Bundesliga. Niedzielne poprawki

Dwie najmocniejsze drużyny Niemiec przechodzą ostatnio trudne dni. Zarówno Bayern, jak i Borussia Dortmund muszę poprawić swoje grę i wyniki.


Gdy tydzień temu Bayern uległ beniaminkowi z Bochum aż 2:4, w Bawarii zaczęto bić na alarm, jednocześnie ciesząc się, że pierwszym rywalem w drodze do finału Ligi Mistrzów będzie „tylko” RB Salzburg. Kolejne tygodnie miały skupiać się na stabilizowaniu defensywy, z tym że… Austriacy łatwo się nie dali. Padł remis 1:1, wyszarpany przez Bayern w końcówce.

Lekki katar

Obrona Bayernu nie funkcjonuje tak, jak na lidera Bundesligi przystało. W dodatku głębia składu pozostawia wiele do życzenia. Mimo obecności kilku środkowych pomocników, trener Julian Nagelsmann nie jest w stanie zasypać dziury powstałej przez brak kontuzjowanego Leona Goretzki. W dodatku drużyna jeszcze przez jakiś czas będzie osłabiona absencją Manuela Neuera, który przeszedł operację. Szkoleniowiec jest zirytowany opieszałością transferową klubu, ale z drugiej strony rozumie ekonomiczne powody zakupowej wstrzemięźliwości. Mimo tego oczekuje, że latem kadra zostanie odpowiednio zmodernizowana.

Na swoje szczęście w tej kolejce Bayern podejmie ostatniego w tabeli beniaminka z Fuerth. Porażka z Bochum była nieprawdopodobna, ale to i tak byłoby nic w porównaniu z tym, jeśli ekipa Greuther ugrałaby w Monachium choćby punkt. Nieważne jakich problemów nie miałby Bayern, pokonanie zamykającego stawkę słabeusza powinno być dla mistrzów czymś naturalnym jak oddychanie – nawet jeśli ostatnio mają lekki katar.

Jak odnieść sukces?

Monachijczycy martwić się muszą przede wszystkim o Ligę Mistrzów. W Pucharze Niemiec i tak już nie grają, a w Bundeslidze wątpliwe, aby ktokolwiek im przeszkodził. Borussia Dortmund jest bowiem jeszcze bardziej niestabilna. W ostatnich 8 spotkaniach z udziałem BVB padło aż… 40 bramek. W dwóch minionych pojedynkach w Dortmundzie Borussia straciła aż 9 trafień, kompromitując się najpierw z Bayerem Leverkusen (2:5), a ostatnio w czwartek z Rangersami (2:4).

Przede wszystkim ta druga porażka zabolała klub, ponieważ wicelider Bundesligi jest uznawany za jednego za faworytów do zwycięstwa w Lidze Europy. Jak i Bayern, BVB również odpadła z Pucharu Niemiec – miesiąc temu z drugoligowym St. Pauli. W Bundeslidze interesują ich miejsca 2.-4., bo na mistrzostwo w Zagłębiu Ruhry w ogóle nie liczą. Najważniejszy jest więc awans do Ligi Mistrzów, no i w drugiej kolejności sukces w LE. Jak jednak mają tryumfować na Starym Kontynencie, skoro już na pierwszej przeszkodzie tak wyraźnie bije ich znacznie niżej notowany rywal?

Nielogiczny futbol

Trener Marco Rose jeszcze może spać spokojnie. Mimo wszystko suche wyniki wciąż działają na jego korzyść, ale mało jest argumentów, które broniłyby sposób gry jego drużyny.

– Gramy bezsensowną piłkę, mnóstwo nielogicznego futbolu. Grając w ten sposób czasem wygramy, czasem przegramy, ale na dłuższą metę nie odniesiemy sukcesu – podsumował obrońca Mats Hummels. Po kompromitacji z Rangersami w klubie zwołano podobno zebranie kryzysowe, choć… szef BVB Hans-Joachim Watzke zaprzeczył takim doniesieniom. Nie jest jednak tajemnicą, że w Dortmundzie jest gorąco i jak się okazuje, największym problemem drużyny nie jest brak Erlinga Haalanda. Atak bowiem jeszcze jako tako się trzyma. Gorzej z obroną, którą w niedzielę przetestuje zawsze groźna imienniczka z Moenchengladbach.


Na zdjęciu: Marco Reus (z przodu) jest kapitanem wyjątkowo niestabilnej w tym sezonie Borussii.
Fot. Pressfocus