one mecze.

– Nie odrzucamy wyraźnie meczów duchów. Rozważamy to ze względu na mnogość opinii wśród naszych członków. Nie wyobrażam sobie zakłócania spotkań, bo fani piłki nożnej są obecnie zaniepokojonymi ogólnymi kwestiami politycznymi – mówił Kessen.

Bundesliga utonie

– Nie chcemy żadnej specjalnej pozycji – odniósł się do tego typu zarzutów Hans-Joachim Watzke, dyrektor zarządzający Borussii Dortmund. – Opracowaliśmy koncepcję, która kosztuje nas mnóstwo pieniędzy i robimy wszystko, aby wrócić do naszej pracy.

Zdecydowanie nie chcemy specjalnej pozycji, ale nie chcemy też znaleźć się w niekorzystnej sytuacji. Jeśli nie będziemy grać przez najbliższe kilka miesięcy, cała Bundesliga utonie. Wtedy nie będzie już tej formy, do której jesteśmy przyzwyczajeni – zauważył Watzke.

Dla niego i dla 1500 osób bezpośrednio zaangażowanych w futbol w 36 klubach 1. i 2. Bundesligi piłka nożna jest pracą jak każda inna. A jeśli oni do tej pracy nie wrócą, niektóre kluby mogą upaść. Wielkie problemy może mieć chociażby Werder Brema, będący na dole tabeli, który musi szykować się na 45 milionów euro czystej straty.

– Uważam, że mecze bez kibiców to wątpliwy pomysł, ale biorąc pod uwagę sytuację ekonomiczną niektórych klubów, są one niezbędne – mówił były już prezydent Bayernu Monachium, konserwatywny Uli Hoeness.

Kto jak kto, ale Bawarczycy mogą być finalnie wygranym „Korona-Krise”, ponieważ od wielu lat wiadomo, że Bayern na sytuacje finansową narzekać nie musi.

Może zresztą świadczyć o tym najnowsza wypowiedz dyrektora sportowego Hasana Salihamidzicia, który mówi otwarcie, że mistrzowie będą się zbroić: – Chcemy ściągnąć do Monachium topowy europejski talent, a także międzynarodową gwiazdę, która da nam od razu dodatkową jakość. – Gwiazdą jest zapewne Leroy Sane, ale kto może być tym talentem?


Na zdjęciu: – Dla nas futbol to nie hobby, tylko zwykła praca – podkreśla Hans-Joachim Watzke z Dortmundu.

Fot. PressFocus