Bundesliga. Niezachwiani optymiści

Pierwszy od 30 lat spadek Schalke jest coraz bliższy. Sytuacja w Gelsenkirchen jest beznadziejna, organizacja woła o pomstę do nieba, choć trener pozostaje optymistą.


Schalke to jeden z założycieli Bundesligi, który jednak nigdy jej nie zdobył. Kilka sezonów „Koenigsblauen” natomiast opuścili, bo spadek notowali w 1981 i 1983 roku, gdy z elitą żegnali się na jeden rok, a także w 1988 roku, kiedy w II lidze występowali przez trzy sezony.

Algierska brzytwa

Obecnie S04 zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, tracąc 5 punktów do przedostatniego Mainz oraz 9 punktów do Arminii Bielefeld (miejsce barażowe) i Herthy Berlin (miejsce bezpieczne). Do końca rozgrywek pozostało 14 kolejek, a w terminarzu Schalke ma jeszcze m.in. Borussie Dortmund i Moenchengladbach, Wolfsburg czy Bayer Leverkusen. Drużyna z Zagłębia Ruhry ma na koncie jedynie 8 punktów, jedno zwycięstwo i bilans bramek 15:52.

– Nie zostało nam dużo czasu – mówił trener Schalke Christian Gross.

– Zdaję sobie sprawę, że to zadanie jest bardzo trudne, ale jako fundamentalny optymista mówię, że będziemy walczyć tak długo, jak będziemy mieli matematyczne szanse. Mój optymizm jest niezachwiany – zapewniał Gross.

W zespole jednak nie dzieje się dobrze. Ostatnio klub podał w poważną wątpliwość swoją powagę, przywracając do składu Nabila Bentaleba, który został odsunięty od pierwszej drużyny końcem zeszłego roku. Było to piąte zawieszenie Algierczyka od momentu jego przybycia do Gelsenkirchen w 2016 roku i miało być zawieszeniem ostatnim, gdyż jego kontrakt wygasa z końcem sezonu. Bentaleb to piłkarz bardzo chimeryczny, krnąbrny, niewątpliwie utalentowany, ale zbyt rzadko to pokazujący. W przeszłości nieraz były z nim kłopoty, ale ostatnie odsunięcie było spowodowane „całokształtem”, nie jednym konkretnym incydentem. Jeszcze w zeszłym tygodniu Schalke zapewniało, że 26-latek do składu nie powróci, ale ostatecznie będzie mógł zagrać w najbliższym meczu z Unionem Berlin. Tonący brzytwy się chwyta.

Gorący kartofel

Magazyn „kicker” powątpiewa także w słuszność darmowego transferu Klaasa-Jana Huntelaara, legendy klubu, która postanowiła pomóc drużynie na pół roku przed końcem kariery. Ryzyko tego ruchu było żadne, ale „kicker” i tak zastanawia się, czy ściągnięcie 37-latka miało sens. „Hunter” w czterech dotychczasowych spotkaniach zagrał tylko raz, 10 minut, bo w pozostałych meczach był kontuzjowany i nadal tę kontuzję leczy.

Co więcej, Schalke przed transferem wiedziało, że Holender ma problemy z łydką, potwierdził to dyrektor sportowy Jochen Schneider, broniąc się jednak, że i tak pełni on ważną funkcję w szatni. Trener Gross zdradził, że kontuzja Huntelaara do lekkich nie należy, więc wątpliwości „kickera” wydają się całkiem słuszne, bo nie wiadomo, kiedy napastnik zdąży pomóc „Koenigsblauen”. Sead Kolasinac, którego wypożyczenie wiązało się z euforią kibiców z Gelsenkirchen, mimo obiecującego debiutu już zrównał się z niskim poziomem kolegów, a William i Shkodran Mustafi, także ściągnięci zimą, dalecy są od dobrej formy.


Czytaj jeszcze: Procenty spadają

Poziom organizacji klubu pokazała wirtualna konferencja głównych działaczy z kibicami. Po otrzymaniu pytania o nową szefową ds. komunikacji i wątpliwości związanych z początkiem jej pracy (fanom nie zgadzała się data na umowie), Schneider i siedząca obok niego dwójka nie potrafiła odpowiedzieć, zerkając wzajemnie na siebie i przerzucając gorącego kartofla.

– Alex, może ty pomożesz? – dopytywał Schneider Alexandra Jobsta, dyrektora ds. marketingu, który z trudem wybrnął z niełatwej sytuacji.


Fot. PressFocus