Bundesliga. Wbrew romantykom futbolu

Dało się to odczuć w piątkowym meczu wyjazdowym Lipska z Borussią Moenchengladbach, który można było określić mianem najciekawszego starcia tej serii gier. Przez większość czasu kibice gospodarzy używali gwizdków, czym wywoływali na stadionie ogromny harmider i wrzawę, utrudniając spokojne oglądanie meczu, ale zarazem wyrażając sprzeciw wobec istnieniu klubu z terenów byłego NRD.

W Niemczech nadal uważa się 10-letni RasenBallsport za twór sztuczny, komercyjny, naruszający podstawowe wartości futbolu za naszą zachodnią granicą – który w skali Europy wyróżnia się tym, że to kibice wciąż mają tam wiele do powiedzenia. Niemcy praktykują zasadę 50+1, która oznacza, że większość akcji klubu musi należeć do jego członków (a są ich tysiące) i żaden zewnętrzny inwestor nie może przejąć większościowego pakietu. W RB ta reguła jest w teorii przestrzegana, ale w praktyce wszystko jest zorganizowane tak, że klubem w całości zarządza główny sponsor i jego założyciel – koncern Red Bulla.

Rozpędzony Werner

Ze słusznością krytyki (czy wręcz nienawiści) można się zgadzać lub nie, ale faktem jest, że w Lipsku wykonuje się kapitalną robotę, gra świetny, ofensywny i widowiskowy futbol, a wielu młodych, którzy przychodzą do drużyny jako anonimowi piłkarze, opuszczają go jako gwiazdy. W piątek Lipsk nie miał łatwej przeprawy w Gladbach, bo wygrany 3:1 mecz mógł się potoczyć różnie, gdyby „Źrebaki” były skuteczniejsze. A warto dodać, że po nich także dużo się oczekuje, ponieważ latem zespół objął trener Marco Rose, który zapracował sobie na swoją świetną renomę pracą w… Red Bullu Salzburg.

Jednak to w Lipsku niektórzy upatrują roli trzeciego – po Dortmundzie i Bayernie – kandydata do mistrzostwa. W RB nowym trenerem jest teraz Julian Nagelsmann, należący do grona najbardziej utalentowanych szkoleniowców młodego pokolenia, którego styl i filozofia futbolu idealnie pasują do mentalności „Byków”. Widać to było w starciu z Gladbach, ponieważ dynamika, pressing i szybkość, z jaką grali piłkarze RasenBallsportu, była imponująca, a „Źrebaki” – wbrew swojemu pseudonimowi – nie były w stanie nadążyć za Timo Wernerem, który ustrzelił swojego pierwszego hat-tricka w Bundeslidze. Dzięki niemu Lipsk pozostaje jedyną drużyną w lidze, która ma po trzech kolejkach komplet zwycięstw na koncie.

Bawarczycy pokazali Borussii

Ciekawie było także w meczach Bayernu i Borussii Dortmund, chociaż w przypadku monachijczyków w napięciu trzymała głównie pierwsza połowa. Ostatnie w tabeli Mainz wyszło bowiem na prowadzenie, ale finalnie uległo gospodarzom… aż 1:6. Bawarczycy zdominowali FSV i zagrali zgodnie z oczekiwaniami, dzięki czemu wyprzedzili dortmundczyków. Borussia poczuła się zbyt pewnie w starciu z Unionem Berlin i sensacyjnie przegrała z beniaminkiem 1:3.

Było to pierwsze zwycięstwo berlińczyków w historii ich występów w Bundeslidze. – W porównaniu do pierwszej (110.4km) i drugiej (110km) kolejki wczoraj przebiegliśmy o 17 km więcej… 127 km – napisał na Twitterze bramkarz Unionu Rafał Gikiewicz, co pokazuje skalę pracy, jaką włożył w ten mecz Union.

 

Na zdjęciu: Timo Werner ma pewne ograniczenia, jednak nie można odmówić mu ogromnej szybkości, dzięki której idealnie odnajduje się w Lipsku.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ