Bundesliga. Potwór rozpoczął swe łowy

Niektóre kluby liczyły na to, że oprócz Jadona Sancho uda się wyjąć z Borussii Dortmund również Erlinga Haalanda. Nic bardziej mylnego. Norweg czuje się w BVB rewelacyjnie.


W poprzednich latach było w Dortmundzie kilku piłkarzy, którzy sprawiali klubowi mnóstwo problemów, gdy mimo ważnego kontraktu wykazywali się niesubordynacją, mającą na celu wymuszenie transferu. Pierre-Emerick Aubameyang czy Ousmane Dembele to dwa podstawowe przypadki. Ich utrata wydawała się dla Borussii czymś katastrofalnym, ale koniec końców… sami piłkarze wyszli na tym gorzej.

Lepiej niż „Lewy”

Niedawno Manchester United dopiął w końcu transfer Jadona Sancho, który wzbogacił BVB o 85 mln euro, co może jeszcze wzrosnąć przez ewentualne bonusy. Zespół stracił jednak mnóstwo jakości, ale w Dortmundzie rozpaczać z tego powodu nie będą, bo klub ściągnął już do siebie Donyella Malena z PSV Eindhoven, który ma towarzyszyć największej gwieździe zespołu – Erlingowi Haalandowi.

Norweski napastnik Borussii może być zadowolony, że… jego kraj nie zagrał na mistrzostwach Europy. Dzięki temu 21-letni napastnik mógł w spokoju i bez zbędnego zmęczenia przygotować się do nowego sezonu. I trzeba przyznać, że zrobił to w stylu fenomenalnym. Podczas weekendowej inauguracji, w trakcie której BVB zagrała (jak co roku) w Pucharze Niemiec – tym razem z trzecioligowym Wehen Wiesbaden – Haaland skompletował hat-tricka, a jego drużyna wygrała na wyjeździe 3:0.

Oznacza to, że potężny Norweg zagrał dla Borussii już 60 razy, zdobył 60 goli i zanotował 15 asyst. Kogoś takiego jeszcze Dortmund nie widział, a trzeba pamiętać, że występował tam przecież Robert Lewandowski! Gdy jednak Polak był w wieku Haalanda, to zaczynał dopiero… sezon ekstraklasy, w którym zdobył 18 bramek i wraz z Lechem Poznań sięgnął po mistrzostwo Polski.

Dumny Haaland

– Nie zobaczyłem niczego, czego nie pokazałby w ciągu ostatnich tygodni czy miesięcy. Zawsze jest głodny bramek i zawsze jest gotowy – mówił dyrektor licencyjny BVB Sebastian Kehl, który w przyszłym roku przejmie funkcję dyrektora sportowego. Wówczas najpewniej zmierzy się z zadaniem sprzedaży Haalanda za grube pieniądze, które już tego lata były na poziomie astronomicznym. Borussia bowiem była gotowa oddać 21-latka, ale żądała… ponad 170 mln euro. Chętna Chelsea, gdy tylko usłyszała o takiej kwocie, obróciła się tylko na pięcie i poszła do Mediolanu, po Romelu Lukaku. Niemcy natomiast nie mieli zamiaru schodzić z ceny, a i sam Norweg jest w pełni przekonany do swojego pozostania w klubie.

– W jego sprawie podjęliśmy wyraźne zobowiązania. Erling czuje się tutaj bardzo dobrze i chce coś z tym zespołem osiągnąć. Jesteśmy szczęśliwi, że go mamy, a on sam nigdy nie pozostawił żadnych wątpliwości, że chce tutaj zostać. Imponujący sygnał – cieszył się z zaistniałej sytuacji Kehl. Sam Erling Haaland stwierdził krótko: – Jestem dumy, że mogę być częścią tego klubu.


Fot. PressFocus