Bundesliga. Spore nerwy w Bayernie

Choć nie tak dawno monachijczycy w fantastycznym stylu wygrali Ligę Mistrzów, teraz mają na głowie wiele zagwozdek. Kadra Bayernu ciągle jest w przebudowie.


Mistrzostwo kraju, Puchar Niemiec, Liga Mistrzów – zatryumfowanie w tych rozgrywkach dało Bawarczykom nieformalne trofeum, jakim jest tryplet, zwany także potrójną koroną. Gigant zdawał się być nie do zatrzymania, rozjeżdżał wszystkich po kolei, ale – jak to ujął sam trener Hansi Flick – to już koniec.

Trzech utraconych

– Odnieśliśmy sukces, świętowaliśmy, ale to już koniec. Teraz musimy skupić się na nowych celach. Jako Bayern zawsze chcemy być mistrzami, ale w kolejnym sezonie to nie będzie takie proste. Inne drużyny, jak Dortmund, Lipsk czy Gladbach, są świetnie przygotowane – mówił monachijski szkoleniowiec, który jest głównym ojcem sukcesu drużyny. Teraz jednak jego głowę zaprzątają kwestie kadrowe.

Ławka Bayernu nie jest wystarczająco długa, ponieważ z zespołu odeszli wypożyczeni wcześniej Alvaro Odriozola, Philippe Coutinho oraz Ivan Perisić. Tego ostatniego wszyscy w klubie chcieliby zatrzymać, jednak planowano zrobić to po jak najmniejszych kosztach. Inter Mediolan był nawet otwarty do obniżenia kwoty wykupu chorwackiego skrzydłowego, lecz cena 12 mln euro jest dla nich zbyt niska – nawet w dobie koronawirusa.

– Alvaro, Philippe i Ivan to utrata trzech piłkarzy z wielką jakością. Ivan z Philippem pokazali ją szczególnie w Lidze Mistrzów, ale zadecydowano, że już nie będziemy z nich więcej korzystać. Teraz musimy upewnić się, że ponownie będziemy mieli odpowiednią jakość na tych pozycjach i mam nadzieję, że tak się stanie. Jestem w kontakcie z dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem, żeby mieć pewność, że będziemy mieli odpowiednio szeroki skład – stwierdził Flick.

17 do gry

Wąska kadra Bayernu nie jest nowym zjawiskiem. Za poprzednich szkoleniowców także zdarzało się, że w zespole, na 10 pozycji z pola, było dostępnych 18-19 piłkarzy – oczywiście przy założeniu, że wszyscy byli zdrowi, a zdrowi wszyscy prawie nigdy nie byli.

To powodowało wiele kłopotów, a poszerzenie składu nie zawsze było możliwe, bo żeby miało ono sens, do klubu musieliby przyjść gracze odpowiednio dobrzy – a to oznacza drodzy, co nie zawsze podobało się oszczędnym monachijskim władzom. Oprócz tego więcej „gwiazd” oznacza więcej kłopotów z zaspokojeniem ich ego i ambicji do regularnego występowania, przez co trenerzy Bayernu zawsze musieli być dobrymi dyplomatami.


Czytaj jeszcze: Walka o pełne trybuny

Na ten moment Flick ma do dyspozycji 17 ogranych zawodników z pola – do tego dochodzi 21-letni Michael Cuisance, który w Moenchengladbach grał bardzo dobrze, ale w Monachium ledwo łapie minuty, oraz 21-letni Adrian Fein, ogrywany w drugoligowym HSV. Jest też kilku młodszych zawodników, jak choćby 19-letni Joshua Zirkzee, którzy jednak muszą jeszcze mocno pracować nad swoimi umiejętnościami. I co ważniejsze – kilku graczy z drużyny może jeszcze odejść.

Czekając na decyzje

Kwestią czasu jest transfer Javiego Martineza, który zapewne wróci do baskijskiego Bilbao. Wciąż nie wyjaśniła się przyszłość Davida Alaby, którego kontrakt wygasa za rok, oraz Thiago Alcantary, który był już dogadany w sprawie nowej umowy, ale ostatecznie postanowił odejść – lecz wciąż jest w klubie.

Do tego dochodzą trzy kontuzje w obronie – Alaby właśnie, Jerome’a Boatenga oraz nowo sprowadzonego Tanguya Kouassiego z PSG. Niepokój Flicka jest więc w pełni uzasadniony, bo choć Bayern ma wielu zawodników wybitnych, to czeka ich wszystkich długi i wyjątkowo intensywny sezon. A do tego potrzeba szerokiego wachlarza wyboru.


Na zdjęciu: W Monachium bardzo chcieliby zatrzymać Ivana Perisicia.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus