Bundesliga. Pojedynek polskich strzelb

Dwóch naszych napastników będzie miało okazję zmierzyć się w nadchodzącej kolejce Bundesligi. Nastroje Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka są jednak zgoła różne.


O „Lewym” wiele pisać nie trzeba. W czwartek gwiazdor Bayernu miażdżącą większością głosów zdobył nagrodę UEFA dla najlepszego piłkarza (oraz napastnika) Europy w sezonie 2019/20. W drużynie jego pozycja jest absolutnie niepodważalna, a forma ciągle wysoka. „Piona” natomiast ma się znacznie gorzej…

W złym humorze

W tygodniu zaczęły pojawiać się plotki, że Hertha chce się Piątka… pozbyć. Podobno jeśli ktoś będzie w stanie zapłacić za niego 25 mln euro, berlińczycy nie będą stawać na drodze do transferu. Telewizja Sky podała informację, jakoby po Polaka zgłosiła się włoska Fiorentina, oferując jednak kwotę niezadowalającą „Starej damy”. Z tego też powodu Niemcy postanowili odrzucić ofertę, bo – przypomnijmy – w styczniu zapłacili za napastnika 24 mln euro i chcieliby te pieniądze w jak największym stopniu odzyskać.

Pozycja Piątka w Hercie jest więc bardzo dynamiczna. Obecnie 25-latek pracuje tam już z trzecim szkoleniowcem. Pod koniec zeszłego sezonu Bruno Labbadia zaufał nieźle grającemu „Pionie”, lecz teraz ponownie bliski jest posadzenia go na ławce rezerwowych. Inna sprawa, że Polak w dotychczasowych dwóch kolejkach nie pokazał nic, co powinno go utrzymać w wyjściowej jedenastce.

Ściągnięty niedawno Jhon Cordoba dotychczas wchodził za Piątka, ale prezentował się od niego o niebo lepiej, w związku z czym istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że w niedzielnym meczu z Bayernem od pierwszej minuty zobaczymy właśnie Kolumbijczyka. Co ciekawe, w zeszłym tygodniu w berlińskiej prasie można było przeczytać sugestię, że Hertha… rozgląda się za kolejnym nowym napastnikiem. Piątek nie może wię być teraz w zbyt dobrym humorze.

Zastępca dla „Lewego”

Lewandowski o takich problemach nie słyszał już od dawna, czego nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć. W dwóch kolejkach polski napastnik zdobył jedną bramkę – z karnego, na inaugurację sezonu – ale dorzucił do tego dwie asysty. Po nim oraz po większości jego kolegów z Bayernu widać jednak pierwsze syndromy zmęczenia, ponieważ monachijczycy przeżywają naprawdę intensywne miesiące, które są męczące dodatkowo z powodu panującej pandemii i powszechnej dezorganizacji.

Okienko transferowe kończy się 5 października, a mistrzowie Niemiec jak na razie nie zrobili zbyt wiele, aby poszerzyć swoją kadrę i umożliwić trenerowi Hansiemu Flickowi odpowiednią rotację. W niemieckich mediach mówi się jednak, że Bayern ciągle kogoś szuka, a jednym z nowych może być… zastępca Lewandowskiego. Do tej pory o takiego bywało trudno.

W drużynie jest co prawda młody Joshua Zirkzee, ale w jego grze widać jeszcze ewidentne braki jakościowe. Bayern chciał więc ściągnąć – nie po raz pierwszy zresztą – Andreja Kramaricia, uniwersalnego napastnika Hoffenheim, który w poprzedniej kolejce… strzelił monachijczykom dwa gole, przyczyniając się do wygranej jego zespołu 4:1. Chorwat to aktualny lider klasyfikacji strzelców (5 bramek na koncie), który dla Hoffenheim zagrał 134 mecze w lidze, notując 67 trafień oraz 28 asyst.

Kramarić byłby solidnym wzmocnieniem Bayernu, który jednak… szybko z niego zrezygnował. Powodem były oczywiście pieniądze, ponieważ Hoffenheim żąda za swoją gwiazdkę 40 mln euro. Jak jednak wiadomo od dawna, Bawarczycy pieniędzy wydawać nie lubią, dlatego nowych zakupów na razie nie widać, choć okienko transferowe zamknie się już w najbliższy poniedziałek.


Fot. PressFocus