Bundesliga. Sędzia przyznał się do błędu
– Sprawdzaliśmy możliwość zagrania piłki ręką i tylko na tym się skupiliśmy. Tymczasem gol padł z pozycji spalonej i nie powinien zostać uznany – zaskoczył niespotykaną szczerością sędzia Deniz Aytekin, przyznając się do błędu, jaki on, główny arbiter, popełnił w meczu Freiburga z Mainz.
Była to pomyłka dość istotna, bo dająca prowadzenie zespołowi gości. Fryburczycy w drugiej połowie wyrównali, ale więcej bramek już nie padło i spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Nie wiadomo, co by było, gdyby gol Alexandra Hacka został anulowany.
Mainz dośrodkowało piłkę w pole karne, ta została zgrana, powstał typowy dla pola karnego rozgardiasz, aż w końcu Hack trafił z bliska do siatki. Sędziowie obsługujący VAR w pełni skupili się na tym, czy strzelec przypadkiem nie zagrał futbolówki ręką i… kompletnie pominęli to, że znajdował się na pozycji spalonej.
Zapomnieli o tym. Arbitrowi liniowemu umknął ofsajd, nie mógł go widzieć Aytekin, a skoro nie dostał sygnału „na ucho”, trafienie zostało zaliczone. – To irytujące, że tak się stało, ale gol nie powinien zostać uznany – mówił uznany sędzia międzynarodowy.
Co ciekawe, arbitra linczować nie chciał ekstrawertyczny trener pokrzywdzonego Freiburga Christian Streich, a to mimo faktu, że w przypadku zwycięstwa jego zespół zająłby 4. miejsce w Bundeslidze, czyli to dające grę w Lidze Mistrzów.
– Zawsze wydaje się, że coś takiego nie ma prawa się zdarzyć, ale błędy, których nie potrafisz później wyjaśnić, przytrafiają się wszystkim. To prawda, że strzelec stał w takim miejscu, że logicznie myśląc należało zwrócić uwagę na spalonego, ale ponieważ sprawdzano rękę, zapomniano o tym. Pan Aytekin nie mógł nic na to poradzić. Nie widział tego, ale dobrze, że za wszystko przeprosił – powiedział szkoleniowiec Freiburga.
W efekcie remisu badeński zespół ma na koncie 34 punkty. Tyle samo, ile zajmujący 4. lokatę RB Lipsk, przewyższający jednak fryburczyków bilansem goli. Również 34 „oczka” mają Hoffenheim i Union Berlin.
Fot. PressFocus