Bundesliga. Legia to krok wstecz

Paweł Wszołek liczy na udane wejście do niemieckiej Bundesligi. Nowy nabytek Unionu Berlin w wywiadzie z „kickerem” wyjaśnił kilka kwestii.


Od początku było wiadome, że jeśli któryś Polak ma mieć w Unionie łatwiej, to będzie nim Tymoteusz Puchacz. Konkurencja na lewej stronie jest znacznie mniejsza niż na prawej, gdzie ma domyślnie występować Wszołek. 29-latek jest jednak zadowolony ze swojego wyboru.

Nie chodziło o futbol

– Po pierwszych tygodniach mogę powiedzieć, że moje oczekiwania zostały nawet przekroczone. Nigdy nie doświadczyłem takiej solidarności – przyznał Wszołek, charakteryzując poniekąd atmosferę, z której słynie Union. Skrzydłowy bądź wahadłowy uchylił także rąbka tajemnicy związanej z jego odejściem z Legii Warszawa. Jak wiadomo, jego kontrakt z „Wojskowymi” nie został przedłużony, a ostatnie miesiące w stolicy Wszołek spędził na ławce.

– Nie chodziło o futbol. Do marca grałem regularnie, a nagle przestałem występować, choć miałem 3 gole i 5 asyst. Mój kontrakt wygasał, więc każdy może się domyślić, czy moja sytuacja była wynikiem zmian taktycznych – przyznał były legionista.

– Wyjechałem za granicę w 2013 roku, kiedy miałem nieco ponad 20 lat. Powrót do Polski był krokiem wstecz. Granie w silniejszych ligach zawsze było moim celem i od początku wiedziałem, że znowu będę chciał wyjechać – mówił szczerze Wszołek.

Zamieszanie z transferem

W Niemczech najwięcej uwagi poświęcono jego niedoszłemu transferowi do Hannoveru 96. Rzecz działa się w 2013 roku, kiedy 11-krotny reprezentant Polski był piłkarzem Polonii Warszawa. Klub upadał, więc przez Konwiktorską przewijało się mnóstwo osób, które chciały coś na tym ugrać. 21-letni Wszołek był łakomym kąskiem, a mocno u siebie chciał go bundesligowy wtedy Hannover. Nawet dyrektor sportowy klubu, doskonale znany Joerg Schmadtke, wybrał się do Warszawy, aby przekonać piłkarza. Ostatecznie jednak do transakcji nie doszło, choć w Dolnej Saksonii byli przekonani, że Wszołek zostanie ich piłkarzem. Schmadtke zresztą miał o to ogromny żal do gracza, co podkreślał wówczas w mediach.

– Sytuacja w Polonii była trudna. Był bałagan, klub został sprzedany, a ja byłem młody. Przyjechały setki konsultantów, bo wiedzieli, że drużyna nie będzie mogła występować w ekstraklasie. Nowy właściciel chciał zarobić i sprzedać mnie już zimą, ale ja postanowiłem zostać do lata, co było najlepszą decyzją. Spotkałem się ze Schmadtkem raz, gdzie w otoczeniu było też 50 innych osób. Sytuacja była nieprzejrzysta, nie wiedziałem, co się dzieje. Według mnie ci, którzy prowadzili negocjacje, przedstawili sprawę w taki sposób, że jestem gotowy do podpisania umowy. Ale ja nigdy niczego nie podpisałem – mówił Wszołek, który przez łamy „kickera” zwrócił się do aktualnego dyrektora Wolfsburga.

– Miałem złe przeczucia, więc transferu nie było. Wielu chciało mnie wykorzystać, a ja czułem się jak marionetka. Jeśli Joerg Schmadtke czuje się urażony, chciałbym przeprosić. To nie była moja wina, ale innych ludzi – skwitował Wszołek.