Bundesliga. Karuzela ruszyła

Ledwo końca dobiegł sezon Bundesligi, a w klubach już zakasali rękawy i wzięli się do pracy, szykując zespoły na nowe rozdanie.


Jeszcze w weekend okazało się, że trzech trenerów opuści swoje dotychczasowe kluby. Adi Huetter rozstał się z Borussią Moenchengladbach, Florian Kohfeldt z Wolfsburgiem, a Markus Weinzierl z Augsburgiem.

Stęchłe powietrze

W przypadku tego pierwszego trzeba mówić o fiasku, bo wydawało się, że wzięcie Austriaka do Gladbach to strzał w dziesiątkę. Huetter wykonał kapitalną robotę w Eintrachcie Frankfurt, a wcześniej zdobywał mistrzostwa Szwajcarii i Austrii. Przychodząc do Borussii w miejsce Marco Rosego (który trafił do drugiej Borussii, tej z Dortmundu), miał komfortową sytuację. „Źrebaki” nie grały w europejskich pucharach, więc nie musiały przejmować się gęstym terminarzem. Co więcej, latem zespół nie stracił żadnej ze swoich gwiazd i Huetter mógł mówić o stabilności składu.

W praktyce jednak zamiast stabilizacji wyszło ukiszenie. Niektórym piłkarzom po prostu odechciało się już grać w Gladbach, a powietrze unoszące się w szatni zrobiło się – metaforycznie rzecz jasna – stęchłe. Drużynę trzeba było nieco przewietrzyć, ale nie zrobiono tego i pojawiły się tarcia. Huetter nie dostał też w okienku transferowym takich graczy, o jakich prosił, w efekcie Borussia zajęła na koniec 10. miejsce – najgorsze od 11 lat. Wydawało się co prawda, że Austriak pozostanie na stanowisku i będzie budował od nowa, ale jednak postanowiono go pożegnać – bo tak czy siak powinien spisać się lepiej. Faworytem do zajęcia jego miejsca w Gladbach jest Lucien Favre, który pracował ze „Źrebakami” w latach 2011-15 i jest tam bardzo dobrze wspominany.

Pomysł na „Kamyka”

Zmiany w Wolfsburgu i Augsburgu oznaczają z kolei, że nowych trenerów będą mieli Polacy. Kohfeldt fatalnie spisał się w ekipie „Wilków”, zajmując z nią 12. miejsce. Niemiec objął drużynę w październiku, zastępując kompletny niewypał w postaci zatrudnionego latem Marca van Bommela. Na ten moment nie wiadomo, kto przejmie zespół, w którego szeregach zmiennikiem jest obecnie Bartosz Białek. Czy polski napastnik pozostanie w Wolfsburgu, czy pójdzie na wypożyczenie – tego nie wiadomo.

Trudno stwierdzić, jaki pomysł na „Wilki” będzie miał nowy szkoleniowiec i czy znajdzie w nim miejsce dla Jakuba Kamińskiego. Świeżo upieczony mistrz Polski od kilku miesięcy jest już przecież zaklepany na letni transfer do Wolfsburga. Jako kandydatów na objęcie ekipy z Dolnej Saksonii wymienia się: Matthiasa Jaisslego (Salzburg), Daniela Farke (odszedł z Krasnodaru) i Sandro Schwarza (Dynamo Moskwa). Niewykluczony jest również Adi Huetter oraz wspomniany Weinzierl.

Brakowało podstaw

47-latek zaskoczył wszystkich, kiedy po ostatnim meczu sezonu – Augsburg zajął 14. miejsce – ogłosił swoje odejście. Dyrektor sportowy Stefan Reuter nic o tym nie wiedział. – Boli mnie serce, ale nie było tu warunków do długoterminowej współpracy – rzucił tajemniczo Markus Weinzierl. – Utrzymaliśmy się w Bundeslidze, ale mnie to nie zadowala. To był znak, skoro nadal nie porozmawialiśmy o przyszłości. Dzień przed meczem podjąłem tę decyzję – zdradził na konferencji Niemiec.

Różne miał Weinzierl momenty w tym sezonie, bo w pewnych okresach Augsburg pod jego wodzą wyglądał beznadziejnie. Gdy jednak zrobiło się gorąco, wrzucił wyższy bieg i zabezpieczył ligowy byt. Udział w tym mieli Polacy. Pewniakiem w bramce był Rafał Gikiewicz, a mocne miejsce w obronie wywalczył Robert Gumny. Były też takie chwile w trakcie sezonu, że spekulowano o zwolnieniu Weinzierla, ale dopiero sam trener zadecydował o swoim odejściu. To było zresztą jego drugie podejście do Augsburga. Poprzednio odszedł w 2016, ale od tamtej chwili… żaden z czterech następców nie zbliżył się do jego osiągnięć (grał w Lidze Europy). Nawet teraz, po nie tak udanej drugiej kadencji, Weinzierl osiągał lepszą średnią punktów na mecz niż jego poprzednicy.


Na zdjęciu: Adi Huetter już rozstał się z z Borussią Moenchengladbach, ale szybko powinien związać się z nowym klubem.

Fot. PressFocus