Bundesliga. Nadchodzi czas Piątka

Teraz albo nigdy – tak pisze o polskim napastniku magazyn „kicker”. Z powodu kontuzji konkurenta Krzysztof Piątek stoi przed doskonałą szansą na udowodnienie swojej przydatności.


– Mierzymy się z wielkim przeciwnikiem i czołową drużyną niemieckiego futbolu – zapowiedział mecz z Borussią Dortmund Michael Preetz, pełniący funkcję dyrektora sportowego Herthy. „Stara Dama” liczy na urwanie punktów faworytowi, w czym zespołowi pomóc ma Piątek, przez najbliższy czas bezkonkurencyjny napastnik berlińczyków.

Nie było tematu odejścia

Pozycja Polaka w drużynie przypomina sinusoidę, bo raz jego miejsce w składzie jest mocne, a zaraz potem ponownie znajduje się w odmętach ławki rezerwowych. Bieżący sezon „Piona” zaczął w wyjściowej jedenastce, ale grał słabo i szybko stracił miejsce na rzecz nowoprzybyłego, bardziej przydatnego Jhona Cordoby.

Przed przerwą na reprezentacje Kolumbijczyk doznał jednak kontuzji, która wykluczyła go z gry na następne kilka tygodni. Trener Herthy Bruno Labbadia już zapowiedział, że podstawowym snajperem BSC będzie teraz Piątek, w związku z czym sztab szkoleniowy zmieni nieco taktykę, żeby dostosować ją pod cechy charakterystyczne dla „Pistolero”.

– W sobotę i w ciągu kilku następnych tygodni na pewno chętnie będzie grał, żeby pokazać, na co go stać – mówił Preetz, który zdementował przy okazji wszystkie dawne plotki, mówiące, że latem Piątek miał odejść z Herthy. – Fakt, że Kris cieszy się dużą popularnością na rynku we Włoszech, jest całkowicie poza dyskusją. Jednak zmiana klubu nigdy nie wchodziła w grę. Zawsze ciężko pracował w trudnych dla niego momentach – przyznał berliński dyrektor.

Król Artur prawdę ci powie

– On potrzebuje tego, żebyśmy wykorzystali jego mocne strony – analizował Piątka trener Labbadia. – Nie musi całkowicie zmieniać swojego stylu gry, aby uwyraźnić swoje atuty. My natomiast mamy zadanie, żeby jeszcze bardziej te atuty uwydatnić – zdradził szkoleniowiec, który teraz będzie miał do dyspozycji napastnika znacznie mniej ruchliwego niż szybki i bardzo silny Jhon Cordoba. Piątek lepiej niż Kolumbijczyk odnajduje się w „małej grze”, pewniej czuje się także w obrębie pola karnego przeciwnika.


Czytaj jeszcze: Niemcy znów zamknięte

– Musi być częściej w ruchu i być bardziej pod grą – twierdził na łamach „kickera” Artur Wichniarek, który w Niemczech kojarzony jest przede wszystkim z Arminią Bielefeld, ale w Hercie również swoje pograł. – To on musi dostosować się do Herhy, nie na odwrót. On jest typem piłkarza do wykańczania akcji, ale gra berlińczyków nie jest zaprojektowana tak, aby ciągle dostarczać mu dośrodkowania w „szesnastkę” – pouczył „król Artur”.

W cieniu 16-latka

Samo spotkanie Herthy (12. miejsce) z Borussią (3. miejsce) specjalnie nie podgrzewa bundesligowej atmosfery, ale temat numer jeden wiąże się właśnie z tym meczem. Chodzi o Youssoufę Moukoko, napastnika Dortmundu, który wczoraj… skończył dopiero 16 lat. Jego urodziny rozniosły się szerokim echem po świecie futbolu, ponieważ, jak to ujął selekcjoner reprezentacji Niemiec [Joachim Loew]: – Taki talent nie zdarza się zbyt często.

O Moukoko pisaliśmy na naszych łamach jakiś czas temu, ponieważ jest to zawodnik, który w wieku 15 lat debiutował w reprezentacji Niemiec do lat 20 i już od dawna gra w zespole Borussii U-19, gdzie strzela mniej więcej 2 gole na mecz.

Żeby nie być gołosłownym – w 3 meczach tego sezonu ustrzelił tam 10 bramek! Dlaczego zaś jego urodziny były tak „huczne”? Dlatego, że kilka miesięcy temu władze ligi zmieniły przepisy, zezwalając na debiut w Bundeslidze piłkarzom, którzy mają już nie 17, a 16 lat. BVB na tę nowelizację mocno naciskała, więc być może dzisiaj zobaczymy najmłodszego gracza w historii ligi niemieckiej.


Fot. PressFocus