Bundesliga. Papierek lakmusowy

Bieżący weekend będzie testem jakości dla kilku klubów Bundesligi. Nadszedł bowiem czas, aby oddzielić ziarno od plew.


Godzina niemieckich hitów ma swoją stałą porę – sobota, 18:30. Właśnie o tej porze zmierzą się ze sobą dwaj pretendenci do zdetronizowania Bayernu Monachium. Borussia Dortmund przyjedzie do Lipska, którego próżno jednak szukać w czołówce tabeli.

Obustronne problemy

Drużyna prowadzona przez Jessego Marscha ruszyła już z miejsca, ma na koncie 15 punktów, ale to wciąż mało. Krytyka, która spada na amerykańskiego szkoleniowca, jest uzasadniona, bo obecny Lipsk jest jednym z najsłabszych – jeśli nie najsłabszym – jaki oglądamy podczas jego kilkuletniej przygody z Bundesligą. Nawet jeśli RB wygrywa, rzadko są to zwycięstwa przekonujące. Piłkarze momentami biegają po boisku tak, jakby nie wiedzieli, po co to robią. Dlatego też spotkanie z Borussią będzie dla „Byków” tak istotne. Porażka jeszcze mocniej odepchnie Lipsk od czołówki, a należy podkreślić, że obecnie zespół ten pozostaje poza strefą jakichkolwiek pucharów. Jak tu więc myśleć o detronizacji mistrza?

BVB także ma swoje problemy. Jednak w przeciwieństwie do dzisiejszego rywala trener Marco Rose wykształcił w swojej drużynie cenną umiejętność – wygrywania za wszelką cenę. Gra dortmundczyków również mogłaby być lepsza. Problemy tyczą się przede wszystkim stabilności defensywy, bo Borussia straciła już w tym sezonie ligowym aż 15 goli. Dopiero w ostatniej kolejce – pokonując 2:0 Kolonię – udało się jej zachować czyste konto. Choć BVB umie punktować, to jednak będące w dobrej formie, skoncentrowane i odpowiednio przygotowane zespoły są w stanie ją pokonać. Dwukrotnie swoją wyższość udowodnił przecież Ajax Amsterdam w Lidze Mistrzów, a w Bundeslidze Dortmund został pokonany przez Freiburg.

Świadomi rywala

I właśnie na Freiburg trzeba zwrócić w ten weekend szczególną uwagę. Aż trudno pomyśleć, że to właśnie ten zespół jest obecnie jedynym w stawce, który nie poniósł jeszcze żadnej porażki. Fryburczycy notują swoje najlepsze wejście w sezon Bundesligi w historii i wyrównali własny rekord, jakim jest passa 10 meczów bez przegranej. Oczywiście ekipa z Badenii nadal zachowuje charakterystyczną dla niej skromność. Dla Freiburga zawsze i wszędzie najważniejsze jest… utrzymanie. Tam nie ma miejsca na nadmierną pewność siebie i „gwiazdorzenie”, bo wszelkie objawy „sodówki” natychmiast ukraca Christian Streich]. Freiburg to jeden z niewielu przypadków, w których czołową postacią drużyny nie jest piłkarz, ale właśnie trener.

– Będziemy walczyć i grać, a potem zobaczymy, jaki będzie wynik. Aczkolwiek świetną rzeczą jest, że możemy pojechać do Monachium z pewną formą lekkości – mówił kultowy już szkoleniowiec Bundesligi. Bo jak na złość, jeśli fryburczycy chcą wyśrubować nowy rekord, muszą postawić się Bayernowi. Gigant z Bawarii w starciu z SCF zawsze będzie faworytem. Nie bez powodu w ostatnim ćwierćwieczu uległ fryburczykom tylko raz. Badeńczycy jednak to zespół nieustępliwy i taki, z którym gra się bardzo trudno. Wiele razy w ostatnich sezonach zdarzało się, że Bayern – owszem – wygrywał, ale przychodziło mu to z wielkim trudem. W 3 z 6 ostatnich spotkań natomiast Freiburgowi udało się ugrać remis i taki wynik obecnie zespół Streicha brałby w ciemno.

– Nasza drużyna jest wystarczająco świadoma, żeby wiedzieć z kim gramy i jak z reguły wygląda taki mecz – mówił spokojnie pomocnik Nicolas Hoefler. Ze swoją obecną dyspozycją i doskonałą organizacją, jak najbardziej można sobie wyobrazić, że Freiburg znajdzie jakiś sposób, aby nadal pozostać niepokonanym. Nie będzie o to jednak łatwo.

11. kolejka Bundesligi
sobota: Bayern – Freiburg, Wolfsburg – Augsburg, Stuttgart – Arminia, Bochum – Hoffenheim, Lipsk – Dortmund; niedziela: Hertha – Leverkusen, Kolonia – Union, Greuther – Eintracht


Na zdjęciu: Trzecie miejsce? Dla Christiana Streicha i całej ekipy Freiburga najważniejsze jest utrzymanie!
Fot. PressFocus