Bundesliga. Nikt nie chce skrzywdzić Muellera

 

Po przyjściu Philippe Coutinho hierarchia na pozycji ofensywnego pomocnika jest wyraźnie ustalona i nikt nie ma wątpliwości, że numerem jeden jest tam Brazylijczyk. „Cou” jest w stanie dać zespołowi dużo więcej niż Mueller i nikt nie ma co do tego wątpliwości.

Niemiec wciąż ma kłopoty z pogodzeniem się z tą sytuacją – mimo że fakty nie są po jego stronie. W ostatni weekend problem był na tyle spory, że trener Niko Kovac stanął – niczym mitologiczny Edyp – przed konfliktem tragicznym: co by nie zrobił, byłoby źle. Albo ustąpiłby Muellerowi i wystawił go w podstawowej jedenastce (i pokazał wszystkim, że uległ presji piłkarza, który w teorii powinien mu być posłuszny), albo posadził na ławce i ryzykował dalsze „fochy” gwiazdora.

Ostatecznie Chorwat podjął jedyną słuszną decyzję, jaką było pozostawienie go w rezerwie, choć Niemiec wszedł na boisko w drugiej połowie spotkania z Augsburgiem. W samej końcówce zmarnował wyśmienitą okazję na podwyższenie wyniku, co poskutkowało tym, że po chwili monachijczycy stracili gola i przywieźli z powrotem tylko punkt.

Sprawę postanowił skomentować prezydent klubu, Uli Hoeness. – Historia, którą napisał o Muellerze „Bild”, jest oburzająca. Praktycznie zmuszają trenera do tego, aby go wystawiał, a to najzwyklejsze bzdury. Tutaj nie chodzi o indywidualności, bo każdy piłkarz musi się podporządkować i skupić się na osiągnięciu sukcesu całego klubu. Wszystko inne jest drugorzędne.

Nikt nie chce skrzywdzić Thomasa, nikt nie chce się go pozbyć – stwierdził monachijski boss. Pozbyć się z klubu może chcieć jednak sam zawodnik i choć kilka lat temu byłaby to ogromna strata, to obecnie… trudno byłoby to nazwać ubytkiem w jakości czysto piłkarskiej – co najwyżej tożsamościowej.