Bundesliga. Syzyfowa praca

Założenia są po to, aby je w trakcie meczu realizować. W Borussii Dortmund mają jednak problem z tym, że w spotkaniach robią wszystko na odwrót.


Niedawno BVB skompromitowała się w Pucharze Niemiec, odpadając z drugoligowym St. Pauli. Teraz przyszła wysoka porażka z Bayerem Leverkusen, który na stadionie w Dortmundzie zwyciężył 5:2, drugą bramkę tracąc dopiero w samej końcówce. – Było mnóstwo sytuacji, w których stawali ze mną oko w oko. Było może z 10 z takich okazji, których nie rozegrali dobrze, a które mogły skończyć się dodatkowymi golami – narzekał bramkarz Borussii Gregor Kobel, który w tym sezonie nie ma łatwego życia z dortmundzką obroną.

Analiza podczas gwizdów

Tylko 4 zespoły Bundesligi straciły mniej goli od BVB, a mówimy przecież o drużynie, która jest wiceliderem! Niedziwne, że 10 tysięcy kibiców obecnych na stadionie – bo z racji przepisów więcej wejść nie mogło – solidnie wygwizdało drużynę i trenera Marco Rosego. Szkoleniowiec nie ma łatwego życia. Wszędzie podkreśla się, jak niestabilna jest jego Borussia, która w przypadku zwycięstwa mogłaby odskoczyć od trzeciego Leverkusen na 11 punktów.

BVB na przygotowania do spotkania z Bayerem miała 2 tygodnie, bo w miniony weekend Bundesliga miała przerwę. – Brakowało nam dokładnie tego, do czego się przygotowywaliśmy – mówił Kobel, a w podobne tony uderzał kapitan Marco Reus:

– Czasami nie wdrażamy naszych wytycznych. Szykowaliśmy się na ten mecz 2 tygodnie, więc musimy później wynieść tę wiedzę na boisko. W ogóle nam się to nie udało. To był dla nas katastrofalny dzień. Nie potrafiliśmy wejść w grę, zawsze byliśmy o krok spóźnieni, zarówno w obronie, jak i w pressingu. Wszystko przychodziło rywalowi zbyt łatwo – analizował w rozmowie z niemiecką telewizją Reus, stojąc na murawie, po której niosły się jeszcze gwizdy zirytowanych kibiców.

Problem z „głową”

Takiej postawy Borussii nie można usprawiedliwić brakiem największej gwiazdy, kontuzjowanego Erlinga Haalanda. Także uraz stopera Matsa Hummelsa, który mecz obejrzał z ławki, nie jest powodem wyjaśniającym kolejny beznadziejny mecz BVB w defensywie. Bo przecież nawet z 33-letnim Niemcem obrona prezentuje się katastrofalnie, a i on sam nie wystrzega się błędów. – Niestety mamy problem z „głową”. Musimy używać innej mowy ciała, zwłaszcza po zejściu na przerwę z wynikiem 1:3 – twierdzi Reus.

Kwestia mentalności Borussii pojawia się w jej przypadku nie po raz pierwszy. Wiadomo, że rywalizowanie z Bayernem i bycie uznawanym za tego, który ma rzucić mu rękawicę, nie jest łatwe. Ale BVB to nie jest przypadkowy zespół. Problem z „mentalem” był wskazywany za jedną z głównych przyczyn niepowodzenia, gdy końcem 2020 roku Dortmund opuszczał trener Lucien Favre. Obrywało się wtedy także… samemu Reusowi. Niektórzy zastanawiali się, czy Niemiec to odpowiedni kandydat na kapitana Borussii i czy dysponuje zwycięską mentalnością. 32-latek nigdy bowiem nie zdobył mistrzostwa Niemiec.


Na zdjęciu: Jedyne, co w niedzielę mógł słyszeć Marco Reus podczas meczu, to gwizdy kibiców Borussii Dortmund.
Fot. Joachim Bywaletz/PressFocus