Bundesliga. Robi się niespokojnie

W Dortmundzie powinni cieszyć się, że ich rywale ostatnio chętnie gubili punkty. Dzięki temu Borussia ciągle trzyma kontakt z Ligą Mistrzów, choć awans do top 4 nie będzie łatwy.


Trener Christian Streich jeszcze nigdy nie wygrał meczu z dortmundczykami. We Freiburgu pracuje od 2011 roku, a ostatni raz ten klub pokonał BVB w roku 2010. Od momentu objęcia zespołu Streich przegrał 13 takich spotkań, 3 zremisował, aż w końcu udało mu się wygrać. Sobotnie zwycięstwo zapisze się w kronikach, ponieważ Freiburg rozegrał swój 700. mecz w Bundeslidze!

Szczęśliwi Fryburczycy

Borussii jednak do śmiechu nie było, bo była to ich trzecia porażka w czwartym ligowym pojedynku. – W tej chwili przeciwnikom wpada wszystko, a nam nic – mówił rozżalony Mats Hummels po przegranej 1:2, która była spowodowana dwoma golami straconymi po strzałach z dystansu.

Szczególnie ten drugi był pechowy, ponieważ po „bombie” Jonathana Schmida z ostrego kąta Marvin Hitz sparował piłkę na słupek, ta odbiła się od niego, znów trafiła w bramkarza i wpadła do bramki. Freiburg w tym meczu klarownych sytuacji podbramkowych prawie nie miał, a Borussia – choć oddała 16 uderzeń – również nie mogła narzekać na nadmiar „setek”.

– Wydaje się, że każdy strzał rywali kończy się golem, a my musimy porządnie się namęczyć, żeby coś zdobyć. Freiburg trafił po dwóch uderzeniach z dystansu, z czego raz z pomocą słupka – irytował się fartem rywali Hummels, dodając: – Robi się niespokojnie, ale to nic złego. Wystarczy tylko, żebyśmy wykonywali swoją pracę.

Trener Edin Terzić nie ma najlepszej passy w Dortmundzie. Z 9 ligowych spotkań wygrał 4, przegrał również 4, a raz zremisował, notując ogólny bilans goli 16:14. BVB ma szczęście, że w ostatnich kolejkach wpadki zaliczali także bezpośredni rywale, że potknął się Lipsk, że w dołek wpadł Bayer Leverkusen, że Eintracht Frankfurt dopiero niedawno doskoczył do czołówki. W grze Borussii nie widać polotu i wzajemnego zrozumienia, a chętnych na grę w Lidze Mistrzów jest sporo.

Druga liga wzywa

W Zagłębiu Ruhry mizerne humory panują nie tylko w Dortmundzie, bo w jeszcze gorszym położeniu znajduje się Schalke. „Koenigsblauen” mają w tej chwili 5 punktów straty do przedostatniego Mainz i 9 punktów straty do miejsca dającego szansę na utrzymanie w barażach. Sytuacja w Gelsenkirchen jest beznadziejna, tym bardziej, że najbliższe kolejki to starcia m.in. z Unionem Berlin, Dortmundem (derby) czy Wolfsburgiem. Chyba tylko cud może uratować Schalke przed spadkiem, ponieważ boiskowa dyspozycja nie napawa optymizmem.

Przegrać z RB Lipsk było można, nawet 0:3, ale S04 w żadnym stopniu nie przeszkodziło rywalowi, który specjalnie męczyć się nie musiał. O chaosie w szeregach „Koenigsblauen” mogło świadczyć to, że do wyjściowej jedenastki niemalże prosto z samolotu wskoczył ściągnięty z Arsenalu Shkodran Mustafi, były reprezentant Niemiec, który zagrał słaby mecz.

Dziwić to nikogo nie mogło, ale zastanawiające było to, że szansy nie dostał 19-letni Malick Thiaw, który w środku tygodnia świetnie zaprezentował się w pucharowym (przegranym 0:1) starciu z Wolfsburgiem. Być może wpływ na to miał fakt, że oficjalnym partnerem agencji menadżerskiej reprezentującej Mustafiego jest… Christian Gross, trener Schalke.


Fot. PressFocus