Bundesliga. Weekend zawiedzionych

W ostatniej kolejce Bundesligi większą uwagę przyciągało to co złe, a nie co dobre. Schalke, Dortmund, Bayern, Krzysztof Piątek – oni cieszyć się nie mogą.


Żaden zespół w historii Bundesligi nie zanotował tak beznadziejnego początku, jak Schalke. Piłkarze z Gelsenkirchen przegrali oba mecze, ich bilans bramkowy wynosi 1:11, a po inauguracyjnej demolce 0:8 z Bayernem, tym razem przegrali z Werderem Brema 1:3. Hat-tricka zdobył Niemiec Niklasa Fuellkrug, którego nazwiska oznacza z niemieckiego… napełniony dzbanek.

Plująca kwestia

Schalke rozegrało swój 18. mecz z rzędu bez zwycięstwa i to mimo tego, że przeciwnik z północy podawał w tym spotkaniu z celnością ledwie 52 proc. – Wiem, że obecnie brakuje nam argumentów. Ktoś będzie musiał w końcu podjąć decyzję, a pytanie oczywiście brzmi czy jestem częścią rozwiązania czy jednak problemu – mówił szkoleniowiec „Koenigsblauen” David Wagner. W niedzielny poranek został zwolniony, co przy takich rezultatach było tylko kwestią czasu. Jednym z kandydatów na jego następcę jest Belg Marc Wilmots – były piłkarz Schalke, a przez krótki czas nawet trener tymczasowy, z tym że 17 lat temu. Wielkiej kariery jako szkoleniowiec Wilmots na razie nie zrobił, bo zasłynął głównie z tego, że przez cztery lata był selekcjonerem reprezentacji Belgii, z którą docierał do ćwierćfinału mundialu w 2014 i Euro w 2016 roku.

Frustracja w zespole była bardzo widoczna. W meczu z Werderem „popis” dał utalentowany stoper [Ozan Kabak], który nie tylko zobaczył dwie żółte kartki, ale w międzyczasie – czego nie zauważyli sędziowie – splunął w stronę leżącego przeciwnika. Turecki obrońca po spotkaniu przeprosił za całe zajście w mediach społecznościowych, choć stwierdził przy okazji, że to zachowanie nie było zamierzone, a obraz kamer zakłamał rzeczywistość.

Wybitny Gikiewicz

Największą niespodzianką kolejki były jednak porażki Borussii Dortmund – która mimo miażdżącej przewagi uległa w Augsburgu 0:2 – oraz Bayernu Monachium – który zmęczony po Superpucharze Europy przegrał w Hoffenheim 1:3. Kluczową rolę w zatrzymaniu BVB miał Rafał Gikiewicz, czego dowodem może być to, że „Kicker” jego występ określił mianem wybitnego.

Monachijczykom niewiele pomógł natomiast Robert Lewandowski, który oszczędzany pojawił się na murawie dopiero po godzinie gry. Trener Hansi Flick będzie miał kolejne argumenty do tego, aby szefostwo poszerzyło niezbyt szeroką kadrę Bayernu, na co szkoleniowiec naciska od dłuższego czasu.

Powodów do radości nie ma także występujący w Hercie Krzysztof Piątek. Nie dość, że berlińczycy po słabym meczu przegrali u siebie z Eintrachtem Frankfurt 1:3, to w dodatku polski napastnik zakończył ten mecz w przerwie. Choć do pochwały nie nadawał się żaden zawodnik „Starej Damy”, to „Piona” był wśród nich jednym z najsłabszych – miał tylko 7 kontaktów z piłką, w tym dwa podania, a oba… w momencie rozpoczęcia gry po straconej bramce.

Jego zmiennik Jhon Cordoba zaprezentował się z dużo lepszej strony, wymusił błąd przy samobójczym golu Martina Hintereggera i ogólnie rozruszał grę zespołu. Berlińscy kibice zaczynają już domagać się Kolumbijczyka w wyjściowej jedenastce, a Piątka nazywali… totalną porażką.


Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz okazał się murem nie do przejścia dla słynącej ze swojej ofensywny Borussii.

Fot. PAP/EPA