Bundesliga. Kryzys kontra kryzys

W Monachium mieli dwa tygodnie, aby znaleźć sposób na dręczące ich kłopoty. Czy Bayernowi udało się coś w tej kwestii zadziałać okaże się dziś wieczorem.


Od 21 lat nie zdarzyło się w Bundeslidze, by Bawarczycy nie wygrali żadnego z czterech kolejnych spotkań. Po ostatniej porażce z Augsburgiem Bayern jednak znów zanotował czarną serię, w efekcie czego atmosfera w klubie mocno się zagęściła.

Atakowanie i strzelanie

Nie cichną echa krytyki, jaka spada na trenera mistrzów Niemiec Juliana Nagelsmanna. Monachijskie szefostwo jest świadome sytuacji, ale absolutnie nie ma zamiaru wykonywać nerwowych ruchów, szczególnie że młody szkoleniowiec kosztował ich rok temu 20-kilka milionów euro.

– Jesteśmy do niego całkowicie przekonani i będziemy razem świętować mnóstwo sukcesów. Każdy wie, że teraz musimy dać z siebie wszystko. W piątek zobaczymy inny zespół, zwycięski – podkreślił kolejny raz stanowisko Bayernu jego prezydent Herbert Hainer.

Kłopoty Bayernu wiązały się w dużej mierze ze skutecznością. Drużyna potrafiła wykreować sytuacje podbramkowe, ale problem pojawiał się przy ich wykończeniu, nawet jeśli były to szanse klarowne. Statystyki wyraźnie pokazywały, że Bayern strzelał mniej niż w teorii powinien, a odwrotnie działało to w przypadku jego przeciwników. Logika wskazuje, że prędzej czy później wszystko powinno wrócić do normy, bo rzecz nie w tym, że monachijska ofensywa w ogóle nie funkcjonuje.

Nagelsmann wyjątkowo mocny nacisk na treningach położył na skuteczność. Drużyna po przerwie na kadrę w komplecie pracowała ze sobą od środy, przede wszystkim ćwicząc wykańczanie różnorodnych sytuacji podbramkowych.

– To ważne, aby zawsze siebie kwestionować. Zobaczyłem jeszcze raz wszystkie poprzednie mecze i dokładnie je przeanalizowałem. Dyskutowaliśmy o tym z drużyną, kiedy piłkarze wrócili już ze zgrupowań. Jestem przekonany, że zagramy dobry mecz – wyraził nadzieję Julian Nagelsmann.

16 narodowości

Podobne chęci panują w szeregach rywala – Bayeru Leverkusen. Tak jak kłopoty ma Bayern, tak i „Die Werkself” są w kryzysie, może nawet jeszcze większym niż aktualni mistrzowie. Po 7 kolejkach piłkarze z Nadrenii mają na koncie tylko 5 punktów i zajmują ostatnią bezpieczną lokatę w tabeli, ale tylko dzięki bilansowi bramek. Sytuacja jest zła, bo przecież mowa o reprezentancie Niemiec w Lidze Mistrzów, który dzięki delikatnym wzmocnieniom i stabilizacji miał za zadanie mocne zaakcentowanie swojej obecności w bundesligowej top4. Tymczasem problemy piętrzą się, a Bayer gra słabo.

W „Bildzie” sugerowano, że kłopotem może być międzynarodowość zespołu. Składa się na niego aż 16 nacji, co powoduje, że znający 6 języków trener Gerardo Seoane płynnie musi przeskakiwać z jednego na drugi, aby każdy zrozumiał, o co mu chodzi. To czasochłonne, męczące i na pewno nie sprzyjające kryzysowym sytuacjom. W poprzednim sezonie wszystko działało, jak należy, więc i problemy komunikacyjne się nie pojawiały. W Bayerze występują piłkarze z Europy, Azji, Afryki i Ameryki Południowej. Jeszcze w zeszłym roku grał tam także Leon Bailey, a więc Jamajczyk z Ameryki Północnej.

Schick zawodzi

W Leverkusen nie widać też lidera z prawdziwego zdarzenia, który dźwignąłby drużynę i wziął ciężar na swoje barki. Największe gwiazdy grają nierówno i słabiej niż w poprzednim sezonie. Bundesligowy ekspert Tomasz Urban przeanalizował sytuację Patrika Schicka, wicekróla strzelców poprzednich rozgrywek Bundesligi z Leverkusen, dzieląc się wnioskami na Twitterze.

– Analizowałem jego statystki. Są bardzo zbliżone do poprzedniego sezonu (kontakty z piłką w polu karnym, strzały, procent celnych strzałów). Tyle że xG (gole oczekiwane – red.) na 90 minut wynosi teraz 0,54 przy 0,77 w poprzednim sezonie. Czyli ma trudniejsze sytuacje do wykończenia. No i efektywność. W poprzednim sezonie (…) w każdym meczu strzelał 0,27 gola więcej niż wynikało to z sytuacji, a teraz ma -0,25, czyli strzela grubo poniżej tego, co ma. A więc zawodzą i koledzy, i on sam – zauważył Urban.


Na zdjęciu: Czy Sadio Mane (z prawej) wróci do strzeleckiej formy, jaką prezentował na początku sezonu?
Fot. Pressfocus.pl