Bundesliga. Na dwóch biegunach

Dwumiesięczna przerwa wbrew pozorom nie zmieniła wielu rzeczy w Bundeslidze. W Leverkusen nadal cieszą oczy Kaiem Havertzem, a w Bremie ciągle zmierzają w stronę dna.


– Zasłużyliśmy na zwycięstwo, chociaż nie przez cały czas graliśmy aż tak dobrze – Peter Bosz nie ubierał różowych okularów po tym, jak jego Bayer rozbił na wyjeździe kompletnie bezradny Werder 4:1.

„Die Werkself” pokazali, że podczas zawieszenia rozgrywek nie wypadli z rytmu i podtrzymali swoje wysokie aspiracje. Ich celem jest Liga Mistrzów, ale rywale z top 5 również nie próżnowali. Jedynie Lipsk stracił punkty na Freiburgu, choć jego dominacja była oczywista.

Wyjątkowy Havertz

– To wiązało się z rytmem, zbyt często traciliśmy proste piłki, ale jeśli wygrywa się w Bremie 4:1, trzeba być zadowolonym – mówił holenderski trener.

Już chyba tradycyjnie jednym z najlepszych piłkarzy jego zespołu był 21-letni Kai Havertz, wielki talent międzynarodowej klasy, na którego spoglądają największe kluby świata – z Bayernem czy Barceloną na czele. Z powodu pandemii wyceny zawodników poszybowały w dół, ale Leverkusen raczej nie będzie miało powodu, aby schodzić z ceny – Havertz za mniej niż 100 mln euro dostępny na pewno nie będzie.

W poniedziałkowym meczu z Werderem zdobył dwa pierwsze gole dla swojej drużyny, oba po uderzeniach głową, co w jego przypadku wcale nie jest takie oczywiste.

– Kai to wyjątkowy gracz, ale to nie był jego najlepszy mecz. Wiem, że on potrafi zagrać znacznie lepiej – zaskoczył krytyką Bosz, jakby motywując swoją gwiazdę do jeszcze lepszej gry. Mimo tego forma 21-latka w 2020 roku jest imponująca.

W 12 spotkaniach Havertz zdobył 8 goli i 7 asyst, grając na różnych pozycjach. To nominalny ofensywny pomocnik, ale może zagrać niżej czy na skrzydle. W starciu z Bremą wystąpił natomiast… jako środkowy napastnik.

– Pokazaliśmy, że po prostu jesteśmy w dobrej formie, nawet po tej przerwie – cieszył się Havertz, który wraz z Bayerem zdobył w tym roku 22 z 27 możliwych punktów ligowych.

Spadek zamiast pucharów

– Przykre to, ale Werder to najgorsza drużyna w lidze. Są gorsi niż Paderborn. Paderborn nie umie grać w piłkę, za to szybko biega. Werder nawet tego nie ma – tak na Twitterze skomentował tegoroczną postawę bremeńczyków Tomasz Urban, ekspert Eleven Sports.

W Leverkusen mogą liczyć przyszłe pieniądze za Havertza, walczyć o Ligę Mistrzów, z kolei w Werderze – po planach zaatakowania miejsc pucharowych – mają tylko jeden punkt przewagi nad ostatnim w tabeli Paderbornem, mając najgorszą defensywę i tylko gola więcej od najgorszej w ataku Fortuny Duesseldorf.


Czytaj też: Inni powinni brać z Niemców przykład


– Daliśmy z siebie wszystko, ale nie byliśmy wystarczający dobrzy – mówił bremeński kapitan Niklas Moisander, nieco martwiąc kibiców sugestią, że przy porażce 1:4 drużyna poszła na całość. Statyczność i „wielbłądy” w defensywie to w Werderze standard, a mimo tego dyrektor sportowy Frank Baumann po raz kolejny podkreślił, że młody (i utalentowany) trener Florian Kohfeldt może spać spokojnie: – Jesteśmy co do niego absolutnie przekonani! – zapewnił po raz kolejny.

Kilka miesięcy temu Baumann mówił, że ze szkoleniowcem jest wszystko w porządku, a to… piłkarze powinni dostosować się do jego poziomu. Dołek psychiczny drużyny jest jednak naprawdę głęboki i nawet obecność rozchwytywanego przez czołowe kluby skrzydłowego Milota Rashicy nie pomaga ekipie z północy.


Na zdjęciu: Kai Havertz (czerwony) słynie ze swojej lewej nogi, ale głową także potrafi skutecznie uderzyć.

Fot. Pressfocus