Bundesliga. Nie odpuszczą Haalanda

Wydawało się, że letnie odejście Norwega z Dortmundu jest już przesądzone. Okazuje się jednak, że Borussia ciągle ma szanse na zatrzymanie największej gwiazdy.


Trudno mówić o tym, że Erling Haaland nieco ostatnio odpuścił, skoro po wyleczeniu kontuzji zdobył 4 gole i 1 asystę w 5 spotkaniach. W klasyfikacji strzelców Bundesligi odjechał mu jednak zarówno Robert Lewandowski, jak i Patrick Schick, który – w analogicznym okresie, również po kontuzji – trafił do siatki aż ośmiokrotnie. W ostatnim spotkaniu roku, gdy Borussia przegrała z Herthą Berlin 2:3, Haaland wydawał się nieobecny, zirytowany, zmęczony – ale to oczywiście nie zmienia faktu, że wciąż jest to jeden z topowych piłkarzy świata.

Najdroższy pakiet

Norweska maszyna znajduje się na czele list życzeń tylko największych klubów – bo tylko je na niego stać. Real, PSG, City, może Bayern i Chelsea… w tym gronie na ten moment należy upatrywać kolejnego pracodawcy Haalanda, bo transakcja nie będzie tania. Latem co prawda będzie można aktywować klauzulę odstępnego wpisaną w umowę 21-latka, która pozwoli mu odejść z Dortmundu za „śmieszne” 75 mln euro. Sęk w tym, że jego agent – słynny Mino Raiola – chce uszczknąć dla siebie i ojca zawodnika 50 mln euro prowizji, a do tego dochodzi ponad 30 mln euro za rok grania dla samego napastnika. 5-letni pakiet Haalanda może więc wynieść potencjalnego nabywcę prawie 300 mln euro, jeśli nie więcej, bo przecież trzeba do tego doliczyć różne bonusy.

Bayern go nie chce

Oczywiście pierwszą myślą, jaka nasuwa się w całym tym zgiełku, jest potencjalne następstwo dla Roberta Lewandowskiego. Haaland wydaje się idealnym człowiekiem do przejęcia pałeczki Polaka, z tym że Bayern nie lubi wydawać takich kwot transferowych. I raczej tego nie zrobi, choć medialne doniesienia jasno sugerują, że monachijczycy ciągle trzymają rękę na pulsie. Dodatkowo działacze klubu muszą być ostrożni, aby nie „przesadzić” z zainteresowaniem Haalandem, bo w przeciwnym wypadku źle tego typu doniesienia może odebrać Lewandowski (co już w przeszłości miało miejsce). Zapytany w telewizji Sport 1 o to, dlaczego Bayern nie kupi Norwega, prezydent klubu Herbert Hainer wyjaśnił:

– Bo mamy już najlepszego napastnika świata. Jestem przekonany, że Lewandowski może grać na tym poziomie jeszcze przez kilka lat i cieszyłbym się, gdyby zakończył karierę w Monachium – wyjaśnił Niemiec.

Być może właśnie opieszałość zainteresowanych powoduje, że w ostatnich dniach coraz odważniej zaczęto spekulować, że szanse Haalanda na pozostanie w BVB rosną.

– Może odejdzie, może zostanie – mówił dyrektor zarządzający Borussii Hans-Joachim Watzke, który odbył ostatnio udaną rozmowę z Mino Raiolą. Panowie dobrze się znają, bo holendersko-włoski agent już niejednego swojego klienta sprowadził do Dortmundu.

– Myślę, że Haaland lepiej pasowałby do Hiszpanii, bo w Anglii zasady gry są inne. Wierzę jednak, że pozostanie w Bundeslidze, wyszłoby mu na dobre. Jeśli z nami zostanie, będziemy szczęśliwi. Walczę o Erlinga zarówno dla Borussii, jak i dla całej Bundesligi – zadeklarował Watzke świadomy tego, jak wielki wpływ na marketing rozgrywek ma obecność takiej gwiazdy jak Haaland.

Raiola nie zaprzecza

– On może poczekać. Nie mamy wstępnego porozumienia z żadnym klubem. Poszukamy najlepszej opcji, a ja nigdy nie wykluczałem kolejnego roku w Dortmundzie. Teoretycznie to ciągle możliwe – powiedział w weekend Mino Raiola, a dziennik „Sueddeutsche Zeitung” wtórował nadziejom kibiców, określając szanse na pozostanie Norwega w drużynie jako „optymistyczne”. Nie zmienia to jednak faktu, że Haaland wraz z łapczywym agentem będą chcieli coś dla siebie ugrać. 21-latek zarabia obecnie w BVB ok. 8 mln euro za rok i niewykluczone, że w ciągu najbliższych tygodni dostanie jakąś podwyżkę. Nie będzie to rzecz jasna kwota nawet w małym stopniu nawiązująca do przyszłych żądań, bo w mediach można znaleźć informację, że Borussia będzie chciała mu zapłacić ok. 2,5 mln euro więcej za rok grania w piłkę. Zawsze coś.


Na zdjęciu: Erling Haaland to jedna z największych gwiazd nie tylko Bundesligi, ale i całej Europy.
Fot. Press Focus