Bundesliga. Saga Wernera trwa

Umowa reprezentanta Niemiec z klubem obowiązuje do końca przyszłego sezonu. W praktyce oznacza to, że jeśli Werner jej nie przedłuży, tego lata Lipsk będzie miał ostatnią okazję, żeby sprzedać go za godziwe pieniądze. Taki scenariusz jest już prawie przesądzony, ponieważ przedstawiciele RB mówili ostatnio wprost, że 23-latek nie był zainteresowany kontraktem, który mu zaproponowano. Oni sami zaś nie mogli mu zaoferować jeszcze większych pieniędzy.

Bayern w grze

Najbardziej chętny na Wernera jest Bayern Monachium, o czym wiadomo nie od dziś. Różne informacje dotyczące takiego transferu pojawiały się w niemieckich mediach, ale zawsze miały one jeden wspólny mianownik – taki ruch będzie miał miejsce. „Sport Bild” twierdzi, że napastnik RasenBallsportu jest już dogadany z Bawarczykami, którzy widzieliby w nim skrzydłowego (tzn. następcę Francka Ribery’ego i Arjena Robbena) oraz partnera w ataku dla Roberta Lewandowskiego – od biedy zastępcę, choć są to piłkarze o diametralnie różnej charakterystyce. Problem pojawia się w kwestii oczekiwań obu klubów.

Idąc dalej za doniesieniami „Sport Bilda”, monachijczycy chcą zaoferować „Bykom” 25 mln euro (obiektywnie patrząc, jest to bardzo niską kwotą), ewentualnie są w stanie podnieść propozycję do 40 mln. Lipsk chce natomiast 60 mln, choć według pierwotnych sugestii miał być skłonny oddać Wernera za 40 mln. Oko na 23-latka ma także Liverpool, w dalszej perspektywie są PSG czy nawet Real Madryt, co w teorii powinno wywindować cenę za napastnika.

Lipsk pod presją

Sęk w tym, że jeśli faktycznie Niemiec jest już umówiony z Bayernem, to wszystkie karty są po stronie Bawarczyków. Werner może zawsze poczekać do wygaśnięcia kontraktu, pograć w RB jeszcze rok pod okiem nowego trenera, Juliana Nagelsmanna, z którym – jak sam kiedyś powiedział – chciałby popracować i następnie odejść do Monachium za darmo. A taka opcja zupełnie nie wchodzi w grę dla Lipska, który otwarcie przyznaje, że ani myśli oddawać Wernera za darmo. Albo przedłużą z nim kontrakt (co nie wchodzi w grę), albo zarobią na nim solidną sumę pieniędzy. Taki jest ich plan.

Jeśli chodzi o Bayern i napastników, to trener Niko Kovac jest wielkim zwolennikiem sprowadzenia Luki Jovicia z Eintrachtu Frankfurt. Do utalentowanego Serba, który jest „dziewiątką” kompletną, nie jest w pełni przekonane szefostwo Bawarczyków, a innym kłopotem są pieniądze. Drugi najlepszy strzelec Bundesligi ma kosztować ok. 70 mln euro, a bardzo poważnie zainteresowana jest nim Barcelona. Wydaje się jednak, że Jović wart jest takiej inwestycji.

Piotr Tubacki

 

Lewy obrońca poszukiwany

Do okienka transferowego zostało jeszcze sporo czasu, ale Borussia Dortmund jest już o krok od ściągnięcia lewego obrońcy.

Ta pozycja jest ostatnio na Signal Iduna Park niemałym problemem. Marcel Schmelzer nie gwarantuje odpowiedniej jakości z lewej strony defensywy, jego pozycja w drużynie często była podważana (nawet wtedy, gdy był kapitanem), a u trenera Luciena Favre’a spadł w hierarchii bardzo nisko i prawie nie gra. Przez większość sezonu nieco awaryjnie występował tam Achraf Hakimi, nominalny prawy obrońca, ale w marcu doznał kontuzji i wypadł do końca sezonu. Letni transfer na lewą obronę jest koniecznością.

Nie tak dawno wydawało się, że do Dortmundu zawita doświadczony Filipe Luis, występujący przez wiele sezonów w madryckim Atletico. Blisko 34-letni Brazylijczyk miał już być dogadamy z Borussią, takie informacje pojawiały się w Hiszpanii, ale teraz jego przenosiny stanęły pod znakiem zapytania. Wszystko to przez Nico Schulza, reprezentanta Niemiec z Hoffenheim.

Zdaniem niemieckich mediów, BVB ma być już dogadana z piłkarzem i może go mieć za 25-30 mln euro, bo tyle właśnie wynosi klauzula odstępnego zawarta w jego kontrakcie. Schulz jest w tym sezonie w bardzo dobrej formie i jest aż 8 lat młodszy od Luisa. Nie byłby więc opcją chwilową, a dał Borussii stabilizację na kolejne lata.
(PT)

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ