Bundesliga. Stawka inna niż zwykle

Pojedynki Bayernu Monachium z Borussią Dortmund kojarzone są z walką na szczycie Bundesligi – ale tym razem będzie trochę inaczej. To wszystko za sprawą słabszej dyspozycji BVB.


Z przesłanek głównie marketingowych pojedynek tych drużyn nazywany jest klasykiem – „Der Klassiker”. W ostatnich latach był to główny motor napędowy Bundesligi, który na całym świecie sprzedawał się najlepiej. Bayern to w końcu dominator, a Borussia to zazwyczaj druga siła rozgrywek.

Do Bayernu za daleko

Tym razem jednak dortmundczycy o mistrzostwie nie mają co myśleć. Od 2019 roku ich zapędy są powszechnie znane, nie jest to już skromne, bojaźliwe zapowiadanie, że faworytem jest Bayern i basta. BVB zapowiadała walkę o tytuł, ale mimo kilku sprzyjających okoliczności nigdy nic z tego nie wychodziło. Nie wykorzystano słabości rywala za czasów Niko Kovaca, nie jest wykorzystywana chwiejność monachijczyków w bieżącym sezonie.

Wystarczy spojrzeć na czołówkę tabeli, żeby zobaczyć, jak dużo goli tracą Bawarczycy – choć strzelają ich jeszcze więcej, to już zupełnie inna bajka. Jeśli jednak ktoś ma Bayern zdetronizować, to największe szanse ma obecnie RB Lipsk, ewentualnie Wolfsburg, który przegrał jedynie dwa spotkania – najmniej w Bundeslidze. W Dortmundzie nie mają co liczyć na mistrzostwo.

Najważniejszym problemem BVB jest obecnie to, czy uda się załapać na Ligę Mistrzów. Na ich szczęście niespodziewaną porażkę w ostatniej kolejce poniósł Eintracht Frankfurt (który dwie kolejki temu pokonał zresztą Bayern), dzięki czemu do Champions League Borussia traci już tylko trzy punkty. Brak Ligi Mistrzów będzie oznaczał konieczność letniej wyprzedaży dortmundzkich gwiazd, bo klubowa kasa zostanie pozbawiona zastrzyku ok. 70 mln euro – a drugie tyle BVB straciła już przez pandemię.

Strzeżcie się „Lewego”

Monachijczycy będą oczywiście faworytem „Klassikera”, tym bardziej że grają u siebie, gdzie w ostatnich sezonach miażdżyli Borussię czterema, pięcioma czy nawet sześcioma golami! Oprócz tego dzisiejsi goście będą musieli radzić sobie prawdopodobnie bez Raphaela Guerreiro i Jadona Sancho, czyli swoich czołowych postaci.

– Jeśli tylko będziemy mieli wrażenie, że robimy za mało, będzie nam trudno. Bayern ma bardzo szeroki zestaw narzędzi w ofensywie, dlatego najlepiej nie pozwolić mu dostać się do ostatniej tercji boiska – mówił trener dortmundczyków Edin Terzić.

Głównym narzędziem faworyta jest oczywiście Robert Lewandowski, który w bieżących rozgrywkach ligowych zdobył już 28 goli i ściga legendarny rekord Gerda Muellera – 40 trafień w jednym sezonie. „Der Klassiker” zdaje się być dla niego idealną okazją do poprawienia bilansu, bo choć Borussia należy do bundesligowej czołówki, to w każdym z ostatnich 5 spotkań rozgrywanych w Monachium „Lewy” strzelał BVB co najmniej dwa gole.

Takiej serii w Bundeslidze przeciwko jednej drużynie nie miał jeszcze nikt. Polak zdobył przeciwko Borussii już 17 bramek w 13 występach i tylko Klaus Allofs ma ich na koncie więcej (18). Powodów do radości nie mają też obaj bramkarze Dortmundu – Lewandowski strzelił Romanowi Buerkiemu 13, a Marwinowi Hitzowi 12 goli. Szwajcarskich golkiperów nikt nie pokonywał częściej.

– Nawet mimo miejsca w tabeli to wciąż szczególny mecz. W ostatnich dwóch latach te spotkania bezpośrednio decydowały o mistrzostwie i choć w tym roku tak nie jest, to oba zespoły nadal potrzebują każdego punktu, aby osiągnąć swoje cele. Dlatego emocji w tym meczu będzie wystarczająco dużo – mówił dyrektor sportowy Borussii Michael Zorc.


Na zdjęciu: Robert Lewandowski (czerwony) regularnie strzela gole Borussii Dortmund.

Fot. PressFocus