Bundesliga. Wątpliwości i obawy, a piłkarze się boją

W Niemczech tylko w FC Koeln wykryto osoby zarażone koronawirusem. Choć procedury zadziałały poprawnie, sporo kontrowersji wywołały słowa jednego z piłkarzy „Kozłów”.

Kluby 1. i 2. Bundesligi w czwartek rozpoczęły obligatoryjne testy na obecność koronawirusa. W 36 klubach testowano po ok. 50 osób, także członków sztabu, a łącznie przebadano ok. 2 tysięcy pracowników.

Wyniki negatywne

W tamten dzień nie było treningów, testy wykonywano indywidualnie, a w momencie pisania tego artykułu wiadomo, że 14 klubów Bundesligi wykazało stuprocentową obecność wyników negatywnych – każdy miał wykonane 2 testy.

Założenia zarządzającej rozgrywkami DFL były takie, aby informacje o rezultatach badań (głównie tych negatywnych) nie trafiały od razu do mediów, ale niektóre kluby po uzyskaniu pewności od razu wydawały oświadczenia. Nieznane są jedynie wyniki w Augsburgu, a RB Lipsk i Borussia Moenchengladbach nie chciały podawać informacji przed przeprowadzeniem obu testów – choć nie obiecały, że w ogóle je podadzą.

Natomiast tylko w Kolonii u dwóch piłkarzy i jednego fizjoterapeuty pojawiły się wyniki pozytywne, przez co cała trójka została odizolowana i poddana kwarantannie. Reszta natomiast mogła wrócić do treningu – oczywiście w małych grupach i bez kontaktu fizycznego, tym bardziej że drugie testy potwierdziły ich negatywne wyniki.

Pewne wątpliwości pojawiły się także w przypadku jednego zawodnika drugoligowego Stuttgartu, u którego wynik testu nie był negatywny, ale też jednoznacznie nie wskazywał na obecność koronawirusa. Piłkarz dla pewności został odesłany na kwarantannę.

Piłkarze się boją

Wykrycie zakażonych nie było jedynym czynnikiem, który wywołał pewien chaos w szeregach Kolonii. Szczerej wypowiedzi dla belgijskiej gazety „Het Laatste Nieuws” udzielił pomocnik „Kozłów”, Birger Verstraete. Klub poinformował, że nikt nie miał kontaktu z zakażonymi i choć zawodnik potwierdził, że w dosłownym znaczeniu tego słowa tak właśnie było, to jednak prawda nie jest w tym przypadku czarno-biała.

– Fizjoterapeuta to osoba, która zajmowała się mną i innymi graczami od tygodni. Z jednym z piłkarzy zakażonych ćwiczyłem ostatnio na siłowni. To nie do końca tak, że nie mieliśmy żadnego kontaktu – mówił Verstraete.

Choć na razie nie wykazano innych wyników pozytywnych, Belg uważa, że wirus mógł się rozprzestrzenić. – Gdybym wraz z innymi zawodnikami mówił, że futbol powinien wrócić tak szybko, jak się da, byłoby to naiwne. Wirus po raz kolejny pokazał, że trzeba go traktować serio.


Czytaj jeszcze: Powrót odroczony


Wznowienie rozgrywek nie zależy ode mnie, ale mogę powiedzieć, że obecnie nie potrafię skupić się na futbolu – wyraził swoje wątpliwości 26-latek, który zdradził, że jego dziewczyna cierpi na chorobę serca. W trosce o swoje bezpieczeństwo para postanowiła, że partnerka Verstraete’a wróci tymczasowo do Belgii.

Pomocnik uważa także, że wszyscy gracze mają podobne obawy i wątpliwości. – Gdyby każdy mógł anonimowo, bez możliwości ukarania przez klub, wypowiedzieć się, ciekawe, jak by to wtedy wyglądało. Wszyscy mówią to samo; że zdrowie rodziny jest najważniejsze – dodał.

Na dywaniku

Słowa 26-latka były bardzo krytyczne w stosunku do szeroko pojętych władz. Dlatego w Kolonii najwyraźniej wzięto Verstraete’a na rozmowę i… na klubowej stronie dość szybko ukazały się jego przeprosiny, w których żałował udzielenia wywiadu pod wpływem emocji i obiecał, że w pełni skupi się na treningach, aby dograć sezon. Stwierdził też, że w FC Koeln czuje się komfortowo i że jest w dobrych rękach.

Całość pozostawiła po sobie spory niesmak i była niewątpliwie szpilką wbitą w wydawałoby się perfekcyjną organizację niemieckiego futbolu. Pewien znak zapytania zostawiła także wypowiedź w „Bild am Sonntag” federalnego ministra spraw wewnętrznych, który przyznał, że jeśli w klubie pojawi się zakażenie koronawirusem, wszyscy powinni zostać poddani kwarantannie. Wywiadu udzielił jednak zanim w Kolonii pojawiły się wyniki pozytywne. Decyzja dotycząca wznowienia Bundesligi ma zostać podjęta jutro.


Na zdjęciu: Najpierw skrytykował, później przeprosił. Ingerencja klubu w słowa Birgera Verstraete’a pozostawia spory niesmak.

Fot. PressFocus