Bundesliga. Niejasna historia

Kontuzja Erlinga Haalanda miała trwać tylko chwilę, a przeciąga się o kolejne tygodnie. To stawia przy Norwegu kolejne znaki zapytania.


Gwiazdora Borussii Dortmund na boisku oglądaliśmy ostatnio 22 stycznia w meczu z Hoffenheim. Haaland zdobył wtedy gola i w drugiej połowie opuścił boisko z naderwanym mięśniem. Wydawało się, że to nic poważnego; że snajper wróci do gry w następnej kolejce, tym bardziej że kolejny weekend Bundesliga miała wolny. Tygodnie jednak mijają, a Haalanda nadal w grze nie ma.

Tego chyba nie zepsują

– To niejasna historia. Nie chcemy, aby ponownie coś mu się stało. Nie chcemy ryzykować jego zdrowiem. Szczerze mówiąc, to może potrwać jeszcze kilka dni – powiedział o swojej największej gwieździe trener BVB Marco Rose, choć w ostatnim czasie pojawił się w tej sprawie optymizm.

Oczywiście nie był on związany z wynikami i postawą zespołu, bo te są beznadziejne. Nie dość, że Borussia odpadła z Pucharu Niemiec z drugoligowym St. Pauli, to skompromitowała się w Lidze Europy, gdzie miała być jednym z faworytów do końcowego tryumfu. Rangersi z Glasgow jasno dali jej jednak do zrozumienia, że cały misterny plan…

Między jednym a drugim spotkaniem ze Szkotami Borussia rozbiła w lidze swoją imienniczkę z Gladbach 6:0, ale marne to było pocieszenie – tym bardziej że w niedzielę przyszedł słaby remis ze słabym Augsburgiem. Po wyeliminowaniu z pucharów jasne stało się, że w Dortmundzie nie grają już o nic. Ich celem jest teraz tylko zagwarantowanie sobie gry w Lidze Mistrzów, czego mając tak pewną pozycję wicelidera chyba nie da się zaprzepaścić.

Niepokojący trend

Wracając zaś do wspomnianego optymizmu, ten wiązał się z tym, że Haaland wrócił już do indywidualnych treningów. Jeszcze przed pierwszym meczem z Rangersami Norweg odbywał indywidualne sesje treningowe i choć czasu od tego momentu minęło sporo, nadal nie wszystko jest w porządku.

– Wciąż ma pewne problemy. Po prostu nie czuje się jeszcze swobodnie, nie czuje odpowiednio swoich ruchów – wyjaśnił Rose. Niemieckie media sugerują, że obecnie terminem powrotu, w który celuje 21-latek, jest 13 marca i spotkanie z Arminią Bielefeld.

To bardzo niepokojący trend, który oznacza, że Haaland opuścił w tym sezonie już 16 spotkań, a rozegrał tylko 20. Oczywiście zdobył w nich 23 gole, ale należy się zastanowić, ile trafień z powodów zdrowotnych jego (i Borussię) ominęło? W minionych rozgrywkach Norweg opuścił 14 z 55 meczów, a także w rundzie wiosennej sezonu 2019/20, gdy przybył do Dortmundu, przez kłopoty z kolanem nie zagrał w dwóch kolejkach Bundesligi. Należy mieć to na uwadze, bo mowa o napastniku prezentującym bardzo intensywny styl grania, bazującego na fizyczności, który mimo swojego wzrostu (194 cm) często opiera się na nagłych zrywach do sprintu. To wszystko powoduje obciążenia mięśni i stawów, które pracują inaczej niż w przypadku zawodników niższych, bardziej gibkich. Istotna jest także budowa tkanek, mięśni i szkieletu, która w przypadku piłkarzy czarnoskórych premiuje ich do osiągania lepszych wyników szybkościowych. Norweg takiego handicapu nie ma.

Jaki plan?

Haaland jest jednym z najbardziej łakomych kąsków transferowych świata. Ciągle nie wiadomo, jak potoczy się jego przyszłość i czy któryś z bogaczy sięgnie po niego latem. Jego agent nie wykluczał możliwości pozostania w Dortmundzie, choć najnowsze doniesienia „Bilda” sugerują, jakoby władze BVB straciły nadzieję na zatrzymanie Norwega. Trudno jednak stwierdzić, jak potencjalni nabywcy będą reagować na wciąż powtarzające się kłopoty zdrowotne napastnika.

Dla Borussii pozostanie bądź odejście Haalanda może być kluczowym elementem przebudowy drużyny. Kadra wymaga zmian i świeżego powietrza, którego wpuszczenie ma być latem jednym z celów. Sytuacja finansowa klubu nie jest jednak zbyt komfortowa. Z coraz większą ochotą w Dortmundzie traktuje się pomysł, by resztę realnie i tak zakończonego sezonu przeznaczyć na większe ogrywanie uzdolnionej młodzieży.


Na zdjęciu: W Dortmundzie wciąż czekają na powrót Erlinga Haalanda.
Fot. Joachim Bywaletz/Press Focus