Bundesliga. Niespodzianka na podium

Dyskretnie za plecy Bayernu i Borussii wspięło się Hoffenheim. Trenerem zespołu jest tam Sebastian Hoeness, który jeszcze kilka miesięcy temu… ocierał się o zwolnienie.


Nazwisko nie jest przypadkowe, bo to bratanek słynnego Uliego Hoenessa, legendarnego bossa Bayernu Monachium. Sebastian, syn Dietera, także pracował w Bawarii, tyle że prowadząc klubowe rezerwy. Wygrał z nimi III ligę, ale przepisy nie pozwalały „dwójce” na awans. Latem 2020 roku młody Hoeness był rozchwytywany na rynku, ale zgarnęło go do siebie Hoffenheim.

Święty spokój

Sam początek miał w TSG niezły, ale jego drużyna szybko wpadła w kryzys. Na przełomie 2020 i 2021 roku istniało nawet ryzyko zejścia do strefy spadkowej, choć koniec końców udało się wszystko naprostować i zająć spokojne 11. miejsce w tabeli. Dla niepozornego klubu był to jednak najgorszy wynik od 2016 roku. Media wieszczyły już, że Hoeness lada dzień ma stracić pracę, lecz kolejne doby mijały, a Niemiec ciągle prowadził zespół grający na stadionie w Sinsheim.

Latem Hoffenheim nikogo specjalnie nie rajcowało. 7 z 8 czołowych drużyn poprzedniego sezonu zmieniało trenerów, plotkowało się o Erlingu Haalandzie, więc kto by tam sobie zawracał głowę drużynom, która nie wyróżnia się niczym poza brakiem sensownej bazy kibicowskiej? Być może to sprawiło, że Hoeness w świętym spokoju mógł trochę popracować z piłkarzami, choć po 5 kolejkach ligowych miał… tylko jedno zwycięstwo.

Niekorzystne statystyki

Hoffenheim się jednak otrząsnęło. Aktualna passa 7 spotkań bez przegranej pozwoliła nie tylko zaatakować miejsca dające europejskie puchary, ale w ogóle podium Bundesligi. Liczb jakichś specjalnych TSG nie ma. Śledząc statystyki związane z wygranymi pojedynkami, odbiorami, strzałami itp. Hoffenheim nigdzie nie przoduje. Owszem, ma dobry atak, który jest 4. najskuteczniejszym spośród wszystkich ekip – ale to tyle. Współczynnik tzw. punktów oczekiwanych, obliczający, ile dana drużyna powinna mieć na koncie „oczek”, wskazuje, że TSG ma ok. 3 punkty więcej, niż mieć powinno. W normalnych – patrząc z perspektywy statystycznej – okolicznościach zajmowałoby mniej więcej 7. lokatę.

To zgadza się także z innymi cyferkami. Hoffenheim jest 7. w liczbie oddawanych strzałów na mecz, 6. pod względem posiadania piłki, 7. w celności podań, 7. w liczbie uderzeń oddawanych przez rywala i… najgorsze w przechwytach. Można więc spodziewać się, że koniec końców zespół skończy sezon na 6.-7. lokacie, choć oczywiście nie można mu odbierać szans na coś więcej.

Nowy reprezentant

Co sprawia, że Hoffenheim jest lepsze niż w teorii być powinno? Indywidualności. W tej kwestii zespół może pochwalić się kilkoma „kozakami”, z których najbardziej pozytywnym zaskoczeniem jest lewy obrońca David Raum. 23-latek został sprowadzony przed sezonem z beniaminka Greuther Fuerth i wszedł na taki poziom, że stał się stałym elementem reprezentacji Niemiec. Raum wykonuje najwięcej sprintów w Bundeslidze, jest w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o pokonane kilometry, a do tego dokłada świetnie ułożoną lewą nogę, która pozwoliła mu zanotować 6 asyst i 2 gole.

Oprócz tego świetnie spisują się ci odpowiadający za spokojne rozgrywanie – Florian Grillitsch i Kevin Vogt. Gole i asysty gwarantują ofensywni: Ihlas Bebou (7 i 1), Georginio Rutter (4 i 4), Munas Dabbur (3 i 3) oraz Andrej Kramarić (2 i 7). Uznany dyrektor sportowy Alex Rosen co chwilę ogłasza kolejne przedłużenia kontraktów, Hoeness dokłada do tego stopniową przemianę pokoleniową. I tak to się w Hoffenheim toczy.

Program 19. kolejki Bundesligi

Sobota: Wolfsburg – Hertha, Union – Hoffenheim, Stuttgart – Lipsk, Mainz – Bochum, Kolonia – Bayern, Gladbach – Leverkusen
Niedziela: Augsburg – Eintracht, Arminia – Greuther.


Na zdjęciu: David Raum (z prawej) to jedno z objawień tego sezonu Bundesligi.
Fot. Press Focus