Bundesliga. Walka o pełne trybuny

W mało którym kraju kibic ma takie znaczenie i pozycję jak za naszą zachodnią granicą, gdzie ciągle toczy się zacięta batalia o powrót fanów na stadiony.


Pandemia dotknęła Niemców w dużo większym stopniu niż Polaków. Choć to właśnie Bundesliga była pierwszą poważną ligą świata, która wróciła do gry, to zrobiła to bez udziału publiczności. Polska ekstraklasa i kilka innych lig wpuściły kibiców na trybuny, oczywiście z wszelkimi koniecznymi ograniczeniami, jednak w Niemczech świat polityki wciąż jest do tego sceptycznie nastawiony.

Wskaźnik pandemii

Kanclerz federalna Angela Merkel przyznała, że najlepiej byłoby, aby imprezy sportowe odbywały się bez kibiców aż do końca 2020 roku. Ogólnoniemiecki rząd w miniony czwartek zadecydował zresztą, że nie będzie powrotu fanów co najmniej do 31 października, z tym że… to może tak naprawdę nic nie znaczyć.

Należy pamiętać, że Niemcy to federacja, a więc kraj silnie zdecentralizowany. Kluczowe słowo w kwestii ponownego otwarcia trybun będzie więc należało od władz na szczeblu landu, a nie całego państwa. Federalny (a więc ogólnopaństwowy) minister zdrowia może sobie mówić, że to nie jest dobry pomysł, ale koniec końców o wszystkim i tak zadecydują władze regionalne, regionalne inspektoraty sanitarne i regionalni ministrowie zdrowia.

Zarządzająca 1. i 2. Bundesligą DFL (Niemiecka Liga Piłkarska) zaktualizowała przepisy bezpieczeństwa, które stworzyła przed majowym restartem rozgrywek. Wprowadziła trzy poziomy pandemii, które mają być pomocne w podejmowaniu różnych decyzji. Opierają się one na liczbie nowych zarażonych na 100 tysięcy mieszkańców okolicy, w której znajduje się dany klub. Poziom jest wysoki, gdy nowych zarażonych jest przynajmniej 35, średni to od 5 do 35 zakażonych, a niski poniżej 5.

Pionierzy z Lipska

Na tej podstawie ogłoszono, że już od 1. kolejki Bundesligi (18 września) na stadiony RB Lipsk (land Saksonia) będzie mogło przyjść 8500 kibiców, którzy stanowią 20% pojemności obiektu. Zgodę wydał lipski departament zdrowia, ale nie oznacza to, że na mecz wejdzie każdy. Bilet będzie mógł otrzymać tylko ten, kto posiadał klubowy karnet i mieszka w Saksonii, a podczas wejścia na stadion będzie musiał zakrywać nos i usta. Lipsk otrzymał pozwolenie z racji tego, że wskaźnik pandemii wynosi tam 3,2 zarażeń na 100 tysięcy mieszkańców.

Kluby muszą mieć ten wskaźnik nie wyższy niż 20, co umożliwiłoby wpuszczenie kibiców na trybuny 34 z 36 klubów Bundesligi. Tylko Bayern Monachium i Stuttgart grałyby u siebie „mecze duchów”, ponieważ w ich miastach wskaźnik ten przekracza 20. To z kolei budzi kontrowersje dotyczące zasad fair play i tego, że niektóre kluby znów mogłyby zarabiać na biletach, a inne nie. Po drugie, Lipsk może wpuścić 20% osób i zarobić 20% za bilety – a co, jeśli ktoś będzie mógł wpuścić mniej, jak na przykład Borussia Moenchengladbach?

300 wybranych

W ślady Lipska chcą iść wszyscy, choć najczęściej wymienia się Werder Brema, berlińskie Herthę i Union oraz Eintracht Frankfurt. Kibice wejdą natomiast na trybuny Borussia-Park w Moenchengladbach, ale – przynajmniej na razie – tylko w trakcie meczu Pucharu Niemiec (rusza 11 września) z IV-ligowym Oberneuland. Na obiekcie mogącym pomieścić ponad 50 000 osób zasiądzie ich… 300 (0,6% wypełnienia), czyli tyle samo, ile na zeszłotygodniowym sparingu z Greuther Fuerth. Warunki wejścia na spotkanie i zakupu biletów będą podobne jak w przypadku RB.


Czytaj jeszcze: Najwięcej było nieobecnych

Nie oznacza to jednak, że kibice Gladbach pojawią się na meczach Bundesligi. Pucharem Niemiec zarządza Niemiecki Związek Piłki Nożnej (DFB), a dwiema najwyższymi klasami rozgrywkowymi wspomniana DFL. Oznacza to, że kwestiami powrotu kibiców na trybuny w Pucharze i w Bundeslidze zajmują się dwa różne podmioty. Z tego też powodu na ten moment nieco optymistyczniej wyglądają działania DFB, który może umożliwić wejście fanów (z zachowaniem ograniczeń) na mecze pucharowe oraz na spotkania III ligi. DFL jeszcze pewne kwestie musi dopiąć i być może zrobi to dzisiaj, gdy odbędzie się walne zgromadzenie 36 klubów.


Na zdjęciu: Świecące pustkami trybuny stadionów Bundesligi to widok, do którego w Niemczech nikt nie jest przyzwyczajony.

Fot. PressFocus