Bundesliga. Oddech trybun

Kwestia (nie)wpuszczania kibiców na niemieckie stadiony budziła ostatnio mnóstwo dyskusji. Wiele decyzji było nielogicznych i szkodliwych dla klubów.


W końcu Niemcy wprowadzili jednolite przepisy. Jako że kraj jest federacją, każdy land cieszy się szeroką decentralizacją, więc ów jednolitość wcale taka oczywista nie jest. Każdy region może mieć swoje własne wytyczne dotyczące tego, co wolno, a czego nie wolno w dzisiejszych czasach.

Niezrozumiałe przepisy

W teorii oczywiście ma to pewien plus. Mianowicie poszczególne landy decydują o konkretnych obostrzeniach (albo o czymkolwiek innym) lub ich braku w zależności od sytuacji i potrzeb, jakie panują w regionie. Z drugiej jednak strony doprowadziło to do mnóstwa kuriozalnych sytuacji. Na niektóre mecze w Niemczech na stadion wchodziło po 15 tysięcy kibiców – jak na spotkanie trzecioligowego FC Magdeburga, którego obiekt mieści docelowo prawie 26 tysięcy widzów. Magdeburg leży w landzie Saksonia-Anhalt, a jest to ciekawe o tyle, że kawałeczek na zachód, w Dolnej Saksonii, kluby takie jak Eintracht Brunszwik, Hannover 96 czy Wolfsburg mogły wpuścić na swoje obiekt… 500 osób. Poza tym pierwszym, stadiony H96 i VfL są znacznie większe niż ten w Magdeburgu.

To jednak i tak nic w porównaniu z sytuacją w Nadrenii Północnej-Westfalii. Land ten znany jest z największego nagromadzenia klubów piłkarskich. Tam na trybuny mogło wchodzić 750 osób. Tyczyło się to także największego w Niemczech Signal Iduna Park w Dortmundzie, gdzie mecze Bundesligi w normalnych okolicznościach ogląda… 81 365 widzów. Miejsca jest więc dość dla każdego, ale przepisy poszły o krok dalej. Rzekomo w obawie o wirusa i zmniejszając ryzyko zachorowania, na stadion mogło wejść 750 kibiców, ale wszyscy… byli posadzeni na jednej trybunie. A warto przypomnieć, że na obiekcie Borussii znajduje się również największa trybuna w Europie, na której mecze stojąc (bo nie ma tam krzesełek) może oglądać 25 tysięcy kibiców. Praktycznie tyle, ile na całym stadionie Magdeburga.

Poszli do sądu

– Nie jestem wirusologiem, trzymamy się wszystkich zasad. Niemniej jednak można otworzyć oczy. Spójrzmy dalej niż na czubek własnego nosa, na Anglię czy USA. Na NFL chodzi po 100 tysięcy kibiców – mówił ponad tydzień temu trener drugoligowego HSV, Tim Walter. Kluby straciły cierpliwość. Gra przy pustych trybunach w Niemczech oznacza wielkie straty finansowe, bo tam kibice odgrywają w futbolu szczególną rolę. Z tego też powodu kluby… weszły na drogę sądową. Zaczęło się o dziwo od najmniej lubianego, krytykowanego za brak tradycji i prawdziwej bazy kibicowskiej… Lipska.

Po RB do sądu poszły Borussia Dortmund, Kolonia czy Arminia Bielefeld, poparcie wyraził Eintracht Frankfurt. Jednak ci, którzy nie wytrzymali, słusznie powoływali się na brak logiki w obowiązujących przepisach, brak ich uzasadnienia i zbyt duży rygor. Na stadiony, gdzie przebywa się na świeżym powietrzu na ogromnej przestrzeni, wchodziła ledwie garstka kibiców. Natomiast do zamkniętych pomieszczeń, jak hale czy teatry, mogło wchodzić… nawet i po 1000 osób. Kluby nie widziały w tym sensu i w końcu przyznano im rację.

Premier wie lepiej

Już od najbliższej kolejki stadiony będą mogły wyprzedać się w 50 procentach, ale w liczbie nie większej niż 10 tysięcy. Limit ten jest dość głupi, bo zdecydowana większość klubów posiada tak duże stadiony, że żaden nie dobije do połowy pojemności i wcześniej zatrzyma się na wspomnianej liczbie. W przypadku wspomnianego obiektu Borussii Dortmund, tak czy siak granica ta wydaje się co najmniej śmieszna. Istnieje jeszcze szansa, że niektóre regiony lekko zmniejszą te liczby. Chodzi o Bawarię, Saksonię i Meklemburgię-Pomorze Przednie.

Co ciekawe, choć decyzja została podjęta w porozumieniu między władzami regionalnymi oraz federalnymi i jest wiążąca dla wszystkich landów, premier Dolnej Saksonii zapowiedział, że… jego to nic nie obchodzi i u nich nadal obowiązuje limit 500 osób. O tym, jak głód futbolu w Niemczech jest wielki, świadczy fakt, że 10 tysięcy wejściówek na mecz Dortmundu z Bayerem Leverkusen rozeszło się w… kwadrans.


Na zdjęciu: W grudniu stadionowe limity były inne. Mecz Borussii z Bayernem obejrzało w Dortmundzie 15 tysięcy osób.
Fot. Joachim Bywaletz/Press Focus