Bundesliga. Robi się gorąco

Przed niełatwym zadaniem stoją działacze Bayernu. Coraz większa grupa piłkarzy ma ochotę na sowite podwyżki, które mogłyby wprowadzić do klubu destabilizację.


Jak postępują monachijskie władze, wiadomo nie od dziś. – Mam wrażenie, że Bayern chce zjeść ciastko i mieć ciastko – trafnie podsumowuje działanie Bawarczyków na swoim Twitterze ekspert od ligi niemieckiej Tomasz Urban. Niemiecki gigant słynie ze swojego racjonalnego i oszczędnego zarządzania, przez które obce są mu finansowe problemy. Z tego jednak powodu działacze muszą nagimnastykować się podwójnie, aby utrzymać zespół na światowym poziomie.

Najwyższa półka

Pandemia zachwiała stabilnością całego świata piłkarskiego, ale wszystko szybko wróciło do normy – czyli do wielomilionowych transferów. Bayern jednak jak nie szalał, tak nie szaleje nadal. Po wydaniu 40 mln euro na Dayota Upamecano z RB Lipsk stwierdził, że na nikogo więcej go już nie stać, chyba że w kasie pojawią się pieniądze z czyjejś sprzedaży. To sprawia, że w Monachium pierwszy skład mają może i potężny, ale – co jest już u nich normą – problem pojawia się, gdy chodzi o głębię. Trener Julian Nagelsmann musi łatać dziury młodzieżą i anonimowymi transferami.

Ale to jeszcze nie wszystko. Choć Bayern nie wydaje dużo na zakupy, to na pensjach dla zawodników aż tak nie oszczędza. Oczywiście nie oznacza to, że każdy może liczyć na zarobki rzędu 20 mln euro, jak najlepiej opłacany Robert Lewandowski. Do tej półki dobijają tylko kluczowi Manuel Neuer i Thomas Mueller, a także ściągnięty rok temu Leroy Sane, po którym wiele sobie w klubie obiecują. Chciał znaleźć się na niej także David Alaba, ale w Bayernie stwierdzili, że Austriak aż tak kluczowy nie jest, co spowodowało jego przeprowadzkę do Realu Madryt. Odejście Alaby nie rozwiązało jednak problemów z roszczeniami.

Chcesz? To idź

Te ma od jakiegoś czasu Kingsley Coman. Francuz – reprezentowany przez tego samego agenta co Lewandowski i Alaba, Piniego Zahaviego – również chciałby zarabiać koło 20 mln euro (dostaje 12 mln), ale nie ma na to żadnych szans. Jego pozycja w klubie jest dużo słabsza niż Alaby, w związku z czym Bayern nie będzie stawał mu na drodze do szczęścia, jeśli ten zechce odejść. Jest tylko jeden warunek – 90 mln euro odstępnego.

Wiercić się zaczynają także Leon Goretzka i Joshua Kimmich, którzy we dwójkę tworzą środek pola Bayernu. Kontrakt tego pierwszego wygasa za rok, a monachijczycy już od wielu tygodni dążą w stronę jego prolongaty. Doniesienia medialne mówiły, że sprawy idą w odpowiednim kierunku, ale Goretzka – jak inni – zaczął zastanawiać się, dlaczego on, niezwykle istotna postać, również nie może zarabiać więcej. Kontrakt Kimmicha obowiązuje jeszcze dwa lata, lecz on także chciałby być odpowiednio doceniony, tym bardziej że jest prawdopodobnie najważniejszą postacią w drużynie. Na razie co prawda żadnych konkretnych warunków nie postawił, ale różne myśli krążą po jego głowie.

„Lewy” obserwuje

Robert Lewandowski tego lata nigdzie nie odejdzie, choć według najnowszych doniesień Pini Zahavi rozmawiał już z Chelsea, która widzi Polaka w roli alternatywy na wypadek fiaska transferu Erlinga Haalanda – choć Norweg w najbliższym czasie też raczej nigdzie nie pójdzie. Za rok? Niewykluczone, a dużo będzie zależało od tego, jak się będzie klarowała sytuacja wewnątrz klubu. „Lewy” – tak jak i Neuer – chce, aby Bayern pozostał w gronie potentatów Ligi Mistrzów, a do tego potrzeba odpowiednich wzmocnień. Ewentualna utrata Goretzki czy Kimmicha mogłaby wypchnąć Polaka z Monachium.

Jakby tego było mało, podobnie do wspomnianego Comana myśli Serge Gnabry. Reprezentant Niemiec nie widzi przeciwwskazań, dla których nie miałby zarabiać tyle, co najlepsi w klubie. Ściągnięty zeszłego lata Sane dostał w Bawarii topowy kontrakt, ale w minionym sezonie radził sobie wyraźnie gorzej od Comana i Gnabry’ego. Obaj skrzydłowi chcą być równi swojemu nowemu koledze. Bayern jednak chce pozostać stanowczy i nie ulegać presji zawodników, ale malutkimi kroczkami sytuacja w jego gabinetach zaczyna robić się gorąca.


Na zdjęciu: Leon Goretzka (z lewej) i Joshua Kimmich (z prawej) stanowią o obliczu drugiej linii Bayernu, ale poza piłką myślą także o swoim interesie.
Fot. PressFocus